DZIENNIK BEZ SAMOGŁOSEK
- Spektakl telewizyjny
- Rok produkcji:1996
- Premiera:1968. 02. 22
Monodram na podstawie "Dziennika bez samogłosek"
Aleksandra Wata (1990-67), współtwórcy polskiego futuryzmu, poety,
prozaika, tłumacza. Część zamieszczonych w tomie notatek,
wydobytych z pośmiertnej spuścizny pisarza, została napisana jakby
szyfrem, bez użycia samogłosek - stąd tytuł całości, nadany książce
przez Olę Watową, która teksty męża odcyfrowała i przepisała.
"Samogłoska jest światłem, oddechem, życiem słowa, jego
pulsowaniem. A zatem te strony, które były wypełnione zbitkami
spółgłosek, musiały świadczyć o cierpieniu. Chropowate, szorstkie,
zmiażdżone słowa były i symbolicznym i bardzo konkretnym wyrazem
jego ówczesnego stanu" - napisała Ola Watowa, oddając do rąk
czytelników (pierwsze wyd. londyńskie 1986, wyd. polskie nakładem
"Czytelnika" 1990) tę przejmującą książkę.
Twórcy spektaklu wykorzystali teksty z różnych okresów -
notowane jeszcze w kraju, od 1953 r., spisywane w Paryżu (w 1962
r. Watowie na stałe przenieśli się do Francji) i w Berkeley (roczny
pobyt stypendialny) w Stanach w 1964 r. zaaowocował powstaniem
niezwykłego "pamiętnika mówionego" pt. "Mój wiek"). Monodram ma
charakter zapisu ostatniej godziny życia Aleksandra Wata - w
przejmującym dialogu z samym sobą, w monologach wewnętrznych
pisarz odnosi się do swych naistotniejszych doświadczeń życiowych.
We wspomnieniach powracają dramatyczne przeżycia - pobyt w
Kazachstanie, spotkanie wycieńczonego tyfusem i łagrami Aleksandra
z Olą i synkiem Andrzejem w Ałma Acie wiosną 1944 r. I
wcześniejsze, jeszcze dziecięce lęki, obsesje, sny. Wspomnienie
żydowskiego ojca i własnej, trudnej drogi do wiary, potajemnego
chrztu w kościółku na Piwnej w 1953 r. ("wierzyłem gorąco, chciałem
wierzyć, że ten akt sakramentu, chociaż nie wyleczy mnie z moich
bólów, ale da mi łaskę i siłę, i radość ich znoszenia"). W ostatnim
obrachunku ze światem Wat toczy w myślach żarliwe polemiki ze
współczesnymi sobie literatami - Skamandrytami, którzy "zmarnowali"
wielką szansę poezji polskiej, wieloma twórcami polskiej powieści,
którzy "nie dorośli" do swoich czasów, z kolegami, których spotkał
na swej drodze ("Wielki rewolucyjny poeta Broniewski leży nagi pod
morwą oborską, obok walają się dwie puste półlitrówki. Przywołał
młodzież literacką i poucza: Ważyka mam w dupie. Jak umrę, to
napiszcie na nagrobku: Tu leży ktoś, kto wszystkich i wszystko miał
w dupie"). Próbuje wyrazić istotę najbardziej porażającego
doświadczenia ludzi naszego wieku - totalitaryzmu, określić fenomen
Stalina, przy którym Hitler był tylko "półobłąkanym rzeźnikiem".
"Głośna samotność" Wata to także zapis jego dramatycznej
walki z bólem, z trwającą 14 lat chorobą, z której, jak powiedział
warszawski lekarz, "wychodzi się oknem". Niewyobrażalne cierpienia,
wywołane przez "zespół opuszkowy Wallenberga", rzadkie schorzenie
zlokalizowane w centrum bólowym mózgu, doprowadziły go do
momentu, w którym śmierć staje się jedyną nadzieją. W ostatniej
godzinie Aleksander Wat najczulsze słowa poświęca żonie. "Moja
żona Ola. Czterdzieści lat wiernej czułości i oddania. Miłość nasza
była i parząca i gwałtowna, i zachowała czystość, pomimo mojego
zepsucia (...) Ona, która za dobrych czasów bała się sama zostać w
mieszkaniu, która dotąd boi się myszy i z trudem znosi przeziębienie
najlżejsze, robiła trzydzieści kilometrów, żeby w sklepach
kazachstańskich zdobyć trochę mleka i mąki dla ginącego,
marniejącego z głodu syna - sama głodna i bez pomocy. Gdy lody
ruszały i miejscowi przewodnicy odmawiali wyruszenia w step - szła
sama, w samotności, którą ożywiało tylko wycie wilków". I właśnie
do żony skierowane są drżącą ręką nakreślone słowa: "Ola, Wybacz
mi już nie mogę wytrzymać". [PAT]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseria
- Wybór tekstów
- Zdjęcia
- Scenografia
- Muzyka
- Wykonanie muzyki
- Dźwięk
- Montaż
- Charakteryzacja
- Kierownictwo produkcji
- Produkcjadla Programu 2 TVP S.A.
- Obsada aktorska
Pierwowzoryschowaj
Pierwowzór | |
DZIENNIK BEZ SAMOGŁOSEK | |
Autor | Aleksander Wat |