SADZE
1973Filip Bajon
Pod planszami czołówki słyszymy szum morza. Pierwsze ujęcia Sadz ukazują dwóch żołnierzy biegnących naprzeciw robotnikom. Dochodzi do starcia. Jeden z umundurowanych mężczyzn nie jest w stanie strzelać do oddalających się robotników. Żołnierze wyrywają sobie broń. Słychać kroki uciekających. Scenę zamyka długa panorama przemysłowego portu. Jeden z żołnierzy odchodzi. Drugi leży na molo, obok porzuconego karabinu. Pod koniec ujęcia padają wzmocnione pogłosem słowa matki bohatera: "Jak się czujesz syneczku?" Po chwili widzimy bohatera we wnętrzu antykwariatu jego matki. W ścieżce dźwiękowej dominuje tykanie zgromadzonych w sklepie zegarów. Stary mecenas, bohater poprzedniej etiudy Filipa Bajona, przychodzi by sprzedać antykwariuszce swoje rzeczy: XVIII-wieczny pejzaż francuski i egzotyczne maski wraz ze sporządzonym przez podróżnika opisem: "Odkryłem dziwny zwyczaj wśród miejscowych plemion. Otóż osobnicy, którzy dopuścili się zbrodni zmuszeni byli do noszenia masek przez czas tak długi, jak zadecydowała starszyzna szczepu. I sam widziałem kilku tubylców, którzy od wielu lat nie zdejmowali masek." Zachowany fragment etiudy zamyka ujęcie maski umieszczonej w witrynie antykwariatu pomiędzy zegarami, które odmierzają nieubłaganie upływający czas.
Bajon kontynuuje w Sadzach temat odchodzenia dawnej formacji intelektualnej, którą uosabia stary adwokat i matka bohatera. Tykanie zegarów odmierza jednak nie tylko ich czas, ale i następnego pokolenia, do którego należy syn antykwariuszki. Trauma udziału w masakrze na Wybrzeżu w roku 1970 nigdy już go nie opuści. Nieodległa przeszłość wdziera się nieustannie w spokojną i melancholijną teraźniejszość.
W tym wczesnym filmie Bajona przejawia się umiejętność łączenia różnych poetyk w obrębie jednego utworu. Pierwsza retrospektywna scena filmu zrealizowana jest w konwencji niemal dokumentalnej; podobnie jak ujęcie, w którym bohater demonstruje wprost do kamery pamiątki zgromadzone w walizce. Rama narracyjna, w której zwarte zostały wydarzenia w antykwariacie, utrzymana jest w poetyce kina realistycznego. Rozrywają ją introspektywne ujęcia wizyjne bohatera z zakrwawioną twarzą, mężczyzny z karabinem. Całość podporządkowana jest rytmowi tykających zegarów.
Sadze to drugi film z cyklu I inni, który miał traktować o odchodzeniu, o przemijaniu dawnego świata. Pomyślany został jako zaczątek dłuższej opowieści fabularnej. Podjęta w nim tematyka okazała się jednak zbyt drażliwa dla ówczesnej władzy. Trzy lata po krwawo stłumionych protestach na Wybrzeżu atmosfera polityczna zdecydowanie nie sprzyjała podejmowaniu tej problematyki. W roku powstania etiudy ukazała się uchwała Biura Politycznego, w której wymieniano tematy zalecane w kinie. Zgodnie z jej treścią kinematografia znów miała stać się narzędziem walki o socjalizm. Człowiek z marmuru powstał dopiero cztery lata później, ale i w tym filmie cenzura usiłowała zacierać odwołania do roku 1970. Z zakończenia filmu usunięte zostaną ujęcia cmentarza w Gdańsku nawiązujące do Grudnia (A. Misiak, Kinematograf kontrolowany..., Kraków 2006, s. 288 i s. 298.). Po interwencji nowego rektora Szkoły Filmowej, Stanisława Kuszewskiego, Bajon zmuszony został do powtarzania roku. Do Szkoły już jednak nie wrócił. Wanda Jakubowska, która przed powołaniem Kuszewskiego przygotowywała się do objęcia stanowiska rektora łódzkiej Szkoły Filmowej, jako jeden z artystycznych opiekunów (obok Mieczysława Jahody) budzącej wówczas kontrowersje etiudy, zmuszona została do odejścia z uczelni. Jolanta Lemann wspomina: "Prawdopodobnie podczas kolejnych rozmów z Jakubowską musiały padać pod jej adresem nonsensowne oskarżenia. Jakkolwiek było, utkwiła mi w pamięci scena, gdy w dziekanacie oburzona, zdziwiona i przerażona Jakubowska pokazawszy przedramię z wytatuowanym oświęcimskim numerem, pytała, jak można właśnie ją nazwać wrogiem Polski Ludowej." (Filmówka. Powieść o łódzkiej Szkole Filmowej, Warszawa 1992, s. 211).
W Archiwum PWSFTviT nie zachowała się pełna wersja etiudy. Nigdy nie zrobiono jej kopii wzorcowej. Nie opuściła murów Szkoły. Nie wiadomo, co stało się z brakującymi fragmentami. Dziś oglądać możemy zaledwie 13-minutowy fragment z najprawdopodobniej ponad dwudziestominutowego filmu. Jako plansza tytułowa pojawia się napis, który otwierał wcześniejszy film Bajona I inni. Reżyser wspomina jednak, że od początku jego film absolutoryjny miał nosić tytuł Sadze.