WOLNA SOBOTA
1977Juliusz Machulski
Młoda kobieta i znacznie starszy od niej mężczyzna wyjeżdżają do domku letniskowego. Sielska atmosfera wolnej soboty nie zapowiada dramatu, który rozegra się pomiędzy parą. Filmowa adaptacja opowiadania Kazimierza Orłosia.
Oleńka od pewnego czasu jest kochanką Kazimierza, zamożnego ginekologa. W wolną sobotę wyruszają wspólnie do domku letniskowego. Mężczyzna zabiera ze sobą wędkę. Jest ciepło, świeci słońce. Przemierzają wąskie, podmiejskie drogi. Wydaje się, że czeka ich kolejna upojna randka. Gdy jednak docierają na miejsce, Kazimierz rozpościera na stole prześcieradło i układa na nim narzędzia chirurgiczne. Ze skąpych dialogów widz dowiaduje się, że wyjechali za miasto, by lekarz usunął ciążę, w którą zaszła z nim Oleńka. Obojętny i chłodny mężczyzna dokonuje zabiegu i zostawia zrozpaczoną dziewczynę samą w domku. Z wianuszkiem złowionych ryb wraca do rodziny. Czeka na niego syn, żona i para znajomych, z którą małżeństwo grywa w karty.
Juliusz Machulski, reżyser etiudy, wówczas jeszcze adept sztuki filmowej i grywający w filmach nieco starszych kolegów aktor (znakomita rola Romka Januchty w Personelu Krzysztofa Kieślowskiego, 1976) już wkrótce zadebiutuje surrealistyczną komedią w stylu retro Vabank (1981) i stanie się mistrzem kina gatunkowego, przede wszystkim komediowego. Wolna sobota nie zapowiada jednak tej drogi artystycznej Machulskiego. Bliżej jej do filmów kina moralnego niepokoju, w którym grywał, niż jego dzieł reżyserskich. Z czasem będzie się właśnie od tego nurtu dystansował: „Komedia jest bardzo wdzięcznym i szlachetnym gatunkiem. Rozbawić człowieka jest znacznie trudniej niż zmusić do płaczu czy przestraszyć. Cała szkoła moralnego niepokoju nie jest warta jednego filmu Barei.” („Wprost” 2009, nr 3).
Etiuda pozostaje jednak świadectwem znakomitego warsztatu reżysera. W krótkiej, zaledwie dziewięciominutowej formie opowiada tragiczną historię miłosną, przy czym autor filmu nie rozrywa tkanki spójnego, zachowującego jedność czasu i i miejsca, dramatu. Pierwsze sceny ukazują przygotowania do wyjazdu, stanowiąc dramaturgiczny prolog dla zasadniczej sekwencji, która rozgrywa się na letnisku. Podczas podróży zza kadru dobiega dialog zastępujący retrospekcję, dzięki któremu poznajemy początki znajomości pary. W prologu kamera nie ukazuje twarzy bohatera. Dopiero następne zdarzenia wyjaśnią ten nietypowy sposób wprowadzenia postaci. Kazimierz ukrywa przed światem nie tylko swój związek z Olą, lecz także plan przeprowadzenia nielegalnej aborcji. Jeszcze pierwsze ujęcia w domku wskazują na to, że to tylko kolejna schadzka. Ujawnienie prawdziwego powodu wyjazdu za miasto odsłania ich emocje: oziębłość i pośpiech Kazimierza, strach i osamotnienie Oleńki. W epilogu bohater radośnie witany przez syna, wraca na łono rodziny. W stosunkowo długiej scenie obserwujemy lekarza i jego bliskich w ogrodzie. Kamera stopniowo oddala się, ukazując coraz szerszy plan. Pozory przyzwoitego, mieszczańskiego życia zostają zachowane, ale niepokój, potęgowany przez powracający w filmie motyw muzyczny, pozostaje, a tytuł etiudy zyskuje ironiczny wydźwięk.