MIASTO UCIECZKI
2006Wojciech Kasperski
"Tragicznie zakończyły się studenckie juwenalia w Łodzi. Dziewiętnastoletni ochroniarz zginął, a dwudziestotrzyletnia dziewczyna jest w agonii. Trafiły ich kule łódzkich policjantów wezwanych do rozpędzenia w nocy z soboty na niedzielę rozwścieczonych pseudokibiców Widzewa, którzy zaatakowali bawiących się studentów. Policja twierdzi, że użyła ołowianej amunicji zamiast gumowej przez pomyłkę" [H. Kittel, Krwawe święto studentów, "Rzeczpospolita" 2004, nr 3222, s. X1]. Podobnie brzmiących doniesień, po nocy z 8 na 9 maja 2004 roku, ukazało się w polskiej prasie znacznie więcej. Po dwóch latach, nawiązującą do feralnych zdarzeń fabularną etiudę nakręcił Wojciech Kasperski - tak powstało Miasto ucieczki. Miasto - w którym się ucieka? do którego się ucieka? z którego się ucieka?
Tomek (rola Eryka Lubosa) raczej się nie uśmiecha - wiecznie zacięty wyraz twarzy zdradza, że kipią w nim gwałtowne emocje. Sporo zdradzają retrospekcje (opatrzone komentarzem bohatera): w dzieciństwie chciał być sportowcem, ale trudno o to, gdy z trudnością wykonuje się czyjekolwiek polecenia. Z murawy przeniósł się więc w inne rejony stadionu i został oddanym kibicem łódzkiego Widzewa. Kiedy klub stanął przed widmem spadku do niższej ligi, Tomek postanowił kupić broń. "Koniec pedalstwa - mówi swemu najlepszemu przyjacielowi, Kacprowi (Wojciech Żołądkowicz) . - Ja na tym meczu rozpętam wojnę. Psy strzelają do nas, to my teraz będziemy strzelać do psiarni. To jest moja odpowiedź na to, że lecimy do drugiej ligi". W innym momencie wypłynie z bohatera fala rozgoryczenia, może nawet lepiej tłumacząca jego gwałtowne zamiary: "Wyjazdy, mecze, oprawy, ustawki, zadymy… Po co?". Po co, skoro drużyna idzie na dno? Rzecz w tym, że w pomeczowym starciu z policją ginie Kacper - ten, który pomysłowi z bronią ostro się sprzeciwiał. Wszystko nie tak, albo lepiej: nie takie proste.
Trudno nie docenić realizacyjnej sprawności, jaka przebija przez wielokrotnie nagradzane Miasto ucieczki. Etiuda "nieduża" czasowo, ma w sobie spory rozmach, widoczny zwłaszcza w finałowych sekwencjach, ilustrujących starcia policji z kibicami. Dokumentalnego oddechu przydają tym fragmentom autentyczne (tak się przynajmniej wydaje) zapiski wideo z 2004 roku: czarno-białe, chropowate w formie, udanie wplecione w tkankę całego filmu. Dobrze "zagrano" też dźwiękiem - niespieszna, podszyta niepokojem muzyka nagle urywa się, dając wybrzmieć policyjnym strzałom (zarejestrowanym przez uliczną kamerę - bez finezji, ale za to z surową wiarygodnością).
Nie jest, na szczęście, Miasto ucieczki próbą prostego sfilmowania prasowych doniesień. O łódzkich zdarzeniach widz dowiaduje się zresztą dopiero po ostatnim ujęciu - gdy ma już w głowie historię Tomka. I nagle okazuje się to wszystko: nie takie proste.