SZKIC DO SZEŚCIU CZĘŚCI
1973Piotr Szulkin
Szkic do sześciu części to film o młodym człowieku, o wchodzeniu w dorosłość, które jest utożsamiane z ograniczeniem wolności. W scenie otwierającej etiudę bohater stoi pod napisem "Wejście". Podchodzi do niego mężczyzna, który twierdzi, że warto wejść, bo będą rozdawali prezenty. Bohater jednak odmawia. Pod koniec opowieści znów spotyka mężczyznę. Razem wędrują po pustkowiu, gdzie napotykają zamarzniętego królika. Dialog pomiędzy nimi płynnie przechodzi w tekst liryczny. Rozmawiają o gwizdaniu. Bohater chciałby opanować tę sztukę, ale przypadkowo napotkany człowiek mu w tym nie pomoże: "A nie, tak to nie umiem. Ale wiesz, myślę, że nie każdy musi. Nie warto." Powracają pod napis "Wejście". Mężczyzna znów nakłania bohatera, by wszedł do środka. Ten ponownie odmawia, twierdząc: "Nie, ja już tam byłem."
Opis otwarcia i finału etiudy daje pewne wyobrażenie o jej poetyce, którą rządzi groteska rozumiana zarówno jako forma osobliwa, ekscentryczna, jak i kategoria estetyczna powiązana z absurdem wynikającym z braku jednolitego systemu zasad rządzących światem przedstawionym i z wprowadzenia rozmaitych porządków motywacyjnych (Słownik terminów literackich, red. Janusz Sławiński, Wrocław 1998, s. 188). Kryje się za nią określona wizja świata i zespół wartości. Zwykle jej użycie związane jest z buntem, odrzuceniem utrwalonego sposobu postrzegania świata, ze społecznym krytycyzmem. Bohater Piotra Szulkina jest bez wątpienia buntownikiem, młodzieńcem poszukującym swojej drogi. Namiastki wolności staje się dla niego kultura popularna. Ucieleśnieniem wolności jest bohater czarnego kryminału Dashiella Hammetta Papierowy człowiek, którego lektura pochłania chłopaka bez reszty. Słyszmy głos odczytujący zza kadru słowa powieści jakby brzmiał on w głowie postaci. Bohater Szkicu... zdaje się żyć w pewnej alienacji: nie ma przyjaciół, niewiele go obchodzi jego dziewczyna (w tej roli młodziutka Krystyna Janda). Usiłuje nie poddawać się presji otoczenia, a nawet działać wbrew niemu. Jego bunt wydaje się jednak pusty, nie prowadzi do zmiany, ogranicza się do gestu chodzenia nago po balkonie, który tak oburza sąsiadów.
Etiuda Szulkina pozbawiona jest spójnej, konsekwentnie prowadzonej narracji. To raczej szkicowy zapis kilku scen z życia bohatera. Forma Szkicu... wynika z pewnością z fascynacji twórczością reżyserów francuskiej nowej fali. W rozmowie z Piotrem Kletowskim i Piotrem Mareckim Szulkin przyznaje: "Oczywiście, że Godard, ale jedna trzecia materiału do tego filmu została zniszczona przez maszynę wywołującą i z resztek tego, co mi zostało, mogłem skleić ten film. […] Musisz wykleić 15 minut - a nie było z czego." (P. Kletowski, P. Marecki, Piotr Szulkin. Życiopis, Kraków 2012, s. 53). Późniejszy twórca "kosmicznej tetralogii" utożsamiał Godarda, przede wszystkim jego Szalonego Piotrusia, z rewolucją w kinie, która umożliwiła traktowanie filmu jako ekspresji stanów wewnętrznych, co skutkowało odejściem od reguł narracji logicznej, od klasycznych zasad montażu. Szkic... był z pewnością dla Szulkina okazją do wypróbowania środków wyrazu, które tak cenił u Godarda, stąd pozorna niespójność filmu i jego zróżnicowanie stylistyczne. Bunt artysty wyraża się jednak nie tylko w formie. Ferrdinand/Pierrot z Szalonego Piotrusia wyraźnie czuje się znudzony. Szuka więc dodatkowych podniet i znajduje je w zbrodni. Bohater Szulkina również przeżywa frustracje. Piotr Kletowski tak interpretuje wystrój wnętrza jego mieszkania: "Na ścianie wisi portret młodego Józefa Stalina, zamarznięty królik, którego napotykają bohaterowie - to jest znowu starcie rzeczywistości ograniczającej człowieka, przaśnej takiej, dusznej z rzeczywistością wyobraźni..." (Ibidem, s. 54). Nowofalowa twórczość Godarda wyrasta nie tylko z potrzeby buntu wobec zastanych form filmowych, ale również z inspiracji tradycjami kina amerykańskiego. Również dla bohatera etiudy Szulkina istotny jest ten krąg kulturowy, skoro jego bohater czyta powieść Hammetta, autora, którego książki wielokrotnie adaptowane były przez twórców filmu noir.