38,5
2010Grzegorz Dębowski
"Jestem zawodnikiem Rudzkiego Klubu Sportowego w Łodzi, a boks trenuję od 13 roku życia - opowiada Mariusz Koch. - Nigdy nie myślałem, że zostanę bokserem. Jednak w gimnazjum nauczyciel WF-u namówił mnie i dziś jest moim trenerem. Moja kariera szybko zaczęła rozkwitać. Pierwszy medal zdobyłem po 3 tygodniach trenowania, niedługo po tym nagrano o mnie film. Teraz boks to moja pasja, poświęciłem temu bardzo dużo czasu i nie zamierzam zaprzestać. Nie wyobrażam sobie życia bez boksu" [D. Kuczmera, Mariusz Koch szuka sponsora. Kto pomoże młodemu bokserowi?, www.dzienniklodzki.pl, dostęp: listopad 2013]. Wspomniany w cytacie film to szkolna etiuda dokumentalna Grzegorza Dębowskiego 38,5. Tyle kilogramów ważył w trakcie realizacji jej główny bohater, Mariusz.
Parafrazując literacką klasykę, tytuł filmu można by uzupełnić słowami: portret sportowca w młodym wieku. Na tyle młodym, że rano trzeba biec do szkoły, tam rozwiązać zadanie tekstowe, a potem zapozować z klasą do zdjęcia. Ale "prawdziwy" świat Mariusza znajduje się gdzie indziej - deklaracja wyjaśnia rzecz klarownie: "nie wyobrażam sobie życia bez boksu". Ma to, rzecz jasna, swe konsekwencje ekranowe, nie tak trudne zresztą do przewidzenia: są więc ujęcia z treningów i samotnych biegów kondycyjnych, są ujęcia z obowiązkowych kontroli lekarskich, są wreszcie ujęcia z samej walki, z przejęciem obserwowanej między innymi przez mamę i babcię bohatera. Jest więc chyba wszystko, co w dokumencie o nastoletnim sportowcu być powinno, a przecież trudno pozbyć się wrażenia, że 38,5 konsekwentnie od sztampowego odbijania rzeczywistości (i opowiadania o niej) ucieka.
Dla przykładu - na ekranie przeplatają się samotny bieg Mariusza i okładanie przez niego bokserskiego worka; dźwiękowo - zamiast przyspieszonego oddechu, zmontowane fragmenty wypowiedzi trenera, matki, nauczycielki i babci. Świetny zabieg, bo uruchamia co najmniej trzy pola odczytania. Po pierwsze, wchodzimy do głowy bohatera i przysłuchujemy się odtwarzanym w niej strzępom przeszłości. Po drugie, między głosami dochodzi czasami do zaskakującej interakcji (trener: "przyłożyć się do szybkości…"; matka: "jeśli dowiem się dzisiaj, że spóźniłeś się do szkoły (…); trener: "…bo szybkości każdemu z was brakuje"). Po trzecie, obraz sugeruje, iż wracające echem słowa (przynajmniej te pochodzące z ust nauczyciela boksu) nie pozostają bez odpowiedzi - czy nie ujawnia się w tym silny charakter bohatera? Kilka razy jego poważna twarz zwrócona jest bezpośrednio w kierunku obiektywu kamery; często słychać też wtedy "pstryk" robionego zdjęcia. Coś jakby przeczucie, że te nieśmiałe jeszcze sesje fotograficzne mogą mieć swój ciąg dalszy w przyszłości. Jakkolwiek jednak potoczy się kariera Mariusza, o działające na wyobraźnię udokumentowanie jej rozbiegu martwić się już nie trzeba.