DRZEWO
- Spektakl telewizyjny
- Rok produkcji:1998
- Premiera:1998. 12. 14
- 93 min
Polska wieś. Pod drzewem, na którym siedzi Marcin Duda, by obronić je przed ścięciem z powodu budowy drogi, zbierają się jego rodzina, mieszkańcy wsi, znajomi, przyjaciele, gminne władze. Rzecz jest o tyle dziwna, że są wśród nich także ci, którzy od dawna już nie żyją, ale nie sposób odróżnić ich od żyjących. Taki jest punkt wyjścia metaforycznej opowieści o dzisiejszej Polsce, jej tradycji i historii, symbolach i mitach, ale także stereotypach, obiegowych sądach, od dawna nie poddawanych rewizji poglądach i przekonaniach. Telewizyjna adaptacja znanej sztuki Wiesława Myśliwskiego (ur. 1932) nieco uwspółcześnia czas akcji "Drzewa", które miało swą premierę w 1988 r. Wybitny prozaik ("Nagi sad", "Pałac", "Kamień na kamieniu"), laureat nagrody Nike za "Widnokrąg" - książkę roku 1996 (adaptację jednego z rozdziałów tej znakomitej prozy, "W poszukiwaniu zgubionego buta", Izabella Cywińska przygotowała dla Teatru TV), również dramaturg ("Złodziej", "Klucznik"), do pisania "Drzewa" przystąpił za namową ówczesnego dyrektora Teatru Polskiego. "Kazimierz Dejmek zaproponował, żebym coś napisał na scenę - wspomniał Wiesław Myśliwski. - Powiedziałem, że mam nawet pomysł (...) jest drzewo. Na drzewie siedzi stary chłop. A pod drzewem dzieje się Polska. Dzieje się wszystko. No, to niech pan to napisze - powiedział Dejmek i to mnie zdopingowało. Napisałem 250 stron maszynopisu. Wiedziałem, że działam przeciw sobie, ale to mnie nawet bawiło. Dejmek to przeczytał, powiedział, że jest świetnie, ale nie do wystawienia. Za długie, za dużo postaci, za dużo spraw, żadna scena tego nie wytrzyma. Dałem carte blanche, niech z tym robi co chce..." Kazimierz Dejmek "zrobił" przedstawienie bardzo dobrze przyjęte przez publiczność i krytykę. Rok później w Teatrze Nowym w Poznaniu (za dyrekcji Izabelli Cywińskiej) zupełnie inną, ale również interesującą inscenizację przygotował Krzysztof Nazar. Widowisko telewizyjne realizowane w plenerach, w przepięknym pejzażu, łączy w sobie poetyckość i realizm, tony liryczne, dobroduszny humor i satyryczne, wręcz kpiarskie spojrzenie na ludzi i świat. "Dla Marcina Dudy - mówił autor - drzewo jest całym jego światem. Broni więc tego świata, jego sensu i ładu, systemu moralnego, a nie kawałka drzewa z jakimś tam drzewem. Każdy przecież z nas i w każdym miejscu broni swojego świata. I ma do tego prawo".
Czy nasz świat jest wart tego, by tak zaciekle go bronić - spektakl Izabelli Cywińskiej jest ważkim przyczynkiem do refleksji. Wiejska chata, obok drzewo, rozłożyste, zielone. Robotnicy z piłą i z siekierą znajdują pod nim parę butów i karteczkę - jakby co, to pomódlcie się, żeby Bóg mi odpuścił, a w butach niech Franek chodzi. Po chwili dostrzegają skrytego w konarach bosego chłopa, ze sznurem luźno owiniętym wokół szyi. Proszą, żeby powiesił się na jakimś innym drzewie, bo to muszą ściąć, będzie tędy biegła droga, szeroka, asfaltowa, od gór do morza i z powrotem. Na swoim siedzę, wolno mi - odpowiada wciąż to samo Marcin Duda. Córka błaga, by nie robił głupstw, matka nieboszczka nigdy by mu nie darowała, a Pan Bóg nie odpuścił. Zięć wrzeszczy - złazić, nie bzikować, do roboty i próbuje dźgnąć starego tyczką, bo kamieniem rzucić nie uchodzi. Nadjeżdża nadzorujący przebieg robót Inżynier, wybucha wielkim gniewem. W tym kraju nie ma zwykłych drzew, pod każdym ktoś stał, ktoś sr..., to przeor sadził, pod tamtym spoczywali partyzanci... A jak nie drzewo, to grób, kamień, kapliczka. Tutaj rzeczy nie chcą być zwyczajne, wszystko w znak się przyobleka, a ludzie żyją w dwóch światach jednocześnie. Gorzkie słowa Inżyniera stają się ciałem. Pod drzewem gromadzą się coraz liczniejsi przybysze z tego i tamtego świata. Nadjeżdża konno strażak Gabriel, zawsze pierwszy w potrzebie, który zginął wynosząc dziecko z płomieni. Skrada się opłotkami zastrzelony przez partyzantów szpicel Poldek, biegły w Piśmie świętym i pismach filozofów, który wciąż wadzi się ze Stwórcą o to, czy naprawdę w Bożych planach był potrzebny taki nędznik, jak on, i czy byłaby to dla Pana Boga wielka fatyga zapytać, kim i gdzie człowiek chciałby się urodzić. Filozoficznymi tyradami szpicla jest zachwycona Irka Szymulanka, żywa i skora do wszystkiego, w kraju i za granicą, bo sama zna tylko parę zwrotów: rozbierz się, odwróć się, jakimi płacisz... Do zebranych wokół drzewa dołącza też Puzonista, a potem cała orkiestra dęta, co wyleciała w powietrze na minie, wracając z wiejskiego wesela. Na chwilę wpada Partyzant, który za długo żył - powinien zginąć od wrażej kuli albo umrzeć zaraz po powrocie z wojny, gdy tylko zdążył wszystko opowiedzieć. Ale chowają go dopiero teraz - póki nad grobem trwają mowy, wyskoczył z trumny, żeby pogadać ze szpiclem, wreszcie przyznać się, że to on zastrzelił Poldka ze swojej "dziewiątki". Potem zjawia się żona Dudy, młoda i piękna jak w dniu ślubu, Hrabia z Hrabiną, Kosynier... Dla Marcina te wszystkie spotkania są jeszcze jednym dowodem, że musi bronić drzewa - dla umarłych to jedyny znak, że to jest ich wieś i tu będzie do końca świata. Chociaż żywi wciąż próbują coś zmienić. Nikt nie chce światu darować, że jest, jaki jest - mówi Dudy do wnuka, który od początku solidaryzuje się z protestem dziadka. Później, dostrzegłszy w tym pewne korzyści, do chłopca dołączają dorośli. Franek każe synowi przystroić drzewo bombkami choinkowymi, łańcuchami, sam znosi święte obrazy. Już to drzewo jak święte wygląda, nikt go teraz nie zetnie - cieszy się Zośka, a jej mąż przygotowuje wiaderko z wodą dla pątników, po złotówce od kubka. Rzeczywiście, pod drzewo Dudu zdąża cała wieś, nawet naczelnik, urzędnicy i gminna sekretarka, przebrani za herodów, z gwiazdą i kolędą "Chwała na wysokości". Z drugiej strony ciągnie konkurencyjna procesja z pieśnią na ustach "Nie damy ziemi, skąd nasz ród". Mnożą się ludzie i zjawy. Nawet posterunkowy Kapusta Florian, który od początku bezkutecznie próbował zaprowadzić jakiś porządek w groteskowej rzeczywistości, teraz już nie wie, czy jest prawdziwym policjantem czy duchem. I czy Duda ma zejść z drzewa, czy na nim pozostać. Nagle w drzwiach stodoły pojawia się dziwna, biała postać. [PAT]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseria
- Adaptacja
- Zdjęcia
- Operator kamery
- Scenografia
- Kostiumy
- Muzyka
- Dźwięk
- Zgranie dźwięku
- Montaż
- Kierownictwo planu
- Obsada aktorskaDudaRobotnik z piłąRobotnik z siekierąZośkaFranekJędrekInżynierPolicjantSzpicelStrażak GabrielPartyzantIrkaŻona DudySekretarka BeatkaNaczelnikUrzędnikUrzędnikUrzędnikHrabinaHrabiaKosiarzKosynierMężczyzna w kapeluszuRobert Krajewski
Pierwowzoryschowaj
Pierwowzór | |
DRZEWO | |
Dramat | |
Autor | Wiesław Myśliwski |