ANIELE BOŻY, STRÓŻU MÓJ
1977Jacek Bromski
Pewien urzędnik marzy, by wspiąć się po kolejnych szczeblach kariery. Któregoś dnia pojawia się szansa na awans, a wraz z nią Anioł Stróż, który będzie śledził wszystkie jego poczynania, towarzyszył mu na każdym kroku i donosił...
Dwudziestominutowy film fabularny Jacka Bromskiego powstał pod opieką artystyczną Wojciecha Jerzego Hasa w roku 1977. W 1978 roku późniejszy twórca Anatomii zła (2015), absolwent polonistyki i malarstwa, ukończył studia na Wydziale Reżyserii. W polskiej kinematografii dominował wówczas nurt określany jako "kino moralnego niepokoju". Rok wcześniej Krzysztof Kieślowski zrealizuje Spokój i Bliznę (1976), a następnie Amatora (1979). Na ekranach kin oglądać można najważniejsze filmy nurtu - Barwy ochronne (1976) Krzysztofa Zanussiego i Człowieka z marmuru (1976) Andrzeja Wajdy, a Feliks Falk kręci Wodzireja (1977). Twórcy usiłują opowiedzieć o rzeczywistości nie przedstawionej, opisać mechanizmy rządzące społeczeństwem w systemie totalitarnym. Panuje tonacja serio i gorzka ironia.
Tylko z pozoru film Bromskiego nie ma związku z "moralnym niepokojem". Z dzisiejszej perspektywy stanowi jednak ciekawe dopełnienie tego nurtu. Opowiada przecież o absurdalnej sytuacji człowieka zagubionego, uwikłanego w system, z góry skazanego na porażkę, ponieważ reguły rządzące światem są niejasne, nie sposób ich odkryć i zrozumieć. Jest to człowiek całkowicie zależny od łaski i niełaski decydentów. Nie wie, kiedy i gdzie wykonuje dyskredytujący go fałszywy ruch.
Bromski nigdy jednak nie włączył się w nurt moralnego niepokoju. W wywiadach, a przede wszystkim w pierwszym pełnometrażowym filmie, musicalu na motywach książki Lewisa Carrolla (Alicja, 1980, wspólnie z Jerzym Gruzą) dystansował się od niego. Maciej Maniewski zauważał na łamach "Kina", że "już w chwili debiutu postawił na kino, które najłatwiej poddaje się wszelkiego rodzaju atakom. Pretensje dotyczą głównie tego, czego w filmach Bromskiego nie było. Bo nie broniło ich żadne posłannictwo ani misja. Nie chciały zbawiać, nawracać, ani demaskować, ani epatować intelektualnym wnętrzem." ("Kino" 1999, nr 7-8).
Również etiuda szkolna Bromskiego zdaje się nie wyrażać afirmatywnego stosunku do "kina moralnego niepokoju". Reżyser sięga bowiem po chwyty obce twórcom nurtu. Należy do nich przede wszystkim element komediowy, który za czasem stanie się istotnym rysem kina Bromskiego. Na charakter Aniele Boże... ogromny wpływ miały decyzje obsadowe. Pierwszoplanową rolę zagrał w nim Jerzy Matula, wieloletni profesor Szkoły Filmowej, wielokrotnie wcześniej i później obsadzany przez studentów. Bromski wykorzystuje jego vis comica i umiejętność wywoływania w odbiorcach empatii. Kilkakrotnie jeszcze puszcza do widzów oko, używając muzyki jednego z najbardziej znanych kompozytorów muzyki filmowej na świecie, odwołując się do znanej niemal każdemu dziecku modlitwy. Anioł Stróż ma jednak w etiudzie Bromskiego twarz szpicla.