UCIECZKA
1955Andrzej Brzozowski
Tuż po zakończeniu wojny stary nauczyciel przyjeżdża do miasteczka, w którym niegdyś pracował. Spotyka nową nauczycielkę. Nie chce wracać do pracy. Wiedzie spokojne życie emeryta, gdy pewnego dnia staje się świadkiem sceny zabójstwa nauczycielki, którego dopuścili się partyzanci ("leśni"). Postanawia opuścić miasto.
Wiosna Jerzego Gruzy, Odwety. Trzy fragmenty z II aktu według Leona Kruczkowskiego w reżyserii Jerzego Ziarnika, Kurtyna Wadima Berestowskiego oraz Ucieczka Andrzeja Brzozowskiego to fabularne etiudy odnoszące się do antykomunistycznego podziemia. Wszystkie powstały na przełomie 1954 i 1955 roku. Jak zauważa Joanna Preizner, wszystkie (z wyjątkiem Kurtyny) rozgrywają się zaraz po wojnie, a ich fabuły są bliźniaczo do siebie podobne (J. Preizner, PRL w obiektywie studentów łódzkiej Filmówki w latach 1949-1960, Kraków 2007, s. 117). W filmie Brzozowskiego radość zostaje przysłonięta rozpaczą, a ocena postaw bohaterów nie jest tak jednoznaczna, jak można byłoby się spodziewać w utworze zrealizowanym przed Odwilżą.
Z pozoru wymowa tej miniatury jest zgodna z ideologią nowej władzy. Miasteczko tonie w promieniach słońca. Wraca do życia po wojennej pożodze. Wracają jego dawni mieszkańcy. Spokój przerywa gwałtowna śmierć młodej kobiety z rąk "bandytów". Wstrząśnięty zbrodnią nauczyciel opuszcza miasto. Wystarczy jednak przysłuchać się dialogom i przyjrzeć twarzy Władysława Woźnika w roli nauczyciela, by dostrzec rysy na tym obrazie. W jedynej dłuższej scenie dialogowej filmu - w rozmowie bohatera z nową nauczycielką - mówi: "Kiedyś uczyłem. Nie jestem już potrzebny. Nie umiem. Teraz wszystko pachnie polityką. Nawet te pani kwiaty dzisiaj." "Ale ładnie pachną" - odpowiada nauczycielka. Chwilę wcześniej z otwartych okien klasy dobiega chóralna recytacja wierszyka głoszącego przyjaźń polsko-radziecką. Gdy w kolejnej scenie w tle rozlegają się strzały karabinu i bohater stwierdza "To z radości tak?", zagadnięty mieszkaniec miasteczka nie odpowiada i szybko pyta, czy nauczycielowi udało się złowić rybę.
W ostatnim ujęciu wąską uliczką, niczym Umberto D. z filmu Vittorio de Siki, odchodzi nauczyciel wraz ze swoim pieskiem. "Brzozowski daleki jest jednak od potępiania swojego bohatera - tak samo jak daleki jest od potępiania morderstwa dokonanego przez podziemną bojówkę. To zresztą bardzo często spotykana cecha studenckich filmów - ten brak oceny, próba maksymalnego wyczyszczenia z komentarza, udokumentowania jakiegoś zjawiska. Śmierć młodej, ideowej dziewczyny niepostrzeżenie schodzi na dalszy plan. W centrum pozostaje złamany, przerażony stary człowiek, dla którego w nowym świecie po prostu nie ma już miejsca." (Preizner, s. 120).
Przed czym zatem ucieka nauczyciel? Przed złem świata, przed okrucieństwem, przed totalitaryzmem, w którym każdy aspekt życia przesączony będzie polityką. W tym filmie nie ma już przestrzeni na nadzieję, która rodziła się w finale Słoneczników - wcześniejszego filmu Brzozowskiego.