ZA KAŻDĄ CENĘ
- Film dokumentalny
- Produkcja:Polska
- Rok produkcji:2002
- 23'
Film o pracujących w Polsce Ukraińcach i Białorusinach.
Rampa kolejowa w podwarszawskiej Zielonce nazywana jest europejską giełdą pracy. Stoją tam przybysze zza wschodniej granicy, głównie z Ukrainy, Białorusi, a także Litwy i głębokiej Rosji. Czekają - bywa, że całymi miesiącami - na potencjalnych pracodawców. Na to samo Polacy czekają w stolicy przed Urzędem Pracy na Grochowskiej. I jedni, i drudzy są gotowi pracować za każdą cenę. Oczywiście na czarno, choć wiedzą, że jeśli znajdą zajęcie, będą wykorzystywani i staną się "zwierzyną", na którą organizuje się obławy. Ewa Misiewicz próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego jedni chwytają się każdego zajęcia, a drudzy dają je, nie respektując obowiązującego prawa. Rozmawia z inspektorami zatrudnienia, anonimowym pracodawcą, a zwłaszcza z zatrudnionymi na czarno. W komisariacie w gminie Białołęka policjanci przygotowują akcję, której celem jest wyłuskanie pracujących nielegalnie, a także znalezienie alkoholu, broni z przemytu oraz kobiet świadczących usługi seksualne. W obławie towarzyszyć im będą Marek Pisłyk i Zygmunt Kozłowski - inspektorzy legalności zatrudnienia. Na jednej z budów natrafiają na Polaków pracujących nielegalnie. Mężczyźni dojeżdżają do pracy 70 km. Pobierają wprawdzie zasiłki dla bezrobotnych, lecz nie są z nich w stanie utrzymać rodzin. Na budowie są i Ukraińcy. Kazimir przez 17 lat pracował u siebie jako górnik, stracił jednak tę pracę i nie znalazł innej. W Polsce jest od czterech lat. Chce zarobić na remont i umeblowanie swojego dwupokojowego mieszkania. Wzburzony przekonuje policjantów, że praca nie jest przestępstwem. Jego rodak Aleksiej zatrudnia się na polskich budowach drugi rok, by utrzymać i wykształcić sześcioro dzieci. Nie chce powiedzieć ile zarabia, stwierdza tylko, że dla niego to dużo, dla Polaków zaś - to żadne pieniądze. Nadia jest w Polsce od 5 miesięcy. Początkowo pracowała na czarno w Przemyślu i Tomaszowie Lubelskim. Przyjechała do Warszawy w nadziei, że znajdzie tu zajęcie i mieszkanie i być może zostanie na stałe. Początkowo udało się - szyła, lecz skończyły się zamówienia. Teraz od 2 miesięcy czeka w Zielonce i marzy o stałej pracy. Wie, że kiedy znajdzie się dobra pracę, można w tydzień zarobić 100 dolarów. Na taką kwotę na Ukrainie musiałaby pracować 2 miesiące i nic nie jeść, nie płacić za mieszkanie, żeby coś zaoszczędzić. Luba przyjechała spod Tarnopola, by zarobić na ślub. Od 9 miesięcy ma stałą pracę. Dostaje 120 dolarów, a w zamian musi być do dyspozycji przez całą dobę. Opiekuje się dziećmi, domem, psami i kotami stale nieobecnych gospodarzy. Żyje w luksusie o jakim nawet nie marzyła. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że pracodawcy podyktowali jej warunki nie mieszczące się w żadnym kodeksie, nie widzi w nich zresztą niczego nagannego. Insperktor Pisłyk uważa, że to, z czym można się spotkać w Warszawie, jest tylko szczytem góry lodowej. Biznesmeni zamawiają robotników i robotnice u zagranicznych "naganiaczy". Ludzie ci przywożeni są z Ukrainy i Bałorusi w autokarach i potem zamykani w fabrykach strzeżonych, jak fortece. Pracują tam po 20 godzin na dobę. Po wypełnieniu "kontraktu", autokar odwozi ich z powrotem. Polacy wcale nie są w lepszej sytuacji. Warszawiak Tomasz jest od 4 lat bezrobotny. Ma wykształcenie i doświadczenie zawodowe, lecz nowa rzeczywistość go zdegradowała. Po latach poszukiwań już wie, że musi machnąć ręką na zawodową przeszłość, a przede wszystkim na kodeks pracy. Znajdzie zajęcie - a wraz z nim jakąś nadzieję na przyszłość - tylko wówczas, kiedy zaakceptuje nawet najgorsze warunki, mając świadomość, że rezygnując z ubezpieczeń i zabezpieczeń na przyszłość napędza ten chory rynek pracy. Nie ma jednak wyjścia. Anonimowy pracodawca przekonuje, że on także nie ma wyjścia. Dowodzi, że gdyby nie zatrudniał Ukraińców nie wygrałby żadnego przetargu. Gdyby dał legalną pracę rodakom - nie byłby w stanie utrzymać firmy. Ewa Misiewicz, pokazując rynek pracy w Polsce widziany oczami wszystkich zaangażowanych stron, stworzyła dokument poruszający chwilami do żywego. Nic na tym rynku nie jest normalne, a wydaje się, że wszyscy są z tym pogodzeni. Powiadają, że widać tak już musi być, że kiedyś Polacy zbierali takie same doświadczenia na Zachodzie. Tymczasem - w dużym stopniu za sprawą przepisów - szara strefa rośnie. Niektórzy się na tym bogacą. Perspektywy mają niezłe: rąk do pracy przybywa, a pracy nie. Według danych GUS w Polsce są 3 miliony bezrobotnych, jednocześnie na terenie naszego kraju około 900 tys. osób. pracuje na czarno.
[www.tvp.com.pl]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseria
- Scenariusz
- Lektor
- Zdjęcia
- Opracowanie muzycznew napisach określenie funkcji: Ilustracja muzyczna
- DźwiękJacek Żak
- Zgranie dźwięku
- Grafika komputerowa
- Montaż
- Współpraca montażowa
- On-linew napisach określenie funkcji: Montaż on-line
- Redakcja
- Producent
- ProdukcjaTelewizja Polska - Agencja Publicystyki i Edukacjidla Programu 2