NADLUDZKA MEDYCYNA
- Spektakl telewizyjny
- Rok produkcji:1988
- Premiera:1988. 04. 06
- Barwny, 53 min
"11 marca 1940 roku zgłosiłam się do szpitala im. Bersonów i Baumanów w Warszawie, na ulicy Siennej, do naczelnej lekarki, doktor Anny Braude - Hellerowej" - tak zaczyna się jeden z głośniejszych spektakli Teatru TV, poświęconych eksterminacji żydów w czasach II wojny światowej. Na pamiętny monodram w wykonaniu Mai Komorowskiej złożyły się fragmenty autentycznego, wstrząsającego pamiętnika żydówki, która podczas zagłady warszawskiego getta pracowała w szpitalu dziecięcym jako pediatra. Walory tekstu oraz kunszt aktorski Komorowskiej sprawiły, że skromne przedstawienie stało się niezwykłym zapisem przyspieszonego dojrzewania młodego człowieka, rzuconego w wir zbrodniczego absurdu. Na początku jednak był entuzjazm, często towarzyszący pierwszym krokom zawodowym: "Dostałam do niesienia historie choroby. Byłam szczęśliwa. Dumna i szczęśliwa, przepełniona entuzjazmem do tego, co otwierało się przede mną - leczenie dzieci". Później jednak zaczęły się dziać rzeczy dziwne i niepokojące. Personel został uwięziony w lecznicy pod pozorem epidemii duru plamistego. Do Warszawy zwożono coraz więcej żydów. Wynędzniałych, głodnych, zawszonych. Najbardziej cierpiały dzieci. Szerzyła się gruźlica, wówczas nieuleczalna. Sytuacja stawała się coraz bardziej nieznośna, wręcz nienormalna. Mimo to w szpitalu wszystko musiało iść po staremu. Jakby na przekór nienawiści - chorobie, zbierającej wokoło budzące grozę żniwo. Tymczasem początkowy entuzjazm ulotnił się bezpowrotnie. Jakże trudno być lekarzem, gdy brakuje podstawowych środków do życia, lekarstw, żywności, łóżek, środków czystości. Pozostaje wówczas tylko bierne asystowanie śmierci, wstyd z powodu własnego zdrowia wobec setek niewinnych istnień, skazanych na straszliwe cierpienie i upodlenie: "Więc tam, w tych wielkich salach, na drewnianych pryczach, na papierowych materacach bez pościeli leżały dzieci przykryte takimi samymi papierowymi materacami, a w kątach sali stały wiadra blaszane, bo nie było ani basenów ani nocników, a te dzieci miały "durchwal" - krwawą biegunkę głodową i nie mogły iść do ubikacji. Więc rano, jak się wchodziło, to te wiadra się przelewały i było pełno na podłodze i był taki straszny zapach krwi i ropy i kału. A na pryczach leżały szkielety dzieci albo ogromne obrzęknięte bryły. I tylko oczy żyły. A kto nie widział takich oczu, takiej twarzy zagłodzonego dziecka z czarną jamą otwartych ust, ze zmarszczoną pergaminową skórą, ten nie wie, jakie może być życie". Takich naturalistycznych opisów jest w monologu Komorowskiej więcej. Być może jeszcze bardziej poruszające są te, które świadczą o spustoszeniach w psychice dzieci, bytujących na co dzień w cieniu śmierci. Nie dziwi więc, że kto, jak autorka tych wspomnień, zdołał ocaleć - nie uwolni się już nigdy ani od wyrzutów sumienia, ani od powracających obrazów przeszłości: "Przychodzą czasem na ulicę Sienną czy Śliską, patrzę na bramę szpitala, zaglądam przez kraty i widzę, że nie ma już rajskich jabłoni, które tu kwitły. Ale zamykam oczy i wtedy otwiera się brama, ta od Śliskiej, gdzie kiedyś rozebrało się bezdomne dziecko, i wychodzą z niej wszyscy ci, których nie ma. Na ostatnim obchodzie idzie Naczelna w białym fartuchu, za nią lekarze, pielęgniarki, salowe, a potem wychodzi administracja i dyrektor Kroszczon starannie zamyka bramę. Wiem, że zostawili po sobie wszystko w porządku, a Dola Keilson zamiotła na koniec podłogi". [PAT]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseria
- Scenografia
- RealizacjaJoanna PłoszajskaDariusz Warzec
- Obsada aktorska
Pierwowzoryschowaj
Pierwowzór | |
NADLUDZKA MEDYCYNA | |
Autor | Alina Szwajger-Blady |