PIEKŁO I NIEBO
1989Tomasz Dobrowolski
Etiuda przedstawia pracę górników w kopalni węgla kamiennego.
Temat górnictwa to jeden najczęściej pojawiających się wątków w powojennym polskim filmie dokumentalnym. Zwykle był wykorzystywany w celach propagandowych, choć jeden z pierwszych obrazów górniczego trudu – film Natalii Brzozowskiej Kopalnia – to wyszukany formalnie dokument, czerpiący z radzieckiej awangardy, precyzyjnie skonstruowany, opatrzony uniwersalizującym przesłaniem. Został potępiony podczas Zjazdu filmowców w Wiśle, na którym proklamowano socrealizm. W latach 70. dokumentaliści powrócili do poszukiwań artystycznych w filmach poświęconych pracy górników, odnosząc się jak Wojciech Wiszniewski w Opowieści o człowieku, który wykonał 552% normy i Sztygar na zagrodzie polemicznie do zafałszowanego obrazu górników-przodowników pracy.
To właśnie do tej tradycji dokumentu kreacyjnego nawiązuje Tomasz Dobrowolski i mimo pewnych mankamentów technicznych (film urywa się gwałtownie, jest pozbawiony plansz z napisami) jego etiuda wydaje się interesującym jej dopełnieniem. Obraz pracy górników buduje z dźwięków jej towarzyszących. Traktuje je w sposób selektywny i przetwarza: dźwięki kroków, fedrowania, szczęk metalowych części urządzeń górniczych zostają wyeksponowane, słowa górników, choć słyszalne, pozostają niezrozumiałe. Ciężki oddech bohaterów staje się dźwiękowym lejtmotywem. Muzyka współczesna stapia się z odgłosami pracy. W finale zapada cisza. Warstwę wizualną etiudy Dobrowolski konstruuje z ujęć przemieszczających się korytarzami górników i wagonów. Nieustanny ruch bohaterów i obiektów, eksponujący tempo pracy, zderza z bliskimi planami grzęznących w błocie butów i kapiącej z urządzeń wody. Film otwiera długie ujęcie zjeżdżającej windy – przez metalowe okratowanie przebłyskuje co jakiś czas światło. W ciemnym korytarzu migają górnicze czołówki. Szersze plany ukazujące pracujących ludzi zderza z detalami ich rąk, butów oraz kopalnianej infrastruktury. Dzięki temu obraz wydaje się niezwykle dynamiczny i niepokojący zarazem. Kilkakrotnie powracają statyczne ujęcia górników jadących podziemną kolejką – portrety zmęczonych twarzy.
Dobrowolski, autor zdjęć i reżyser, realizuje swój film u progu wolności – w roku 1989, ponad czterdzieści lat po znakomitej Kopalni. Warunki pracy górników niewiele się zmieniły. Ich praca wciąż wiąże się z ogromnym wysiłkiem i ryzykiem. I podobnie jak w filmie Brzozowskiej, nadal czuwa nad nimi święta Barbara, której figurę mijają zjeżdżając na szychtę i z niej wracając.