POMARAŃCZARKA
2011Marta Szymańska
W pustym, ośnieżonym miasteczku staruszka sprzedaje pomarańcze. Jej klienci odchodzą zaopatrzeni nie tylko w zakupione owoce. Pomarańczarka to oniryczna opowieść o fantazjach i dziwnej obsesji głównej bohaterki.
W uzasadnieniu nagrody, którą film otrzymał na Festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu w roku 2012 czytamy: "Pomarańczarka poruszyła nas i wywarła na nas wielkie wrażenie. Od znakomitego, ekspresyjnego wykorzystania tradycyjnych technik animacji, aż po bogaty i sugestywny dźwięk, film jest wzorcowym przykładem wielowarstwowej, pomysłowo zbudowanej opowieści skupionej na swoim temacie."
Marta Szymańska rzeczywiście posługuje się klasyczną techniką rysunkową, a ściślej malarską, o długiej tradycji w polskiej animacji. Dzięki szkicowemu przedstawieniu świata buduje szczególną atmosferę miasteczka pogrążonego wprawdzie w ciepłych brązach, ochrach i sepiach, ale jednocześnie niepokojąco pustego i przyprószonego śniegiem. Ten niemal monochromatyczny obraz rozświetlają wyraziste barwy sprzedawanych przez staruszkę pomarańczy. Długie ujęcie wypełnionego owocami koszyczka pozwala widzowi kontemplować obraz niczym martwą naturę. W odróżnieniu od tła - zdeformowanych, nadgryzionych zębem czasu budynków, zniekształconej twarzy pomarańczarki owoce przedstawiono z zaskakującym realizmem. Skojarzenia ze słynnym obrazem Aleksandra Gierymskiego Żydówka z pomarańczami (tytuł alternatywny: Pomarańczarka) narzuca już tytuł filmu. Podobnie jak w dziele malarskim, uwypuklone policzki i zmarszczki staruszki, wzmacniające wrażenie smutku, zostają skontrastowane z kojarzonymi ze słońcem i ciepłem pomarańczami. Tymczasem w filmowym miasteczku panuje chłód i sypie śnieg.
Scena rodzajowa to jednak dla Marty Szymańskiej jedynie punkt wyjścia. Szybko okazuje się bowiem, że pomarańcze stanowią dla bohaterki swego rodzaju fetysz. Jej oczy przybierają podobną barwę i kształt, gdy tylko poczuje podniecenie. Wywołują je w bohaterce nogi klientów. Autorka sprawnie operuje zbliżeniem i zaskakującym, dysonansowym dźwiękiem, by zbudować efekt zaskoczenia, gdy pomarańaczarka wpatrzona najpierw w swych klientów, nagle zbliża twarz do ich nóg, głaszcze je i całuje, a czasami wbija w nie zęby. Staruszka porusza się o kulach, nie ma jednej nogi i kolekcjonuje kończyny, próbując dopasować je do swego ciała.
Realizm etiudy Marty Szymańskiej przełamany zostaje przez groteskę, ale nie przez tę wywołującą wyłącznie śmiech, lecz tę budzącą do refleksji egzystencjalnej na temat samotności, poczucia braku i niemożności.