ŚWIĘTO LATAWCÓW
2003Małgorzata Kozera
Oniryczna, na pół baśniowa opowieść o niezwykłej, nieakceptowanej miłości brata i siostry.
Podczas wakacji spotyka się dwójka rodzeństwa, które nie widziało się wiele lat. Wracają wspomnienia z dzieciństwa, a wraz z nimi pojawia się nowe, trudne do zaakceptowania uczucie.
Etiuda Małgorzaty Kozery skupiona jest na detalu w obrazie i dźwięku: na bliskich planach twarzy bohaterów, fotografiach, drobiazgach z ich domu; na dominującym w pewnych momentach brzęczeniu muchy, pojedynczych słowach pobrzmiewających echem głosów z przeszłości. Kamera Jacka Podgórskiego kreuje świat niezwykle sensualny, eksponujący cielesność i znaczenie dotyku; świat, za którym się tęskni i który budzi lęk.Dorośli bohaterowie spotykają się w przestrzeni dobrze sobie znanej. Towarzyszy im para dzieci, którymi byli przed laty. Status postaci dziecięcych pozostaje jednak niejasny. Gdy mężczyzna opowiada im bajkę na dobranoc myślimy, że są jego dziećmi. Po chwili jednak wydają się dziecięcym wcieleniem dorosłego dziś rodzeństwa. Dorośli i dzieci istnieją w jednej czasoprzestrzeni, co zaciera podział na teraźniejszość i przeszłość, choć część ujęć dzieci zrealizowano w odmiennej kolorystyce, sugerującej czas przeszły. Różnice w barwach i ich nasyceniu są na tyle subtelne, że nie pozwalają jasno odgraniczyć wspomnień od bieżących wydarzeń. To, co "tu i teraz" nakłada się z tym, co minęło. Przeszłość staje się częścią teraźniejszości. Te same zabawy, te same rozmowy, to samo otoczenie. Na dorosłe pytania udzielane są odpowiedzi w formie baśni dla dzieci.
To właśnie taka opowieść strukturuje część filmowej narracji. Gdy mężczyzna zastanawia się, dlaczego siostra go opuściła, jego uczucia z tamtego czasu opisane zostają przy pomocy historii o pisakowym dziadzie, który zwykł budzić się co roku i odbierać ludziom szczęście. Zjedzenie muchomora przez chłopca to zarówno część bajkowej narracji, zdarzenie z przeszłości (dowiadujemy się, że chłopiec rzeczywiście go zjadł i znalazł się w szpitalu) i teraźniejszości - tym razem kobieta bierze jego kęs do ust. Minione ze sfery autentycznych zdarzeń przesuwa się w sferę opowieści, która nieustannie powraca. Dotyczy marzenia i niemożliwej miłości.
Świat przedstawiony Święta latawców pozostaje rozpostarty pomiędzy dziecięcym imaginarium a rzeczywistością. D.J. Carne Ross pisał: "Głównym powodem, że przeszłość jest tak słaba, jest nadzwyczajna moc teraźniejszości. Usiłowanie, by prawdziwie "zrozumieć przeszłość", podobne jest do wyglądania o zmierzchu z okna jasno oświetlonego pokoju. Wydaje się, że coś jest w ogrodzie, widać zarys drzew kiwających się na wietrze, ślad ścieżki, być może nawet błysk wody. A może jest to tylko obraz namalowany na szybie, tak jak Furie ze sztuki Eliota? Może za oknem nie ma niczego, a jedyna rzeczywistość to ten oświetlony pokój?" (Cyt. za: M. Zaleski, Formy pamięci, Gdańsk 2004, s.11).