STUTTGART
1989Mirosław Dembiński
Trzecioroczny film dokumentalny, przedstawiający miasto z niezwykłej, oryginalnej perspektywy. Stosując zdjęcia poklatkowe, pokazano codzienne życie ludzi w fabrykach, szkołach, szpitalach, kościołach, bibliotekach. Zdeformowanie ruchu daje efekt obrazowy pobudzający do refleksji nad drogami rozwoju współczesnej cywilizacji.
„Naturalnym środowiskiem reżysera filmowego jest miasto. Tak było od chwili narodzin filmu. Rzecz przecież nie tylko w tym, że kinematografia to rozbudowany przemysł, powiązany z wieloma instytucjami administracyjnymi, finansowymi i kulturalnymi, których centra znajdują się w mieście. Miasto to tempo, dynamika, ruch, poligon technologii i przemian cywilizacyjnych w najwspanialszej i najpotworniejszej postaci. To także tygiel ludzki, konglomerat wszelkich przejawów życia społecznego, a zarazem dramat samotności w tłumie” – pisała Teresa Rutkowska („Kwartalnik Filmowy” 1999, nr 28). Przejawem tej niezwykłej fascynacji w historii kina były symfonie miejskie – dzieła Waltera Ruttmanna czy Dzigi Wiertowa. Po wielu latach do formuły filmu dokumentalnego, w którym zarejestrowane obserwacyjną obrazy miejskiego życia zostają zorkiestrowane z muzyką, powrócił Godfrey Reggio w Koyaanisqatsi (1982), pierwszej części swej słynnej trylogii dokumentalnej. Reżyser zderza w nim obrazy natury z ujęciami zrealizowany w miastach. Pulsacyjny, niepokojący rytm nadaje filmowi muzyka Philipa Glassa. W dokumentach eksperymentalnych lat 20. wyrażała się wiara w niezwykłą moc człowieka, jej symbolem było tętniące życiem miasto. W filmie Reggio zostaje ona poddana w wątpliwość. To, co powszechnie uważamy za cywilizacyjny postęp, stanowi jednocześnie zagrożenie. Równowaga świata łatwo może zostać przez człowieka zachwiana.
Z pewnością Mirosław Dembiński znał te filmy, gdy wyjeżdżał do Stuttgartu, by zrealizować swój szkolny dokument. Na taśmie 16mm zapisał dzień z życia wielkiego miasta – od świtu do zmierzchu. Etiuda zaskakuje rozmachem: ilością lokacji, zróżnicowaniem tempa i techniki zdjęciowej. Wówczas wciąż jeszcze rzadko studenci Szkoły Filmowej tworzyli swe filmy za granicą. Rzadko podróżowali z kamerą na Zachód. Nie dziwi więc widoczne w etiudzie zauroczenie zachodnioeuropejską metropolią. Dzięki subtelnie stosowanym zabiegom przyspieszania i zwalniania ruchu, operowaniu kontrastowo zestawianymi planami bliskimi i totalnymi oraz niezwykłej muzyce Henryka Kuźniaka udaje się Dembińskiemu ukazać urodę miasta, ale i wydobyć niepokojący pęd, w jakim żyje współczesny człowieka.