UŚMIECH ZĘBICZNY
1957Roman Polański
Rok 1954 - to wtedy Roman Polański zdaje egzaminy do łódzkiej Szkoły Filmowej, gdzie rozpoczyna naukę na wydziale reżyserskim. Niestety, pierwsza ze zrealizowanych przez niego etiud (inspirowany dramatycznym zdarzeniem z własnej biografii Rower [1955]) nie zachowała się. Szczęśliwie, z kolejnymi sześcioma produkcjami szkolnymi młodego reżysera los obszedł się znacznie łaskawiej. Uśmiech zębiczny powstał w roku 1957 (na drugim roku studiów), a jego uczelnianą inspiracją były zajęcia odbywane przez studentów z Andrzejem Munkiem. Sformułowane przez niego zadanie wiązało się z realizacją krótkiej formy, która w jakiś sposób dotyczyłaby "uśmiechu". W blisko dwuminutowej, niemej etiudzie Polański udowadnia, że nie bardzo interesują go najbardziej oczywiste konotacje związane z tym pojęciem - nie jest więc ani wesoło, ani przyjemnie. Zamiast tego: późny wieczór, klatką schodową idzie w dół postawny mężczyzna (Nikola Todorow) w ciemnym płaszczu, z przewieszonym przez szyję białym szalem. Już ma zniknąć z kadru, gdy coś (ciekawość? a może wcześniejsze doświadczenia?) każe mu zajrzeć przez niewielkie okienko w ścianie. Za okratowaniem, po skierowaniu wzroku w dół wysokiego pomieszczenia, odnajduje to, co zapewne miał nadzieję odnaleźć - czyli widok roznegliżowanej lokatorki w łazience. Podglądacza płoszy mężczyzna (niewykluczone, że małżonek kobiety), który wystawia przed drzwiami mieszkania puste butelki na mleko. Ponowne spojrzenie w wiadomym kierunku przynosi co najmniej rozczarowanie: to widziany przed momentem mężczyzna myje zęby. I chyba nieprzypadkowo zadziera głowę ku górze, jakby dawał znać, że dobrze wie o natręcie. Ten odchodzi. Gdzie tu jednak zadany w szkole "uśmiech" (neologicznie "zębiczny" - to już inwencja młodego reżysera)? W dwóch ujęciach, dających dobre pojęcie o nastroju tej etiudy. Najpierw lubieżny uśmieszek pojawia się na ustach podglądacza (filmowanego zza kraty, co wzmaga poczucie nieprzyzwoitości tego momentu). Niedługo później trudno przeoczyć twarz drugiego mężczyzny - myjąc zęby, w mimowolny sposób je odsłania i robi się nieco… złowrogi. Próżno więc, jak zostało wspomniane, szukać tu uśmiechu, który przynosiłby ze sobą aurę odprężenia. Nie bez przyczyny Jerzy Toeplitz (w latach 1957-1968 rektor Szkoły Filmowej) stwierdził: "Już w swych pierwszych etiudach Uśmiech zębiczny i Rozbijemy zabawę [Roman Polański] akcentował własne, autorskie widzenie świata" [Filmówka. Powieść o łódzkiej Szkole Filmowej, red. K. Krubski, M. Miller, Z. Turowska, W. Wiśniewski, Warszawa 1998, s. 112]. Własne - czyli z dala od schematu.