KSIĘŻYC
1973Andrzej Barański
Akcja etiudy Andrzeja Barańskiego ze zdjęciami Zbigniewa Rybczyńskiego toczy się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Bohater błąka się po mieście. Zakradając się do mieszkań, przywłaszcza sobie jedzenie, cudze żony, drobne przedmioty. Szybko orientujemy się jednak, że odbieranie innym ich własności nie jest głównym celem wędrówek bohater. Tymczasem miasto przygotowuje się do ewakuacji. Wszyscy mieszkańcy mają przenieść się na Księżyc. W charakterze strażnika zostanie na Ziemi tylko jeden człowiek.
Film otwiera wyraźnie wydzielony prolog. Nocne, pogrążone w czerni niebo rozświetla od czasu do czasu wystrzeliwana raca. Narracyjny sens tej sceny stanie się jasny dopiero w finale etiudy, gdy znów światła rozbłysną na tle czerni. Znaczenie metaforyczne nadają jej słowa z offu: "Ludzie pną się coraz wyżej. Każdy chce więcej, lepiej, inaczej. Na łeb, na szyję. Nie biorę udziału w tym wyścigu. Jego trasę znaczą porzuceni, opuszczeni, marnotrawstwo. Ludzie są rozrzutni, pędząc przed siebie zostawiają trochę potłuczone, ledwo nadgryzione jabłka". Subiektywna kamera ukazuje kolejno bezdomnego psa, samotnego chłopca. Słyszymy monolog bohatera, który podsumowany zostaje zdaniem: "Zajmuję pozycje, które inni już dawno opuścili". Staje się ono uzasadnieniem zaskakujących zachowań mężczyzny, które obserwować będziemy w kolejnych scenach. Wchodzi on do mieszkania, zagląda do szafek, słoików. Szuka czegoś do jedzenia i picia. W innym mieszkaniu dojada porzucony posiłek. W następnym "doczytuje" gazetę. W kolejnym współżyje z przypadkową kobietą. Po długiej włóczędze trafia do własnego domu. Chce zostać przy żonie. Wie, że by zrealizować swój plan, musi podjąć pracę. Trafia na porzucone przez kogoś stanowisko kierownicze. Wkrótce wezwany zostaje przez tajemniczego decydenta. W drodze do biura słyszy komunikat radiowy: "Nadajemy kolejny komunikat. Jak wynika z ostatnich doniesień agencyjnych, o godzinie 14:00 w drodze na Księżyc znajdowało się będzie już około 3/4 mieszkańców Ziemi. Według zgodnych opinii fachowców uważa się, że cała akcja powinna zakończyć się przed 20:00." Bohater otrzymuje odzież ochronną, buty filcowe, gumiaki, kożuch i klucze do wszystkich zamknięć i kłódek na kuli ziemskiej oraz dobrze płatną pracę ostatniego strażnika. W końcowych scenach filmu widzimy samotnego bohatera na ławce, a z offu płynie ostatni fragment monologu: "Przyjaciele! Powiedzcie, po której stronie ulicy Piotrkowskiej mam chodzić, żeby spotkać kogoś w sobotnie popołudnie. To tylko chciałem powiedzieć. Reszta była pretekstem."
Monolog bohatera zahacza opowieść w konkretnej rzeczywistości. Dzięki jego ostatnim słowom staje się ona metaforą samotności, zmienności ludzkiego losu, trudności ze znalezieniem własnego miejsca na ziemi i roli w życiu. Współczesne miasto jawi się jako przestrzeń opuszczona, w której każdy może w każdej chwili zostać kimś innym: włóczęga przykładnym mężem, a złodziej strażnikiem. Konwencja science fiction, użyta przez Barańskiego w formie szczątkowej, jest kostiumem dla zobrazowania alienacji i niestabilnej tożsamości dzisiejszego człowieka. Szkolne filmy reżysera to impresje filozoficzne, egzystencjalne, w których reżyser wyraźnie wykazuje skłonność do ujęć ironicznych. "Kino Barańskiego - pisał Jan F. Lewandowski - unika gwałtowności, przesady i wszelkiej skrajności. Jest w tym pewien paradoks zważywszy, że kilkanaście lat temu etiudy szkolne Barańskiego zapowiadały szyderczego pamflecistę." (Jan. F. Lewandowski, Spokojne kino Barańskiego, "Film" 1983, nr 44)