"MAESTRO"
- Film dokumentalny
- Produkcja:Polska
- Rok produkcji:2008
- Barwny, 47 min
"Zrozumcie mnie, tak długo, jak ja mam jednego człowieka w Polsce, któremu mogę pomóc, ja tu zostać muszę" - tłumaczył swoim dzieciom mecenas Stanisław Hejmowski, kiedy błagały go, by przestał narażać życie, broniąc stalinowskich więźniów politycznych. Teresa Heymowska - Amberg, mimo że wyemigrowała do Szwecji prawie sześćdziesiąt lat temu, doskonale pamięta te słowa. Pamięta również, jak posługiwać się piękną polszczyzną, podobnie jak jej dzieci i dzieci jej brata, choć noszą nazwiska Amberg i Jacobson. Dzięki m. in. ich wspomnieniom, skrupulatnie zebranym i uporządkowanym przez Agatę Ławniczak, udało się wydobyć z niemal całkowitego zapomnienia portret człowieka rzadkiej szlachetności, którą na swój sposób doceniła nawet komunistyczna Służba Bezpieczeństwa, nadając sprawie jego inwigilacji kryptonim "Maestro". Stanisław Hejmowski urodził się w 1900 roku w Libawie, na terenie dzisiejszej Łotwy. Rodzice wpoili mu patriotyzm i awersję do szowinizmu, którą wspierał nacisk na naukę języków obcych. W czasie wojny walczył w AK, naziści zamordowali mu dwóch braci i pozbawili rodzinnego majątku. Mimo to w 1946 roku jako adwokat z urzędu podjął się obrony byłego gauleitera Kraju Warty Artura Greisera, słynnego z fanatyzmu zbrodniarza wojennego. Hejmowski wykonał swą pracę jak miał w zwyczaju, czyli rzetelnie, a o jego talencie i zawodowej bezstronności również dziś z uznaniem wypowiadają się tak cenieni prawnicy, jak mecenas Tadeusz de Virion oraz profesorowie Witold Kulesza i Jan Sandorski. Dowody przeciw Greiserowi były niepodważalne i skazano go na śmierć, ale o wyroku zdecydował zaledwie jeden głos. Wraz z nastaniem "nocy stalinowskiej" sytuacja zawodowa i rodzinna Hejmowskiego gwałtownie się pogorszyła. Związki z AK i nakaz sumienia skłaniały adwokata do pomocy polskim patriotom, którym nierzadko groziła kara śmierci za fikcyjne przewinienia. W czasach, gdy w procesach przeciw akowcom obrona często ograniczała się do zdania: "Proszę Wysoki Sąd o łagodny wyrok dla oskarżonego", Hejmowski zadziwiał odwagą i bezkompromisowością. Zdarzało się, że sędzia straszył go aresztowaniem, jeśli wypowie jeszcze jedno zdanie. Był na cenzurowanym, UB i jej agentura coraz uważniej obserwowała jego poczynania. Nie chcąc ryzykować bezpieczeństwa żony i córki, wysłał je do Szwecji (syn wyjechał tam zaraz po wojnie). Dziś byłby dumny ze swojej rodziny. Jego syn Adam został kustoszem Biblioteki Bernadottów, bibliotekarzem króla Szwecji. Wnukowie: Jan Henrik Amberg - zastępcą Ambasadora Królestwa Szwecji w Polsce, a prof. Andrzej Heymowski - królewskim architektem. Bliskich odwiedził tylko raz, w Boże Narodzenie 1956 roku, gdy na fali odwilży wyjątkowo wydano mu paszport. Było to niedługo po tym, jak zapisał bodaj najpiękniejszą kartę swego zawodowego życia, broniąc poznańskich robotników oskarżonych za udział w powstaniu czerwcowym. Za niezłomną postawę zapłacił najwyższą cenę. Zamach na jego życie nie udał się, więc postanowiono zabić go na raty. Najpierw w wyniku fałszywych oskarżeń o nadużycia finansowe pozbawiono majątku, potem rugowano z kolejnych obszarów działalności adwokackiej, konsekwentnie odmawiano paszportu, nad jego podupadającym zdrowiem czuwał lekarz - tajny współpracownik SB, a gdy wreszcie Hejmowski dostał wylewu krwi do mózgu, umieszczono go w szpitalu, gdzie w umywalkach pomieszkiwały szczury. "Paszport położono mu na piersiach na dzień przed śmiercią, gdy był już nieprzytomny" - mówi Ireneusz Adamski, dyrektor Oddziału IPN w Poznaniu. Rządzący obawiali się, że pogrzeb Hejmowskiego zamieni się w manifestację, więc woleli, by ceremonii dopełniła rodzina po drugiej stronie Bałtyku. Gdy zamiar się nie powiódł, pozostało sfałszować nekrologi. W rezultacie na pogrzeb mecenasa przybyli nieliczni, spośród których nikt nie odważył się wygłosić mowy pożegnalnej. Po śmierci Hejmowskiego pamięć o nim była systematycznie marginalizowana. Efektowne kariery robili za to oficer SB, który prowadził sprawę o kryptonimie Maestro oraz były osobisty lekarz adwokata. Dopiero w pięćdziesiątą rocznicę Czerwca 56, po długoletnich staraniach, udało się nadać jednej z ulic Poznania imię Stanisława Hejmowskiego. Na uroczystość przyjechało dwudziestu jeden członków jego rodziny. Wnuk Andrzej stawił się z małym misiem, figlarnie wystającym z kieszeni marynarki. Zaciekawionym wyjaśniał: "To miś Staś, którego przysłał mi kiedyś do Szwecji dziadek Staś". [TVP]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseria
- Scenariusz
- Współpraca scenariuszowa
- Lektor
- Zdjęcia
- Współpraca operatorska
- Opracowanie muzyczne
- Dźwięk
- Współpraca dźwiękowa
- Montaż
- Konsultacjahistoryczna
- Producent
- Produkcjadla Programu 1
- Bohater