WIOSNA
1954Jerzy Gruza
Jest wiosna 1945 roku. Przez bezdroża i wsie mknie ciężarówka ozdobiona biało-czerwonymi flagami. Kierowca i młody pasażer z radością oznajmiają chłopom zakończenie wojny. Walki wciąż jednak trwają. Młodszy z mężczyzn już wkrótce zostanie zastrzelony w lesie położonym nieopodal wsi.
Jerzy Gruza studiował w łódzkiej Szkole Filmowej, gdy w polskim kinie dominował narzucony przez władze socrealizm, a w życiu publicznym propagandowe hasła o współzawodnictwie pracy. Szkoła Filmowa była miejscem ścierania się politycznych opcji. Z jednej strony silne ZMP, w którym wiódł prym Bohdan Poręba, wzorcowy przykład radzieckiego kina socrealistycznego Czapajew Wasiliewów pokazywany na egzaminach wstępnych, z drugiej – pierwsze nielegalne koncerty jazzowe Melomanów, szkolne bale.
Jerzy Gruza staje wówczas przed komisją dyscyplinarną za noszenie zbyt wąskich spodni, Witold Sobociński potajemnie gra w Melomanach. Wspólnie realizują w roku 1954 zgodnie z regułami socrealizmu Wiosnę jako film promocyjny po III roku studiów. Akcja etiudy toczy się w środowisku chłopów i robotników. Dwaj młodzi ludzie jadący ciężarówką i obwieszczający z radością koniec wojny należą zapewne do Polskiej Partii Robotniczej. Z radością witają ich mieszkańcy wiosek. Na ich sygnał zaczynają świętowanie. Antagonista nie pojawia się w filmie, ale skutkiem jego działania jest śmierć młodzieńca z ciężarówki. Zgodnie z jednym z ówczesnych haseł plakatowych: „Bądź czujny wobec wroga narodu”. Wiosny nie zamyka obligatoryjny optymistyczny finał. Walka trwa. W lasach wciąż ukrywają się żołnierze walczący przeciwko nowej władzy w Polsce. Ilustrację muzyczną etiudy stanowi melodia piosenki żołnierskiej „kościuszkowców” Oka – chętnie wykonywana przez chóry żołnierskie w okresie PRL.
Szkoła postrzegana była przez władze komunistyczne jako kuźnia kadr, w konsekwencji w szkolnej produkcji lat ofensywy propagandowej przeważały etiudy realizowane zgodnie z założeniami narzuconymi filmowcom podczas zjazdu w Wiśle w 1949 roku. Wiosna jest bez wątpienia jedną z nich. Z pozoru nie ma więc w niej niczego, co mogłoby ją ocalić dla współczesnego widza. A jednak! Podziw wywołują długie, starannie zakomponowane przez Witolda Sobocińskiego ujęcia z jadącej ciężarówki. Kadry eksponujące niebo i niezwykłą fakturę chmur. Dziewczynka stojąca na skarpie z owieczką. Są też niezwykłe twarze statystów, ukazane w bliskich planach zapisują się w pamięci. I mimo schematyzmu typowego dla socrealistycznego kina udaje się Gruzie zaskoczyć odbiorcę za sprawą całkowitej zmiany nastroju w epilogu.