ZBIEG
1960Stanisław Jędryka
Podczas ucieczki z więzienia Józefa Rybickiego ginie strażnik. Jeden z oficerów, doświadczony i niezawodny, otrzymuje zadanie schwytania zbiega. W tym celu udaje się na warszawskie przedmieścia. Zamierza nie tylko złapać Rybickiego. Gdy udaje mu się go odnaleźć, rozpoczyna się psychologiczna gra pomiędzy bohaterami. Wydaje się, że to milicjant wychodzi zwycięsko z tej próby sił.
Zbieg jest adaptacją krótkiego opowiadania Marka Hłaski napisanego w roku 1956. Kiedy Stanisław Jędryka przystępował do pracy nad filmem, pisarz przebywał już od dwóch lat na emigracji. Dla władz stał się wrogiem, dla wielu czytelników, młodych ludzi - symbolem buntu, poszukiwania prawdy i dążenia do wolności. Jego sposób postrzegania rzeczywistości i jej opisu od lat fascynował twórców. W roku 1956 Hłasko znalazł się w gronie współscenarzystów realizowanego w łódzkiej Szkole Filmowej filmu Koniec nocy. Już w drugiej połowie lat 50. studenci sięgali po jego opowiadania, czyniąc je podstawą etiud szkolnych (np. Poranek, reż. Andrzej Herman, 1957, Przemieście, reż. Lidia Zonn, 1957). Równocześnie powstawały pierwsze adaptacje jego utworów na potrzeby "dorosłego" kina: Pętla (1957) Wojciecha Jerzego Hasa, Baza ludzi umarłych (1958) Czesława Petelskiego i Ósmy dzień tygodnia (1958) Aleksandra Forda. Do dziś po krótkie opowiadania i powieści Hłaski sięgano kilkadziesiąt razy. W pewnym okresie i dla niektórych filmowców czynnikiem decydującym o podjęciu próby adaptacji była z pewnością niezwykła popularność pisarza. Niekiedy świat Hłaski służył wyłącznie za kostium, pod którym ukrywano zgodne z linią partii przesłanie ideologiczne. Wielu jednak fascynowała przede wszystkim egzystencjalna refleksja autora Pierwszego kroku w chmurach i niezwykle konsekwentna poetyka jego prozy. "Sceneria, dramatyzm akcji zwięzłość psychologicznego rysunku postaci, znakomite dialogi; jej wyczulenie na obyczajowy detal, wigor obserwacyjny i dar podsłuchiwania języka ulicy; wreszcie umiejętności wiązania ze sobą wątków z różnych poziomów artyzmu. Te cechy są najczęściej wymieniane w kontekście Hłaski, jako "wspaniałego pisarza filmowego"." (P. Wasilewski, Śladami Marka Hłaski, Kraków 1994, s. 114).
Wiele z tych cech odnajdujemy w półgodzinnej etiudzie Jędryki. W opowiadaniu historię ucieczki Rybickiego poznajemy z relacji kapitana milicji. Jędryka umieszcza na początku filmu scenę pozbawioną słów, w której owo zdarzenie opowiedziane zostaje za pomocą pozakadrowego dźwięku. Kadr wypełnia ściana więzienia z zakratowanymi oknami. Na pierwszym planie widoczne są mur i drut kolczasty. Słychać wyraźnie ostre, monotonne dźwięki kroków na korytarzu. Po chwili rozpoczyna się szamotanina, pada strzał, ktoś ucieka, ktoś głośno gwiżdże, skrzypi więzienna brama, szczekają psy, padają kolejne, już odleglejsze strzały. Obraz pozostaje jednak niezmienny. Ten nowatorski wówczas prolog miał zaintrygować widza, ale też skłonić do uważnego przyjrzenia się konstrukcji filmu, która choć silnie inspirowana poetyką neorealizmu, za sprawą pierwszej sceny przestawała być dla widza przeźroczysta. Dopełnienie i wyjaśnienie prologu znajdujemy w zdawkowej rozmowie pomiędzy kapitanem a oficerem w cywilnym ubraniu. To właśnie ów milicjant, nieco w typie ukochanego przez Hłaskę Humphrey'a Bogarta, stanie się głównym bohaterem filmu. W jego zachowaniu jest trochę brawury, sporo pewności siebie, co zostaje podkreślone w sposobie gry Emila Karewicza. Doświadczenie i wiedza na temat środowiska przestępczego pozwalają mu bez trudu wytropić zabójcę. Milicjant wyrusza na przedmieścia bez broni, choć wie, że Rybicki jest uzbrojony: "Bardzo bym lubił tę robotę - powiedział - gdyby nie noszenie tego żelastwa. Cóż to za życie, kiedy pod lewą ręką trzeba taszczyć pół tony. Człowiek powinien się czuć swobodnie. Tego jednego człowiekowi trzeba do szczęścia." (M. Hłasko, Opowiadania, wybór M. Komar i L. Kurpiewski, Warszawa 1989, s. 347). To samo zdanie powtórzone zostanie w finale opowiadania i filmu, tym razem do Rybickiego i w odniesieniu do jego broni: "Oddasz go sam na komisariacie. Nie lubię tego nosić. Człowiek powinien się czuć swobodnie (Ibidem, s. 356). Wydaje się ono kluczowe dla uchwycenia sensu obu utworów, których głównym tematem jest wolność, czy raczej jej brak, niemożność jej utrzymania w otaczającej rzeczywistości, gdzie "każdy ma brudne łapki, każdy boi się o siebie, nad każdym wisi jakiś wyrok." (Ibidem, s. 355).