SZLIFIERZ
1955Mieczysław Waśkowski
74-letni szlifierz Antoni Zieliński opowiada historię swojego życia. Wspomina dawnego przyjaciela i pierwszą miłość oraz mówi o swojej pracy.
W roku 1955 polskie kino powoli wydobywa się z socrealizmu. W styczniu na ekrany kin wchodzi Pokolenie Andrzeja Wajdy, w którym Mieczysław Waśkowski pojawia się jako statysta. Dokumentaliści koncentrują się na problemach społecznych nieobecnych dotąd w przestrzeni publicznej. Powstaje "czarna seria" polskiego dokumentu. Waśkowski realizuje dwie etiudy: Rzeźbę - dokumentalny zapis odlewania gipsowej rzeźby oraz Szlifierza. Do podjętego w pierwszej z nich tematu sztuki powróci w awangardowych Somnambulikach i Uwaga! Malarstwo. W połowie lat 50. wciąż szuka właściwego dla siebie filmowego języka. Z pozoru film o szlifierzu - wędrownym ostrzycielu noży i nożyczek wpisuje się w zainteresowania dokumentalistów głównego nurtu - koncertuje się na biedzie i samotności bohatera, który nijak nie wypełnia socrealistycznego wzorca; obficie posługuje się narracją zza kadru i inscenizacją. Poetyka typowa dla "czarnej serii" dominuje finał filmu, w którym starzec Antoni pytany, czy nie próbował znaleźć stałej pracy, odpowiada, że nie zamieniłby tej roboty na żadną inną, że przywykł do tej tułaczki, a narrator komentuje, zwracając się wprost do widza: "Rekwizyty minionych lat: dorożka, szlifierka… Jeśli spotkasz, przyjacielu, na najbiedniejszych ulicach swojego miasta dziadka Antoniego, pozdrów go serdecznie. Kto wie, co w nim mocniejsze, czy przyzwyczajenie, jak sam powiada, czy może miłość do tych bruków i okien." Wiele jednak odróżnia Szlifierza od filmów Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego czy Władysława Ślesickiego i Kazimierza Karabasza. Przede wszystkim Waśkowski portretuje bohatera indywidualnego, którego losy były wówczas domeną filmu fabularnego. Portrety dokumentalne pojawią się w dokumecie obserwacyjnym niemal dekadę później. Charakterystyczny dla "czarnej serii" off w filmie Waśkowskiego przybiera kształt melancholijnego monologu starca. Układ zdarzeń oraz sposób inscenizacji poszczególnych scen zbliża Szlifierza do kina fikcji. Antoni spotyka swego dawnego przyjaciela, odwiedza po latach swą pierwszą miłość.
Współczesny widz z pewnością nie dostrzeże w etiudzie Waśkowskiego dokumentalizmu. Zobaczy jednak przesiąknięty smutkiem obraz świata odchodzącego, podwórek i ulic, które zupełnie zmieniły swój wygląd i ludzi, których od dawna już nie ma.