NALEPIOKI
2001Anna Matysik
W 1998 roku Anna Matysik zrealizowała pod opieką Henryka Ryszki i Stanisława Śliskowskiego etiudę animowaną Oj da da na, ilustrację ludowej piosenki o miłości do tańca, o radości życia, która zmienia świat. Po dwóch latach autorka powraca do ludowej estetyki i techniki animacji lalkowej. W roku 2000 powstaje animowana parabola o ojcu i trzech leniwych synach, Nalepioki. Tym razem jednak dominantą konstrukcyjną filmu staje się nie ludowa przyśpiewka, lecz słowo, monolog stylizowany na gwarę w znakomitej interpretacji Mikołaja Grabowskiego. O ile wcześniejsza etiuda Matysik była wypełniona niewinną radością, to w Nalepiokach króluje ironia i groteska. W filmie tym splatają się zatem trzy istotne elementy w tradycji polskiej animacji: paraboliczność, motywy ludowe i groteskowo-ironiczny ton.
Film otwiera ujęcie ukazujące telewizor i uruchamiającą go rękę. Na ekranie pojawiają się plansze: "Program z cyklu: Opowieści rodzinne", "Odcinek 977". Już po chwili wprowadzeni zostajemy w świat animacji. Bohater filmowany en face w planie średnim komunikuje: "Bo nas to na wsi nazywają Nalepioki". Znika rama kadru i obudowa telewizora, a przed oczyma widza pojawia się zielonkawo-żółty krajobraz wiejski z wesoło podskakującą świnią. Kolejne ujęcie ukazuje rodzinę Nalepioków: ojca i trzech braci. W kąciku ust jednego z nich tkwi nieodłączny papieros, drugi trzyma butelkę wódki. Nalepioki nie cieszą się we wsi najlepszą opinią. Sąsiedzi uważają, że najchętniej nie wstawaliby z łóżek, mają ich za leniuchów i nierobów. Nalepioki, bo "nalepie" by tylko spali. Bohater, a zrazem narrator, uważa jednak, że on wyróżnia się z rodziny, nazywa się Nalepiok, bo jest z całej grupy najlepszy. By udowodnić swoją tezę przytacza historię z życia najbliższych. "Bo roz to wicie było tak": ojciec chorował i prosił kolejnych synów o "gornek" wody, ale nikt nie chciał mu go podać. W końcu najmłodszy, a zarazem narrator doradza tacie, że nie ma sensu prosić leni, ale trzeba wstać, napić się i jemu wody podać, bo go "cosik po wczorajszym susy". I znów potwierdza, że jest najlepszy, dlatego zwą go Nalepiok. Nalep to jednak również przypiecek, na którym śpią bohaterowie i który opuszczają rzadko i z niechęcią.
Ironia przebija w monologu i sposobie jego podania, który podkreśla absurdalność opowiadanej historii. Zostaje pogłębiona dzięki ciekawemu konceptowi realizacyjnemu. Najistotniejszym w nim rekwizytem jest telewizor. Oglądamy bowiem program telewizyjny, którego tytuł "Opowieści rodzinne" sugeruje, że będzie to kolejny pozytywny obraz rodziny, jakie często pojawiają się w telewizji. Matysik kilkakrotnie odwołuje się do konwencji reportażu telewizyjnego, pokazując upozowanych bohaterów, ich rodzinną fotografię i eksponując ujęcie jednego z nich na ekranie telewizora. Sprzęt ten zajmuje również poczesne miejsce w chałupie Nalepioków. Świat, jaki oglądamy na tym ekranie, odległy jest jednak od obrazów typowych dla form niefikcjonalnych. Dominują w nim groteskowe zniekształcenia i zachwiane proporcje. W efekcie otrzymujemy żart z konwencji telewizyjnej i wyobrażeń o polskiej wsi.