SEANS W KINIE TATRY
2010Igor Chojna
Dariusz Ambroszczyk prowadzi jedno z najstarszych łódzkich kin - "Tatry". Jest szefem obiektu, a zarazem jego jedynym pracownikiem, w związku z czym do jego obowiązków należy sprzedawanie biletów, wpuszczanie na widownię, jak również wyświetlanie filmów. Pan Dariusz codziennie uparcie wyczekuje widzów, którzy jakby zupełnie zapomnieli o jego kinie, odwiedzając je jedynie od przypadku do przypadku. Do mężczyzny zaczyna docierać, że kino, będące sensem jego życia, powoli chyli się ku upadkowi.
Szkolny dokument Igora Chojny wpisuje się w nurt dokumentalnej obserwacji, którego mistrzem i patronem w historii polskiego filmu niefikcjonalnego był bez wątpienia Kazimierz Karabasz. Autor Muzykantów realizował pierwsze filmy utrzymane w tej poetyce w latach 60. Z czasem publicyści i historycy kina zaczęli używać określenia "szkoła Karabasza". Choć film Chojny nie powstał pod opieką artystyczną twórcy Roku Franka W. (sprawowali ją Mirosław Dembiński i Maciej Drygas), to stanowi twórczą kontynuację szkoły, która okazała się jedną z najbardziej żywotnych formuł w historii polskiego dokumentu. "Obserwować to znaczy patrzeć intensywnie, w skupieniu, z uruchomioną pamięcią emocjonalną. Ale nawet wówczas, w obserwowanych zdarzeniach można dostrzec niezbyt wiele, jeżeli nie posiadamy wrażliwości na szczegół. Reżyser bez tej wrażliwości, to jak człowiek tracący wzrok, który dostrzega tylko kontury rzeczy." (K. Karabasz, Cierpliwe oko, Warszawa 1979, s. 47). Kolejne pokolenia sięgały po metodę "cierpliwego oka", dokonując jej modyfikacji, usiłując wyrazić w swych filmach własny stosunek do rzeczywistości.
Z okruchów codzienności, pilnie odnotowywanych detali Igor Chojna buduje portret pana Dariusza, łódzkiego kiniarza, i ukochanego przez niego kina "Tatry". Młody twórca korzysta z metody Karabasza, ale przyporządkowuje ją własnemu widzeniu świata. Inaczej niż w zdecydowanej większości dokumentów mistrza, w niemal każdej scenie filmu silnie odczuwalna jest obecność kamery. Towarzyszy bohaterowi i z pewnością zmienia pewne jego zachowania. Wydaje się jednak, że panu Dariuszowi udaje się zachować suwerenność. Z potencjalnymi widzami kinowymi rozmawia jak zawsze dość obcesowo, kobiecie w biurze szczegółowo relacjonuje problemy z nadmiarem rzeczy we własnym mieszkaniu, długo wywodzi się o tym, że nic już mu się nie chce, przemawia do swoich psów. Tylko czasami uśmiecha się bezradnie do obiektywu, czasami spogląda w stronę kamery, jakby szukając pomocy w rozwiązaniu drobnych problemów dnia codziennego.
Przyglądamy się prywatności bohatera, zwyczajnym czynnościom jak przygotowywanie posiłków, spacery z psami. Kamera rejestruje czas spędzany przez niego na kanapie - czas, zamyślenia smutku i samotności, którą nieco rozpraszają dwa biegające po mieszkaniu kundelki. Większość scen Seansu... rozgrywa się jednak w kinie i w biurze. Pan Dariusz siedzi w foyer, siedzi przed budynkiem na wystawionym fotelu. W pierwszej scenie układa puszki z filmami, wymienia tytuły, o niektórych krótko opowiada swojemu współpracownikowi. W ostatnim ujęciu ukazane zostaje podwórko kina zasłane puszkami z taśmą filmową, których nikt już nie potrzebuje. Pan Dariusz coraz bardziej pogrąża się w marazmie, a mimo to nadal większość czasu spędza na czekaniu. Wciąż czeka na widzów, którzy dawno odeszli do wygodnych multipleksów, gdzie nawet dla jednego widza odbywa się seans. Czeka na niemożliwe - na powrót przeszłości. Jedna z końcowych scen filmu ukazuje bohatera w pustej sali kinowej, gdy na ekranie telewizora ogląda stary film, na którym widzi swoich dziadków - uśmiechniętych, radosnych. "Jakby tak człowiek mógł wskoczyć teraz w ten telewizor i się znaleźć w latach takich. (…) Mój Boże, już wszyscy nie żyją..." - stwierdza.
Kilkakrotnie w filmie powracają ujęcia ukazujące kino z zewnątrz: charakterystyczny szyld, stary odrapany budynek, parkowe drzewa za płotem, duże podwórko przed wejściem. Choć w centrum miasta, znajduje się ono jakby na uboczu. Położenie kina w przestrzeni miejskiej oddaje jego miejsce w zmieniającym się nieustannie kulturalnym pejzażu Łodzi.
Tatry założone w roku 1910 przetrwały nieco ponad sto lat. 21 listopada 2018 na profilu facebookowym kina pojawił się post: "Kino nieczynne do odwołania". Może za kilka miesięcy, rok znów będzie można pójść na seans do kina Tatry.