ARIA DLA SZATNIARZA
2009Mark Wegner
Staszek pracuje jako szatniarz w operze. Jest poczciwy i usłużny, mimo to smutny i samotny. Długie godziny spędza w szatni, układając numerki na blacie, przysłuchując się rozmowom innych pracowników teatru, oczekując nadejścia widzów i chwili, gdy będzie mógł przynieść herbatę ukochanej diwie. Wydaje się, że przestrzeń teatru podzielona została na dwa rozłączne obszary - wielkiej sztuki i zwyczajności. Staszek doskonale zdaje sobie sprawę, że przynależy do drugiej z nich, choć nici namiętności - miłości do śpiewu i do kobiety - łączą go z pierwszą.
Mark Wegner sięgnął po kino gatunkowe, co należy wśród studentów do rzadkości; posłużył się gatunkiem szczególnym, niemal nieobecnym w realizacjach szkolnych, silnie skonwencjonalizowanym, jakim jest musical. W pierwszych ujęciach jest on ledwie antycypowany. Przyglądamy się Staszkowi w jego mieszkaniu. Kładzie się na kanapie z książką - Kroniką opery - w ręku. Sposób ustawienia kamery umieszczonej wysoko, obserwującej z ukosa oraz scenografia, która nie ukrywa swej sztuczności, zdradzają, że nie będzie to realistyczna, społeczna opowieść o samotnym starym kawalerze. Jeszcze kręcone z dystansu lub z góry ujęcia we foyer teatru nie pozwalają ostatecznie zidentyfikować gatunku. Dopiero gdy po raz pierwszy bohater zaczyna śpiewać i tańczyć dostrzegamy, że charakter wcześniejszych ujęć użytych do obyczajowej obserwacji jest typowy dla musicalu, pozwala bowiem zobaczyć choreograficzne układy, uchwycić ich dramaturgię. Scenografia nie stwarza wrażenia naturalnego wnętrza, przeciwnie - twórcy podkreślają przede wszystkim jej walory estetyczne oraz typową dla muzycznych przedstawień teatralnych iluzję. Dominacja estetycznej funkcji przestrzeni i inscenizacji widoczna będzie szczególnie w scenie próby, gdy bohater w żółtej koszulce podchodzi z herbatą do śpiewaczki i nagle burzy zaplanowana kolorystyczną harmonię pomiędzy sceną a widownią. Ogromny dystans przestrzenny pozwala dostrzec znaczenie barw i geometrię scenografii, lecz nie pozwala zobaczyć emocji. O uczuciach w musicalu się śpiewa.
Staszka otacza grupa roztańczonych dziewcząt, sprzątaczki i szef ochrony stanowią chór. Szatniarz wreszcie może wyśpiewać, co mu w duszy gra. Marzy mu się dziewczyna, którą pokocha i ona pokocha jego i która nie będzie jego matką. W etiudzie jeszcze trzykrotnie główny bohater będzie śpiewał. Za każdym razem tekst utworu posuwał będzie naprzód akcję i dopełniał charakterystykę postaci. Trzykrotnie zawieszona zostanie konwencja realistycznego opowiadania filmowego. Choć etiuda Wegnera, to bez wątpienia żart z reguł gatunku i przyzwyczajeń widza, to ostatecznie w opowieści zwyciężą prawidła musicalu, o których Rick Altman pisał: "Jeśli musical stale stwarza wrażenie, że świat jest dobrym miejscem do tego, aby na nim przebywać, pełnym szczęśliwych ludzi gotowych tańczyć i śpiewać w każdym momencie, to dzieje się tak dlatego, że musical obraca każdą sytuację w święto. Każda scena wnosi swój wkład w upragniony ogólny efekt, który jest ważniejszy niż każdy poszczególny dialog, postać czy działanie" ("Kino" 1987, nr 6).