TOMBOLA
1963Edward Bernstein
Na strzelnicy dla amatorów pojawia się profesjonalista - myśliwy. Kolejne cele znikają z półek. Ostatnim eksponatem do ustrzelenia okazuje się sam właściciel. Zastrzelony znika z kadru jak wszystkie pozostałe trofea myśliwego, lecz po chwili wraca w roli myśliwego.
Jedno wnętrze, dwóch aktorów, pięć minut projekcji. Tombola to właściwie drobiazg filmowy, rodzaj żartu utrzymanego w poetyce charakterystycznej dla etiud przełomu lat 50. i 60. Dwaj ludzie z szafą (1958) czy Rondo (1958) również łączą komizm, często sytuacyjny, z surrealizmem. O ile jednak źródła humoru w przywołanych etiudach są zróżnicowane, to w Tomboli rodzi się on przede wszystkim z odwołań do konwencji slapsticku, do zabiegów, które w pierwszych latach historii kina oczarowywały widzów. Przedmioty znikają i pojawiają się niczym w krótkich filmach pionierów kinematografii. Charakteryzacja Henryka Kluby, grającego rolę właściciela strzelnicy, wskazuje jednoznacznie na inspirację Chaplinem: kapelusik, krótki wąsik, poczernione brwi, wyrazista gestykulacja i mimika. Bohaterowie Edwarda Żebrowskiego nie są jednak postaciami chaplinowskimi w sensie ścisłym. W Tomboli nie ma miejsca na rozbudowanie ich historii, na komplikacje wizerunku. Żebrowski nie próbuje połączyć tego, co śmieszne z tym, co tragiczne. Postać chaplinowskiego trampa funkcjonuje w filmie na zasadzie znaku, który ma odsyłać widza do bogactwa znaczeń, bez konieczności bezpośredniego odnoszenia się do nich. Staje się sygnałem komizmu opartego na mimice, geście i sytuacji. Tombola to film niemy, ale bez trudu możemy wyobrazić go sobie z muzyką graną na żywo podczas seansu, dostosowaną do rytmu poruszających się bohaterów.
Tombola to etiuda bliska stylistycznie zrealizowanym niemal w tym samym czasie Ssakom (1962) Romana Polańskiego. W obu w pierwszoplanowe (w przypadku etiudy Żebrowskiego jedyne role) wcielają się Henryk Kluba i Michał Żołnierkiewicz. Choć opowieść późniejszego autora Noża w wodzie rozgrywa się w zupełnie innej przestrzeni, na pozór przynajmniej otwartej, to oba filmy opisują w gruncie rzeczy podobną międzyludzką relację, opartą na nieustannej zamianie ról i walce o dominację. Wydaje się jednak, że w etiudzie początkującego reżysera istotniejszy w grze prowadzonej między dwojgiem ludzi jest los, wygrana na tytułowej tomboli. Twórcy obu filmów posługują się przy tym zbliżoną stylistyką, naśladującą slapstick z jego humorem i specyfiką gry aktorskiej. Marek Hendrykowski pisał, że Polański "wykorzystał wypracowaną przez siebie przy okazji Dwóch ludzi z szafą konwencję filmowej etiudy w sposób najpełniejszy z możliwych, to znaczy angażując w maksymalnym stopniu grę wyobraźni, poetycką wizję świata i element improwizacji umożliwiający jej wykreowanie. Dotyczy to w tym samym stopniu zaczerpniętego z burleski slapstickowej stylu gry aktorskiej, w której znalazło się miejsce na błazenadę i happening (...), co sposobu opowiadania obywającego się bez jakichkolwiek schematycznych fabularnych uzasadnień i - śladem Dwóch ludzi z szafą - swobodnie przechodzącego od jednego epizodu do drugiego." ("Images" 2011, nr 17-18, s. 193-194).