MOST
1960Janusz Majewski
Po sukcesie surrealistycznej i groteskowej etiudy Rondo (1960) Janusz Majewski postanowił w swym filmie dyplomowym sięgnąć po zupełnie inny temat i wypróbować odmienny typ filmowego opowiadania. Zrealizowany w roku 1960 Most to dramat kostiumowy, adaptacja Mostu nad Sowią Rzeką Ambrose'a Bierce'a. Powstał film, który określić można szkolną superprodukcją. Zdjęcia odbywały się nad Dunajcem pod Nidzicą, w znacznej odległości od siedziby Szkoły, z udziałem sporej liczby statystów i pirotechnika, z użyciem najnowszych rozwiązań technicznych do transfokacji i ujęć podwodnych.
Majewski wprowadza wiele zmian w stosunku do literackiego oryginału. Akcję przenosi z okresu wojny secesyjnej w czasy I wojny światowej, ze Stanów Zjednoczonych do bliżej nieokreślonego miejsca w Europie. W pracy dyplomowej, która jest w pewnej mierze eksplikacją filmu, wyjaśnia: "A więc sprawy ostateczne, uniwersalne, które były i będą aktualne zawsze jak długo istnieć będzie życie i śmierć, sprawy niezależne od historii, dla których tła można szukać w każdej epoce. (...) W decyzji przeniesienia akcji na inne tło historyczne były też głębsze powody, ponieważ istota tych rzeczy tkwiła - jak mówiliśmy - nie w historii, a w problemach ponadczasowych, to należało znaleźć tło jak najmniej egzotyczne, nie odwracające uwagi od sedna sprawy." (J. Majewski, Formowanie obrazu filmowego, 1960, Biblioteka PWSFTViT w Łodzi, syg. D923, s. 44-45). Majewski koncentruje się więc nie na historycznym kontekście, lecz na dramacie jednostki - skazańca oczekującego na śmierć przez powieszenie.
Pruski regiment przygotowuje się do wykonania wyroku. Dźwięk zbijania szubienicy, monotonne tykanie zegarka w dłoni dowódcy odmierzają ostatnie chwile przed śmiercią. Mężczyzna ma zostać powieszony za próbę dywersji - podpalenia mostu. Dowiadujemy się o tym z krótkiej retrospekcji. Do końca jednak ma nadzieję na ocalenie. Gdy nabieramy przekonania, że skazańcowi udało się uciec i znaleźć schronienie, okazuje się, że była to tylko fantasmagoria, ostatni, przedśmiertny rozbłysk wyobraźni.
Przyszły twórca Zaklętych rewirów bardzo świadomie operuje w swym dyplomowym filmie obrazem i narracją. W centrum opowieści umieszcza skazanego mężczyznę. Biel jego koszuli wyraźnie wydobywa postać z ciemnego tła, w symbolicznym porządku opowiadania zapowiada śmierć bohatera. Otoczeniu przyglądamy się głównie z jego perspektywy. Do jego uszu dociera stukot młotków, w jego głowie rodzi się wspomnienie chwili, gdy podjął decyzję o próbie wysadzenia mostu. Kiedy sznur w wyobrażeniach bohatera zostaje niespodziewanie odcięty, świat zaczyna wirować. Podobne ruchy kamery użyte zostaną, gdy bohater słaniając się ze zmęczenia będzie uciekał przez las. Gwałtowne i krótkie ujęcia w najbardziej dramatycznym momencie akcji skontrastowane zostały z wolnym tempem narracji pierwszej części filmu, z płynnymi jazdami równoległymi i najazdami na twarz bohatera. Wnętrze, w którym odbywa się rozmowa przed wyruszeniem bohatera na ostatnią misję, jest mroczne, oświetlone jedynie punktowo. W sekwencji wykonywania wyroku wydobyty został kontrast pomiędzy jasnym niebem a ciemną taflą wody pod mostem. Niebo powoli zasnuwa się chmurami, by w ostatniej chwili, tuż przed śmiercią całkowicie zamknąć ostatni jasny punkt nad głową skazańca. Choć Most wiele różni od wcześniejszego Ronda, to widoczne jest w nim charakterystyczne dla Majewskiego wyczucie krótkiej formy. We wspomnieniowej Retrospektywce reżyser pisał: "Ich nowatorstwo (Dwóch ludzi z szafą i Ronda - KMM) polegało na tym, że my pierwsi zrozumieliśmy, że tak krótka forma, jaką jest etiuda, nie może wyglądać jak urywek zwykłego, realistycznego filmu fabularnego, nie może być fragmentem filmowej prozy, raczej filmowym poematem, plakatem, alegoryczną opowiastką czy krótką humoreską. I tak zrobiliśmy." (J. Majewski, Retroskeptywka, Warszawa 2001 s. 169).