DRŻĄCE TRĄBY
2010Natalia Brożyńska
"Pafnucy, futrzany stwór z lateksową trąbą, nie jest zbyt zadowolony ze swojej fizjonomii. Wśród gazet ma zdjęcie Kalasantego, postaci charakteryzującej się twarzą tryskającą zdrowiem i pogodą ducha. Pafnucy porusza się na wrotkach, ma kłopoty z koordynacją ruchową, daleko mu do Kalasia." - streszcza swój króciutki film Natalia Brożyńska.
Koncepcja pierwszorocznej etiudy adeptki sztuki animacji wyrażona zostaje już w tytule. Sformułowanie "drżenie trąby" przywodzi bowiem na myśl biblijne opisy zburzenia Jerycha pod naporem dźwięku trąb i okrzyków ludzi, którym przewodził Jozue (Joz 6, 1-21). Skojarzenie to wydaje się uprawnione formą gramatyczną użytą przez Brożyńską w tytule. Drżą trąby, a nie trąbki. Gdy zobaczymy nosy bohaterów drżące ze wzruszenia w końcowej scenie filmu, pojmiemy absurdalny żart w tytule, polegający na zderzeniu wysokiego z niskim, motywu biblijnego z opowieścią o nieporadnych pluszowych bohaterach. Jeśli jednak rozważymy tematykę filmu, to okaże się, że pełni ona niejako funkcję pośredniczącą między powagą a żartem. "Drżące trąby" to opowieść o samotności, braku samoakceptacji i poszukiwaniu tożsamości, a zatem o kategoriach kluczowych dla ludzkiej egzystencji.
Oryginalności animowanej etiudzie Brożyńskiej nadaje specyficznie użyte słowo. Film opatrzony został komentarzem autorki czytanym przez nią delikatnym, niemal dziecięcym, nieco piskliwym głosikiem. W warstwie słownej przebija nadrzędny dla całego filmu absurd. Brożyńska prowadzi narrację zza kadru tak, jakby dotyczyła ludzi. Tymczasem oglądamy groteskowe i trochę niezdarne lalki. Gdy Pafnucek przygląda się z zazdrością zdjęciu Kalasia, narratorka informuje: "Tu warto zwrócić uwagę na twarz Kalasia tryskającą zdrowiem i pogodą ducha, na piękną wysportowaną sylwetkę." Jednocześnie na fotografii widzimy kukiełkę o wydłużonym ciele, krótkich nogach i ogromnych czerwonych ustach. Warto zaznaczyć, że bohaterowie pozostają niemi, a Brożyńska streszcza ich dialogi w sposób nader szkicowy: "Nagle całkiem nieoczekiwanie następuje wzruszenie na zasadzie ty jesteś taki, a ja myślałem, że jesteś owaki. Ja ci tak zazdrościłem przez cały czas, a ty też płakałeś, ładny kombinezon, fajna rura od odkurzacza."
Specyficzny humor zawarty jest więc w samej narracji: "Przychodzisz do mnie z siekierą - znaczy, że też nie jestem ci obojętny." Źródłem komizmu jest ponadto tautologiczna relacja pomiędzy słowem a obrazem: słyszymy dokładnie o tym, co zostaje pokazane na ekranie. Narrację prowadzi wszechwiedząca autorka, opatrując ją autotematycznymi uwagami i podkreślając akt sterowania odbiorem: "Tutaj już mamy widok ulicy. Pafnucek jedzie z siekierą na wrotkach. A tutaj mamy prosiaka-statystę, który... Właściwie on nie jest ważny. Teraz już widzimy rzędy okien poniemieckiej kamienicy, ale tylko w jednym z nich pali się światło."
Komentarz w "Drżących trąbach" kojarzy się z tym, jakim opatrywał swe filmy Julian Antonisz. Zwykle nieco nieporadnie czytali go amatorzy - babcia Jaskólska, sprzątaczka ze Studia Filmów Animowanych, jej dyrektor Andrzej Olszański, czy 90-letnia pensjonariuszka domu starców. Podstawową funkcję słowa w filmach Antonisza było wydobywanie absurdów PRL-owskiej rzeczywistości. U Brożyńskiej przenosi ono historię Pafnucka i Kalasia w świat uniwersalnego purnonsensu, opartego na jawnej niedorzeczności, uderzającej w poczucie zdrowego rozsądku.