BEJBE
2006Magdalena Parszewska
Ciemna, nieprzyjemne kuchnia, którą oglądamy w trzech pierwszy ujęciach filmu Magdaleny Parszewskiej to przestrzeń zdarzeń. Pewna otyła kobieta wykonuje w niej rutynowe czynności. Przypuszczamy, że przygotowuje posiłek, choć w początkowych ujęciach widzimy ją jedynie od tyłu w planie ogólnym. Dopiero zbliżenie jej twarzy, gdy w samotności je makaron, pozwala dostrzec jej smutek i samotność. Monotonia zachowań podkreślana jest przez ich szczególny rytm, choć wszystko toczy się z pozoru zwyczajnie aż do momentu, w którym bohaterka otwiera lodówkę. Uderza w nią snop światła. Przenosi się w przestrzeń abstrakcyjną, konstruowaną tylko przy pomocy kolorowych świateł. Wreszcie czuje się wolna i lekka. Tańczy i podskakuje. Ona kręci się i świat wiruje. Ciszę przerywaną dotąd wyłącznie uderzeniami naczyń o blat i kuchenkę, wypełnia teraz transowa muzyka disco z jednym, powtarzającym się słowem zawartym w tytule filmu. I choć gospodyni znów będzie musiała wrócić do swej ponurej kuchni, to nie straci już dobrego samopoczucia. W etiudzie Parszewskiej jest smutek i powaga, ale i sporo ironii, która pozwala z dystansem spojrzeć na współczesną rozrywkę i jej znaczenie w życiu zwykłego człowieka.
Tak dynamiczną zmianę czasoprzestrzeni filmowej, z jaką mamy do czynienia w Bejbe - filmie niespełna czterominutowym - uzyskać można bodaj tylko w kinie animowanym. Autorka posłużyła się animacją plastelinową, łącząc ją z niemal abstrakcyjnymi kadrami opisującymi dyskotekę, czy raczej świat wewnętrzny bohaterki, której choć na moment udaje się oderwać od monotonii kuchennego i samotnego życia. Wprawdzie trudno etiudę Parszewskiej nazwać eksperymentalną, a jednak z dziełami jednego z najbardziej znanych eksperymentatorów polskiego kina, Zbigniewa Rybczyńskiego, łączy ją pewien interesujący koncept. W jego wczesnych filmach - w Zupie (1974), Święcie (1976), Tangu (1980) - również przyglądaliśmy się rytuałom codzienności, widzianym jednak z niecodziennej perspektywy. Parszewska także próbuje pokazuje, jak to, co powszednie staje się niezwykłe. "Jednym za najpopularniejszych tematów krótkiego kina - pisał Marek Hendrykowski (Sztuka krótkiego metrażu, Poznań 1998, s. 49) - (…) są rytuały codzienności. (…) Upodobanie to może wynikać zarówno z odwiecznej reporterskiej pasji kina jako kronikarza bieżącego życia, którą przejawia ono i doskonali od niepamiętnych czasów, jak i z inklinacji samych filmowców do tworzenia pewnych filozoficznych uogólnień, których celem jest kinematograficzna refleksja nad ludzkim bytem." Bejbe wydaje się reprezentować ten drugi nurt poszukiwań, czynionych przez Parszewską w świecie filmu animowanego, nieograniczanym przez udawany realizm, od którego uciekał również Rybczyński.