KRAKATAU
1986Mariusz Grzegorzek
"28 VIII 1883 roku w wyniku najpotężniejszego z odnotowanych w historii wybuchu wulkanu wyspa Krakatau przestała istnieć. Powstała w wyniku wstrząsów fala morska wysokości trzydziestu ośmiu metrów, zabiła trzydzieści pięć tysięcy ludzi na Jawie i Sumatrze. Odgłosy katastrofy słyszano w Australii odległej o pięć tysięcy kilometrów. W wielu rejonach ziemi obniżyła się nagle temperatura. Przez kilka lat po wybuchu w Anglii i USA obserwowano wyjątkowo piękne zachody słońca (niebieskie) i księżyca (zielone)". To nie historyczny dokument o wulkanicznej katastrofie kończą plansze z cytowanym fragmentem. Wyciszają one wielokrotnie nagradzaną, szkolną etiudę Mariusza Grzegorzka, jakże daleką od posługiwania się klarowną i jednoznaczną faktografią. "Pod opieką Hasa - wspomina reżyser - robiło się 10-minutowy film na prawdziwej taśmie filmowej. (…) A Has był jak ja duchowym nekrofilem, też był po stronie śmierci. Poczułem bratnią duszę - jemu mogłem zaproponować coś, na co inny profesor nigdy by nie poszedł. Postanowiłem więc wykonać akcję z cyklu "głową w dół z 10. piętra na mokrą szmatę" i zaproponowałem scenariusz Krakatau, a Has zaakceptował ten pomysł. W tym filmie po prostu zwymiotowałem to wszystko, co mnie truło" [Mariuszku, jedziesz na maksa, rozmowa Mai Ruszpel z Mariuszem Grzegorzkiem, "Zwierciadło" 2010]. Nieco ponad dziesięciominutowa, czarno-biała etiuda przypomina pogmatwaną wędrówkę po zakamarkach umysłu, w którym rządzi trwoga. Posiada ta wędrówka swój osobliwy porządek. Najpierw ujęcia z powierzchni - w nieco rozedrganych, spowolnionych kadrach widać idących ulicą ludzi, przejeżdża tramwaj. Jest i plansza z tytułem - ciekawe już w samym brzmieniu słowo Krakatau. Czas jednak na podróż w głąb, schodami w dół, przez piwniczne korytarze, niby do ludzkiego wnętrza (co w kontekście pewnych ujęć rozumieć można dosłownie). Pojawia się i "bohaterka" (grana przez Katarzynę Bargiełowską - niedługo później zagra ona główną kobiecą rolę w Gwieździe Piołun [1988] Henryka Kluby). Siedzi w odizolowanym, zawilgoconym pomieszczeniu, czyjaś ręka karmi ją białą papką, jej spojrzenie zdaje się lekko otępiałe. Aż nadchodzi kryzys. Przez ekran przewijają się dramatyczne obrazy kobiety, niekiedy rozrywanej histerycznym płaczem, innym razem ogarniętej furią. Reżyser splata to z fragmentami archiwaliów, wyraźnie korespondującymi pod względem swej temperatury ze stanem cierpiącego umysłu (samolot rozbija się w drobny mak, na ulicy płonie człowiek, gdzieś przetaczają się ciężkie chmury…). A wszystko to spowite dźwiękami utworu Dead Can Dance De Profundis (którego - pisząc dygresyjnie - niepokojący klimat wykorzystano również w brytyjskim serialu popularnonaukowym Equinox: w roku 1997 ozdobił on odcinek poświęcony czarnej dziurze). Udało się zatem Grzegorzkowi w Krakatau oddać katastrofę umysłu - w kategoriach intensywności nie mniejszą od tej, jaka nawiedziła tytułową wyspę.