ECHO
2008Magnus von Horn
Echo, fabularna etiuda Magnusa von Horna, w przejmujący sposób podejmuje temat zbrodni, jakiej dopuściło się dwóch nastolatków na swej koleżance. Groza tej opowieści wydaje się tym większa, że o wszystkich zdarzeniach (nie tylko tych związanych z samym morderstwem) dowiadujemy się post factum - gdy niczego nie da się już cofnąć, a jedynym kluczem do przeszłości jest wyobraźnia lub próba dosłownie rozumianej rekonstrukcji. Najpierw o tej pierwszej.
W nieruchomym kadrze siedzą rozdzieleni domowym stołem małżonkowie. Z krótkiej, podszytej nerwowością rozmowy wynika, że niedługo wcześniej dowiedzieli się o czymś, co w dramatyczny sposób związane jest z ich synem (on: "Jeśli mi powie, że to zrobił - w co ja nie wierzę… - ale jeśli powie, że to zrobił, to będzie musiał ponieść konsekwencje", ona: "Nie wyślemy mu nawet na paczkę papierosów"). W jaki sposób (w jakich okolicznościach) dotarła ta informacja, czego dotyczy - tego widz nie wie. Scena następna - dwóch chłopaków (dobre role Radomira Rospondka [Arek] i Marka Kossakowskiego [Damian]) w radiowozie, jeden pociera obolałą dłoń: "następnym razie pamiętaj, żeby nie walić w ściany, tylko w kogoś" - "tam nie było nikogo" - co zdarzyło się (prawdopodobnie) w areszcie? Widać tylko efekt, reszta do wyobrażenia. Jest i wspomniana rekonstrukcja, nadzorowana w strugach deszczu przez policyjnego psychologa (świetny Piotr Skiba) - krok po kroku, w krajobrazie ponurego żwirowiska, wychodzą na jaw kolejne etapy brutalnego mordu. Tu jednak również ma się wrażenie, że wiele pozostaje w ukryciu i niedopowiedzeniu. Niczym innym, jak znakiem zapytania, cała ta sekwencja się kończy: [pyta psycholog] "Arek, namawiałeś Damiana, żeby…" - [kamera panoramuje w prawo na chłopaka - i cięcie]. Końcówki zdania, tym bardziej odpowiedzi - brak. Trochę tak, jakby w kulminacyjnym momencie zabrakło ekipie archiwizującej rekonstrukcję taśmy filmowej.
Całość kończy scena spotkania skutego kajdankami Arka z rodzicami zabitej dziewczyny. Konfrontacja trudna do werbalnego opisu, bo to szaleństwo zmieszane z niewysłowionym bólem. "Dlaczego odebrałeś nam naszą córkę? - pyta wprost matka (rola Doroty Segdy) - Może Wiktoria coś ci zrobiła złego w szkole?". Zamiast wyjaśnienia: wykrzywiający ciało krzyk, a po chwili (ponownie) ostre cięcie. Koniec (wielokrotnie nagradzanej w Polsce i za granicą) etiudy, która z dręczącej niewiedzy uczyniła swój największy atut.