JEZUSOWI JEST ZIMNO
1989Mariusz Grzegorzek
Szkolny dokument Mariusza Grzegorzka to portret autystycznego chłopca, Dawida. Film niezwykle skromny na pierwszy rzut oka wydaje się prostą rejestracją. Są w nim jednak elementy, które od początku niepokoją widza i każą na tę opowieść spojrzeć jednak jako na dokument kreacyjny, jeśli przyjmiemy, że tego typu utworem niefikcjonalnym rządzi niejednoznaczność i uporządkowanie naddane, że znaczenia są w większym stopniu ukryte w formie filmu niż w treściach przekazywanych w poszczególnych kadrach.
Zapis codzienności Dawida Grzegorzek ujmuje w ramę symboliczną. Film otwierają ujęcia ukazujące meandry, w warstwie dźwięku towarzyszy im chorał. Poziome pasma ornamentu przesuwają się przed kamerą. Meander symbolizuje w europejskiej tradycji zagubienie, zawiłości życia, ale i izolację, której ofiarą padł Minotaur uwięziony w labiryncie zwanym meandrem. W pewnej chwili nałożony na nie zostaje obraz dziecka, spoglądającego w kamerę. Gdy znika jego portret, w ścieżce dźwiękowej rozbrzmiewa dzwon. W finale powraca bliskie ujęcie twarzy chłopca i muzyka, która towarzyszyła prologowi. Użyte w kolejnych ujęciach slow motion i duże ziarno odrealniają obraz, niekiedy zacierają kontury i kształty. Zabiegi te, zbudowane niejako w kontrze do obrazów wypełniających środkową część filmu uwznioślają, by nie rzec, uwzględniając charakter muzyki i tytuł filmu, sakralizują postać. W jednym z wywiadów Grzegorzek mówił w odniesieniu do filmu Rozmowa z człowiekiem z szafy i obecnej w nim ikonografii religijnej: "Dla mnie Chrystus jest symbolem osamotnienia, jest takim "człowiekiem z szafy". Bardziej przejmuje mnie to, że ta postać była przez świat nie zrozumiana, skrzywdzona i zamordowana." (M. Grzegorzek, Jestem dziwolągiem, w: Debiuty polskiego kina, red. M. Hendrykowski, Konin 1998, s. 332.) Religijne asocjacje w etiudzie uwidaczniają się głównie w tytule, współtworzącym szczególny sens obrazu. Oddaje on paradoksalną formę utworu, w której uwznioślane cierpienie symbolizowane przez Jezusa kontrastuje z powszedniością doświadczenia zimna. Historia Dawida wpisana zostaje w metafizyczny porządek, choć osadzona jest w typowym dla dokumentu materialnym "tu i teraz".
Ramę tę wypełniają obserwacje ukazujące codzienność chłopca: zabawę z tatą, jedzenie posiłków, wyjście z mamą na zakupy. Kamera jest niezwykle blisko bohatera. Koncentruje się na jego twarzy i gestach, z rzadka ukazując pełniejsze plany. Scenom z życia codziennego towarzyszy stuprocentowy dźwięk. Czasem docierają do nas pojedyncze słowa bliskich Dawida i wydawane przez niego dźwięki. Tylko w jednym momencie filmu wypowiedź matki kierowana jest wprost do autora dokumentu. Mówi wówczas o swojej wiedzy na temat przypadłości syna i o niepewnych skutkach terapii. W scenie tej kamera jest ruchliwa, podąża za bohaterami, ale skupia się tylko na chłopcu, choć słyszymy głos matki. Grzegorzek nie realizuje bowiem dokumentu interwencyjnego, nie zamierza opisywać autyzmu jako jednostki chorobowej, lecz stworzyć jej obraz niejako od wewnątrz. Jeśli w ogóle w filmie tym realizowane są jakieś ambicje edukacyjne, to wyrażają się one w próbie podejścia jak najbliżej, zobaczenia i dotknięcia odmienności.
Mariusz Grzegorzek jest autorem niewielu filmów dokumentalnych. Te nieliczne w swym dorobku poświęcił sztuce, głównie zaś muzyce - Arvo Pärtowi czy wokalistce Meredith Monk. Na pozór więc etiuda Jezusowi jest zimno wydaje się bardzo odległa od głównego nurtu jego twórczości. Tymczasem wraz ze zrealizowanym trzy lata wcześniej fabularnym Krakatau i debiutem pełnometrażowym Rozmowa z człowiekiem z szafy, układa się w opowieść o trudnościach w kontakcie ze światem, o niemożności komunikowania się, która w Jezusowi jest zimno motywowana jest konkretnym zaburzeniem neurologicznym, objawiającym się wyizolowanym lub ograniczonym zainteresowaniem, rutynowymi zachowaniami, ubogim zakresem ekspresji twarzy, gestów i intonacji, nadwrażliwością i obniżoną wrażliwością sensoryczną, problemami z przystosowaniem się do zmian, trudnościami w zakresie interakcji społecznych.