WYJŚCIE
1965Grzegorz Królikiewicz
Fabularna etiuda Grzegorza Królikiewicza to króciutka, zaledwie czterominutowa impresja filmowa. Mężczyzna usiłuje wspiąć się po zboczach wysypiska śmieci. Z trudem pokonuje kilka metrów, by po chwili opaść w dół. Gdy już wydaje się, że odnalazł drogę ucieczki, wyrasta przed nim solidna metalowa krata. Z pasją stara się ją odepchnąć. Jego wysiłek nie przynosi jednak rezultatu. Śmieci - kartki papieru, fragmenty filmowej taśmy, tkanin osuwają się nieustannie w dół. Zarówno krata, jak i strzępy, ślady ludzkiej aktywności zdają się na niego napierać. Odchodzi zrezygnowany, by za moment znów podejść do kraty. W ostatnim ujęciu kamera wykonuje gwałtowny odjazd. Plan ogólny odsłania przed oczyma widza osobliwy i zaskakujący widok: krata jest wolno stojącym przedmiotem na szczycie osuwiska i bez trudu można ją obejść. Bohater tego jednak nie robi. Staje przed nią i nieruchomieje.
W jednym z wywiadów reżyser wspominał: "Na studiach niezwykle istotny był mój pierwszy film, pt. Wyjście. Dla mnie to był film, nie etiuda, na temat ratowania starszego ode mnie mojego przyjaciela, alkoholika. Czy jest jakieś wyjście dla niego? Miałem sen, który to wyjaśniał, tłumaczył. Poprosiłem przyjaciela, żeby zagrał siebie w tym filmie, który był inscenizacją mojego snu i on się zgodził. Skoro mogę filmować sny i skoro mogę dojść do serca człowieka, który cierpi i pomóc mu moim snem, to nagle wszystko się we mnie ustaliło." (Debiuty polskiego kina, red. M. Hendrykowski, Konin 1998, s. 209).
Królikiewicz poszukując właściwych środków wyrazu dla ukazania człowieka, nieustannie odrzuca prawidła klasycznej dramaturgii, wybija widza z odbiorczych przyzwyczajeń za pomocą gwałtownych ruchów kamery, zmiany tempa jej pracy, zaskakujących zestawień dźwięku z obrazem. W artykule opublikowanym na łamach "Filmu" w roku 1978 Janusz Skwara pisał: "Droga twórcza Królikiewicza mimo pewnych wahań i wątpliwości, jest konsekwentna. Wbrew pozorom między filmem Na wylot a Wiecznymi pretensjami i Tańczącym jastrzębiem nie ma istotnych różnic w doborze środków wyrazu. Łączy je jednolita płaszczyzna stylistyczna. (J. Skwara, Trud poszukiwań, "Kino" 1/1978). Wydaje się, że droga ta rozpoczęła się już w czasach szkolnych. Jego etiudy są jak odciski palców przyszłego twórcy Na wylot czy Przypadku Pekosińskiego. Rytm obrazu w Wyjściu wyznaczany jest przez warstwę sonorystyczną. Osuwanie się, spadanie obrazowane jest nie tylko za pomocą szybkiego ruchu kamery w dół, ale również oddawane w dźwięku: nieznośnym, trudnym, pełnym dysonansów. Jak w późniejszych filmach staje się on sygnałem wewnętrznego życia postaci. Bohater etiudy zdaje się znajdować w sytuacji bez wyjścia. Tymczasem wyjście okazuje się proste. Przestrzeń, która od początku filmu jawi się jako zamknięta, okazuje się otwartą. Bohater nie chce, nie może, nie potrafi z owego wyjścia skorzystać. Ono jednak istnieje. Wystarczy ominąć przeszkodę. Jak w zrealizowanej w roku 1972 impresji dokumentalnej Nie płacz, Królkiewicz próbuje w szkolnej etiudzie mierzyć się z trudem ukazywania emocji, a jednocześnie odsyła widza do archetypowej sytuacji uwięzienia i niemocy.