DZIECI LUBIĄ MISIE, MISIE LUBIĄ...
2006Marta Stróżycka
Film o dziecku, które spało sobie spokojnie w swoim łóżeczku, dopóki nie pojawiła się ONA....
Dziecięcy pokój wypełniają zabawki, ozdoby i niebieskie światło, które odbija się od białych ścian i czyni wszystkie przedmioty niemal czarnymi. Na półkach śpią pluszowe misie i lalki, które autorka etiudy pokazuje w bliskich planach. Kolorowe szkiełka podwieszone pod sufitem brzęczą delikatnie. Malca w łóżeczku otacza cisza i spokój. To jednak tylko pozory. Maluch wierci się w pościeli, a cienie na ścianach zaczynają swój taniec. Pluszowy miś ożywa. Przez otwarte okno wpada wiatr, rozlega się płacz dziecka. Miś zakrada się do pokoju i porywa malca.
Już w tych pierwszych ujęciach filmu autorka zaczyna grać z konwencjami kina fikcjonalnego: horroru i animowanej dobranocki dla dzieci. W tytule nawiązuje do jednej z najbardziej znanych polskich animacji lalkowych Misia Uszatka, w której bohater, mały miś z klapniętym uszkiem, śpiewał: "Dzieci lubią misie, misie lubią dzieci". Z kolei w sposobie budowania napięcia oraz w graficznej formie napisów - czerwonych, jakby porozdzieranych - czerpie niewątpliwie z kina grozy. Niewinnie rozpoczynająca się opowieść o dziecku dla dzieci, szybko traci swój charakter. Skrzypią drzwi, w oddali wyją psy, firanka powiewa w otwartym oknie. W pierwszej po napisach scenie filmu widzimy pluszowego misia wracającego za szkoły. Dziewczynka-miś kredą na ścianie rysuje swój portret z kwiatkiem. Uwagę pluszaka przykuwają drzwi domku, spod których wydobywa się niebieskie światło i czyjś głos. Po pełnej napięcie chwili drzwi uchylają się i oczom ciekawskiego misia i widza ukazuje się osobliwa i przerażająca scena: miś z prologu trzyma w dłoniach płaczącą jak dziecko lalkę i coś szyje. Głos malca wydaje się coraz bardziej przytłumiony. W kulminacyjnej scenie filmu Marta Stróżycka buduje napięcie za pomocą serii ujęć w bardzo bliskich planach oraz świdrującej muzyki, w którą wplecione zostało rozpaczliwe łkanie.
Dzieci lubią misie... to nie tylko gra z konwencjami kina animowanego i kina grozy. Autorka zdaje się opowiadać o skomplikowanym świecie dziecięcej wyobraźni i relacji pomiędzy dzieckiem a światem dorosłych. We śnie dochodzą do głosu dziecięce lęki, które przybierają konkretne kształty. Strach staje się istotnym składnikiem doświadczenia konstytuującego osobowość, o czym od wieków wiedzieli twórcy baśni, umieszczający w swych opowieściach czarownice, groźne wilki i potwory. A może opowieść Stróżyckiej wcale nie jest snem. Może traktuje o stosunku dorosłych do dzieci... Wówczas byłaby jeszcze bardziej przerażająca.