Wyszukiwaniex

Proszę wpisać poszukiwane słowo lub jego fragment.

Opcja fragment pozwala wyszukać każde wystąpienie poszukiwanego wyrażenia.

Opcja początek pozwala wyszukać wszystkie tytuły i nazwiska rozpoczynające się od wyszukiwanego wyrażenia.

Opcja dokładnie wyszukuje tylko te filmy i osoby, których tytuły, imiona i/lub nazwiska są takie same jak wyszukiwane wyrażenie.

WAŻNE!
W tytułach filmów w wyszukiwarce nie uwzględniamy występujących w nich znaków przestankowych.
Proszę pamiętać, że każda osoba wpisana jest do bazy w formie „nazwisko, imię”. Wyszukując osoby w opcji początek należy wpisać jej nazwisko lub jego początkowy fragment, w opcji dokładnie należy wpisać np. Kowalski, Jan (nie Jan Kowalski). W tej opcji wpisanie przecinka i spacji JEST KONIECZNE.

Szukaj w bazie

TRZECH KUMPLI

  • Film dokumentalny - fabularyzowany
  • Produkcja:
    Polska
  • Rok produkcji:
    2008
  • Barwny, 2 części x ok. 46 min

Trzech kumpli ze studiów. Jeden został zamordowany, drugi okazał się zdrajcą, trzeci walczy o prawdę. Staszek Pyjas, Leszek Maleszka, Bronek Wildstein. Film opowiada prawdziwą historię pewnej przyjaźni z czasów PRL-u. W dramatycznych losach bohaterów odbija się historia Polski. Bezimienna komunistyczna machina, w filmie przybiera twarze konkretnych ludzi - funkcjonariuszy SB i tajnych współpracowników. Po drugiej stronie grupa młodzieży nie godzącej się ze zniewoleniem. Grupa, która po wielu latach, w wolnej Polsce nieoczekiwanie znajdzie się w dramatycznej sytuacji... Jak zginął Pyjas? Na ile donosy Maleszki przyczyniały się jego prześladowania? Co wydarzyło się w nocy z 6 na 7 maja ponad 30 lat temu? Autorki filmu przedzierają się przez gąszcz kłamstw, wykluczających się relacji, docierają do nigdy nie przesłuchiwanych osób oraz kilkunastu byłych funkcjonariuszy SB. Kto kłamie? Widz musi rozstrzygnąć sam.
Poznali się na studiach i zaprzyjaźnili. Młodzi, inteligentni, podobali się kobietom. Indywidualiści, o silnej osobowości. Łączyła ich niezgoda wobec zakłamania, które niósł ze sobą system komunistyczny. Studia na wydziale Polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim rozpoczęli w latach 70 tych - w okresie silnej cenzury i nieograniczonej władzy służb specjalnych posługujących się zbrodniczymi metodami działania. Po latach jako publicyści współtworzą największe ogólnopolskie dzienniki: Lesław Maleszka jest redaktorem w Gazecie Wyborczej, Bronisław Wildstein - w Rzeczpospolitej, Stanisław Pyjas... gdyby żył, być może też byłby dziennikarzem, być może poetą. Zginął jako student, zamordowany przez SB. Został znaleziony martwy w bramie przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie. Nigdy nie skazano morderców Pyjasa. Podobnie jak tysiące innych PRL-owskich oprawców pozostali bezkarni w wolnej Polsce. "Gruba kreska" Mazowieckiego uniemożliwiła rozliczenie zbrodniarzy, co miało być podstawą nowego ładu moralnego współczesnej Polski. Niechęć do rozliczeń z przeszłością, brak prawomocnych wyroków dla zbrodniarzy i pomocy ofiarom nie mogła stać się podstawą tworzenia praworządnego zdrowego organizmu państwa. Państwa, które właśnie odzyskało niepodległość. Dokument "Trzech kumpli" to historia wielkiej przyjaźni, dla której tło stanowi dramatyczna historia powojennej Polski. Wydarzenia, które rozpoczęły się w 1977 roku, dziś urywają się. Urywają... bo przecież nie kończą. Streszczenie historii Zgodnie z oficjalną wersją, Staszek Pyjas po pijanemu spadł ze schodów, dzień po tym, jak wraz z kolegami zaniósł na milicję oskarżające go anonimy. Oficjalne śledztwo było czystą farsą i zacieraniem śladów. Począwszy od zignorowania opinii wezwanej do wypadku lekarki, która po oględzinach, sugerowała, że ciało zostało tu podrzucone, poprzez zastraszanie świadków, wymuszanie zeznań, mataczenie w śledztwie. Ogromną pracę włożono w "poszukiwanie" autora anonimów nawołujących do tępienia Pyjasa, tuż przed jego śmiercią... Wszyscy wiedzieli, że anonimy te pisała SB, do czego w latach 90-tych przyznali się w śledztwie byli funkcjonariusze. Aby odwrócić uwagę ówczesne organa ścigania przebadały kilka tysięcy próbek pisma niemal wszystkich krakowskich studentów, na co wydano ogromne pieniądze.
Przy okazji zwerbowano kolejnych tajnych współpracowników SB. W wolnej Polsce wciąż nie można osądzić morderców Pyjasa. Zatarto ślady, spalono dokumenty. Potencjalni świadkowie zginęli w tajemniczych okolicznościach: ktoś znów spadł ze schodów, ktoś utonął. Tak jak Stanisław Pietraszko - kolega Pyjasa, który jako ostatni widział go przed śmiercią i sporządził portret pamięciowy towarzyszącego Pyjasowi mężczyzny. Byli funkcjonariusze SB pozostają całkowicie bezkarni, a co znamienne, pewni tej bezkarności, aroganccy wobec swych byłych ofiar, prawie wszyscy dobrze sytuowani, otrzymują bardzo wysokie emerytury. Ta historia jest jak grecki dramat, tyle że zdarzyła się w Polsce naprawdę. Złe czyny nie zostały ukarane, prawda nie wyszła na jaw, a ci którzy o nią walczyli, spotkali się z ostracyzmem społecznym. Pyjasa, Wildsteina, Maleszkę łączyły wspólne przekonania, te same wykłady na studiach, burzliwe dyskusje, "waletowanie" w akademiku, imprezy, niezgoda na totalitaryzm. Imponowali sobie wzajemnie, polubili się a z czasem zaprzyjaźnili. Wiedzieli o sobie dużo, trzymali wspólną kasę na codzienne wydatki.
Pyjas - utalentowany poeta, twardy przy przesłuchaniach przez SB - jako jeden z niewielu zawsze odmawiał składania zeznań. "Staszek był wesołym człowiekiem, optymistycznie nastawionym do życia" - tak opisuje przyjaciela Maleszka.
Wildstein - zapowiadał się na dobrego boksera i gdyby nie zamiłowanie do literatury, pewnie by nim został. Zadziorny, męski, zawsze odważny w mówieniu prawdy, choćby za dużą cenę.
I wreszcie Maleszka - uroczo roztargniony, potrafił czesać się widelcem i zawzięcie bronić zawiłych intelektualnie tez, po to by za chwilę je znów obalać. Wszystkie matki kolegów go karmiły, bo Maleszka sprawiał wrażenie zagubionego, niewinnego dziecka, wzbudzając macierzyńskie uczucia. Kiedy przez przypadek, kilka lat temu okazało się, że Maleszka przez cały okres przyjaźni, a także później donosił SB na swoich przyjaciół, w tym na najbliższych - Pyjasa i Wildsteina - wszyscy przeżyli wielki szok. Chyba największy od śmierci Pyjasa. Zdumiewa fakt, że Maleszka nie był typem złamanej podczas przesłuchań ofiary, ale aktywnie, sumiennie, pełen inicjatywy informował SB o każdym kroku swoich przyjaciół. Proponował nawet sposoby "likwidacji zagrożenia". Andrzej Więckowski, były funkcjonariusz SB, analityk Wydziału III-go (zajmującego się inwigilacją krakowskich studentów) tak charakteryzuje Maleszkę: "...był bardzo dobrym agentem (..) Podawał wspaniałe meldunki o osobach rozpracowywanych w tej sprawie w tym o Stanisławie Pyjasie". W wolnej Polsce kilka razy usiłowano wznawiać proces morderców Pyjasa. Wildstein, który w 1977 roku podstępem wszedł do kostnicy i identyfikował zwłoki przyjaciela - na własne oczy zobaczył, jak Pyjas został zmasakrowany. Próbował dojść sprawiedliwości. Nie miał wsparcia w Maleszce, który uchylał się od zaangażowania. Jednocześnie będąc redaktorem Działu Opinii w największym polskim dzienniku, Maleszka poucza o przebaczeniu, piętnując próbę rozliczenia dawnych oprawców. "... W dziesięć lat po upadku komunizmu - marzą się (politykom) ustawy dekomunizacyjne. (...) konsekwencje takich ustaw łatwo sobie wyobrazić: gwałtowne pomnożenie nienawiści i różnego rodzaju konfliktów społecznych (...) Myśl o przebaczeniu jest Wierzbickiemu obca..." (Lesław Maleszka "W pułapce antykomunizmu", GW, 9 IV 1998). Maleszka pisze z pozycji dawnego działacza opozycyjnego, który cierpiał prześladowania. Wybacza krzywdy i troszczy się o społeczne więzi. Mimo, że czasy się zmieniły, nie ma groźby SB, Maleszka, tak jak kiedyś oszukiwał przyjaciół, tak teraz oszukuje kolegów z gazety i czytelników. Dostępuje zaszczytów, jest autorytetem moralnym. "Lesław Maleszka: - W czasach powszechnej ucieczki w prywatność, przekonania, że władza wszystko może, my uczyliśmy zachowań obywatelskich i głośnego mówienia o polityce. Pokazaliśmy, że można walczyć o ważne dla ludzi sprawy podpisując się pod żądaniami i petycjami" (Rzeczpospolita, artykuł Jerzego Sadeckiego z 7 V 1977).
O tym, że Maleszka donosił, Wildstein i koledzy z dawnego krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności dowiedzieli się przez przypadek. Natrafili na pracę magisterską byłego oficera SB, w której to przyszły magister analizował metody pracy SB na przykładzie rozpracowania środowiska studenckiego. W tekście pojawił się Tajny Współpracownik - o pseudonimie "Ketman". Jego opis dobitnie wskazywał na Maleszkę. Wildstein spotkał się z Maleszką w warszawskiej kawiarni "Na Rozdrożu". Maleszka przekonany, że Wildstein miał jego donosy z IPN-u przyznał się. Byłem "Ketmanem".
Dla Wildsteina był to cios i szok. Zadawał suche pytania, Maleszka pokornie odpowiadał. Jednak wciąż starał się wysondować ile Wildstein wie. Kłamał. Oświadczył, że skończył współpracę w 1980 roku. Pominął całą serię donosów, które sporządził w stanie wojennym. Na zaproszenie Wildsteina przyjechał do Paryża. Rodzina Wildsteina, choć sama zmagała się z niedostatkiem, utrzymywała Maleszkę. Znajomi zrobili nawet zrzutkę na kuchenkę mikrofalową, o której marzył.
Po powrocie do kraju, Maleszka zdał szczegółowy raport organom bezpieczeństwa o wszystkich intymnych szczegółach z życia rodziny Wildsteina, opisując wszystkie jego kontakty, znajomych z opozycji i ich aktywność w Paryżu. Było lato.
W środowisku dawnego krakowskiego SKSu zawrzało. Dawni koledzy musieli zmierzyć się z prawdą o zdradzie Maleszki i krzywdzie, jaką im wyrządził. Jednak chcieli mu dać szansę. Padły propozycje, aby publicznie wszystko wyjaśnił. Niestety Maleszka nie reagował i dalej występował w roli mentora kształtującego opinię publiczną. Dawni koledzy, na których donosił byli zdezorientowani. Pół roku później, jak gdyby nigdy nic, Maleszka ponownie zaczął się pojawiać na uroczystościach rocznicowych opozycji solidarnościowej. Zdecydowali się zareagować. Napisali list otwarty, w którym opisywali całą sytuację. "Gazeta Wyborcza" odmówiła jego publikacji. Michnik odprawił sygnatariuszy listu, argumentując, że nie będzie mu niszczyć życia, że ich działanie może doprowadzić Maleszkę do samobójstwa. List wydrukowała "Rzeczpospolita". Reakcja w mediach była natychmiastowa. Oburzenie na postawę... ofiar. Krzysztof Kozłowski, dla wielu autorytet moralny, dzień później publikuje na łamach Gazety Krakowskiej: "Brzydzi mnie ten sposób załatwienia sprawy. Nie wiem, czy Maleszka był czy nie był agentem. Ale zwalczanie współpracy agenturalnej przez donos, jest absurdem. Zastanówmy się, czy mówimy o plotkach, czy o faktach. Jest to sprawa grupy ludzi, którzy razem działali w SKS. Nie wszyscy oni podpisali list otwarty, opublikowany w "Rzeczpospolitej". Zawarta w nim wiadomość jest żadna.
Nie podano skąd ona pochodzi, nie przedstawiono żadnych dowodów. Gdyby był jakiś wyrok sądu lustracyjnego i odwoływanie się do niego... ale tak nie jest. Nikt nigdy oficjalnie nie powiedział o współpracy Leszka Maleszki ze służbami bezpieczeństwa PRL" ("Gazeta Krakowska", 7 listopada 2001). Ci, którzy w czasach komunistycznych byli prześladowani, teraz znów muszą się bronić, tym razem przed atakiem Kozłowskiego. "W dniu, w którym wydrukowano Pański komentarz, ukazało się oświadczenie oskarżonego potwierdzające współpracę, więc co do faktów nie ma już chyba wątpliwości. Ale 19 osób, które podpisały list otwarty, w tym ja, ma prawo zapytać, dlaczego Krzysztof Kozłowski (redaktor "Tygodnika Powszechnego", którego przyjaźnią i poparciem cieszył się SKS w Krakowie) od razu założył naszą nieuczciwość i nierzetelność? (...) Dziwi mnie też, że (...) redaktor katolickiego pisma ma też poważne kłopoty z rozróżnianiem podstawowych pojęć moralnych. Jakoś w Pańskiej wypowiedzi nie zauważyłem wyrazów obrzydzenia do systematycznego, trwającego przez wiele lat denuncjowania najbliższych przyjaciół. Znalazł je Pan dla poszkodowanych, którzy ten fakt ujawnili. To po prostu niepojęte. (...) W wielu opozycyjnych środowiskach SB werbowało swoich agentów. Wiadomo Panu jednak, że w naszym przypadku jest pewna szczególna okoliczność. SKS był studenckim ruchem, który powstał po zamordowaniu Staszka Pyjasa przez SB. (...) Zresztą zaraz potem nastąpiła kolejna zbrodnia. Kiedy prokuratura - w odpowiedzi na naszą akcję - wszczęła lipne dochodzenie, SB zamordowała świadka, Staszka Pietraszkę, który widział, jak Pyjasa eskortowano z akademika i podał rysopis esbeka. "Tak więc wielu studentów, którzy zaangażowali się w ruch, przystąpiło do niego z pobudek moralnych, a nie z powodu czystego buntu politycznego. Zdrada w tym gronie nie jest tylko zdradą polityczną, a współpraca z tajną policją była współpracą z mordercami kolegów.
W przypadku Leszka Maleszki - zabójcami najbliższego kolegi. Przyzna Pan, że to trochę zmienia standardową sytuację. (...) Szanse na ukaranie zabójców Staszka Pyjasa i Staszka Pietraszki są bliskie zeru. Po 1989 roku "gruba kreska" i czyszczenie akt zrobiły swoje. (W ideologii i realizacji "grubej kreski" miał Pan i swój bezpośredni udział jako czołowy polityk, senator, a także pierwszy niekomunistyczny minister spraw wewnętrznych.) Wszelkie śledztwa utknęły wobec solidarności ubeków". (Józef Ruszar, "List do Krzysztofa Kozłowskiego", "Rzeczpospolita", 9 listopada 2001) Rzeczywiście, dzień po publikacji listu otwartego w "Rzeczpospolitej", Maleszka w "Gazecie Wyborczej" publicznie przyznaje się do donoszenia SB na swoich kolegów. Ponad tydzień później Gazeta Wyborcza przeprasza. "Ujawniony niedawno fakt wieloletniej współpracy naszego kolegi, redaktora i publicysty Leszka Maleszki z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa był ciosem dla całego zespołu i środowiska "Gazety Wyborczej". (...) Przez 25 lat nikomu nigdy nie powiedział, co robił. I żył z tym przez 25 lat. Jest to świadectwo człowieka złamanego i zakłamanego, ze wszystkimi straszliwymi tego konsekwencjami. I, niestety, jest to świadectwo wymuszone - gdyby fakt współpracy z SB nie wyszedł na jaw, Leszek Maleszka prawdopodobnie sam by się nie przyznał. Pogrzebałby w sobie tę prawdę. (...) Zawsze uważaliśmy i nadal uważamy, że w wolnej Polsce więcej złego niż dobrego przynosi sądzenie i skazywanie takich ludzi, publiczne roztrząsanie jako dowodów w ich sprawie raportów, zeznań, SB-ckich fałszerstw - świadectw ludzkiej słabości, strachu i upodlenia. O tym wszystkim pamiętamy i będziemy pamiętać; o tym trzeba wiedzieć, to także budzi moralne obrzydzenie. Nikt ze środowiska "Gazety" nie znał prawdziwej przeszłości Leszka Maleszki. Znaliśmy kogo innego. Dzisiaj musimy się zmierzyć z faktem, że przez wiele lat cieszył się w zespole autorytetem znakomitego redaktora i autora, ogłaszał na naszych łamach teksty, do których publikowania - dzisiaj już to wiemy - nie miał tytułu moralnego. Leszek Maleszka stracił w naszych oczach wiarygodność i szacunek. Jego nazwisko musi na długie lata zniknąć z łam "Gazety", bo to nazwisko wprowadzało nas i Czytelników w błąd. Czy można się podnieść z moralnego upadku? Czy człowiek może wrócić z tak dalekiej podróży? Czy możemy i powinniśmy mu w tym pomóc? Nie wiemy. Ale byłoby okrutną pychą z naszej strony wykluczyć pozytywne odpowiedzi na te pytania". Redaktorzy naczelni: Adam Michnik, Helena Łuczywo, Juliusz Rawicz, Piotr Pacewicz, Piotr Stasiński ("Stanowisko redaktorów naczelnych "Gazety Wyborczej" w sprawie Lesława Maleszki", "Gazeta Wyborcza", 13 listopada 2001) Sam Maleszka przeprasza na łamach "Wyborczej", ale to wyznanie jest bardzo dziwne. Trudno uwierzyć w skruchę, zwłaszcza, że Maleszka znów kłamie, a w tekście, sam próbuje przedstawić się w roli osoby skrzywdzonej, nie może też wyjść z roli mentora, który nawet w tej sytuacji poucza: "W jednej sprawie starałem się programowo nie zabierać głosu. Nie byłem zwolennikiem lustracji i mówiłem o tym w wielu rozmowach - uważałem jednak, że nie mnie wyrokować na łamach gazet, czy lustracja jest potrzebna. Raz jeden pozwoliłem sobie na polemikę w sprawie dekomunizacji. Nadal uważam, że w demokratycznym państwie obywatela można pozbawić części praw publicznych jedynie prawomocnym wyrokiem sądu - i że twierdzenie to pozostaje prawdziwe niezależnie od biografii osoby, która je wygłasza. (...) Mam tylko jedno życzenie. Chciałbym, by moje akta osobowe gromadzone przez SB były pierwszymi i ostatnimi, które zostaną publicznie otwarte. Policja polityczna w komunistycznym państwie złamała kręgosłupy moralne wielu osób. Szantażem, strachem, prowokacją, biciem. Nie z każdym udało się to zrobić tak łatwo jak ze mną, ale skutki musiały być równie opłakane. Przez ostatnie 12 lat każdy z tych ludzi starał się zapomnieć o przeżytym dramacie. O tym, że czynił zło swoim najbliższym - sam żyjąc w poczuciu, iż padł ofiarą gwałtu. Dziś każda z tych osób czeka na sądny dzień - gdy otwarcie kartoteki rozbije krąg jej znajomych, czasem rodzinę, uczyni z niej banitę. Rozumiem, że aparat administracyjny państwa powinien wiedzieć, jaka jest przeszłość urzędnika na wysokim szczeblu, któremu powierza się informacje szczególnej wagi. Jakie jednak będą korzyści z tych paru pręgierzy hańby, w imię których jesteśmy gotowi dewastować różne więzi społeczne? (...) Wszystkich, którym wyrządziłem krzywdę - także tych, którzy po przeczytaniu tego tekstu nigdy już nie wyciągną do mnie ręki - gorąco przepraszam. W tej chwili nie jestem w stanie zrobić więcej". (Lesław Maleszka, "Byłem "Ketmanem". Wyjaśnienia Lesława Maleszki na temat jego współpracy z SB, "Gazeta Wyborcza", 13 listopada 2001). Maleszka dopatruje się rozbicia więzi przyjaźni nie przez fakt własnej zdrady, ale przez ujawnienie prawdy w otwartych archiwach. To tu Maleszka upatruje największe zło. I jest w tym wspierany przez autorytety życia publicznego w Polsce. "Chodziliśmy we wspólnych swetrach, jedliśmy razem - przyjaźniliśmy się, bardzo żeśmy się przyjaźnili"... Wydaje się, że Maleszka był zaangażowany w tę przyjaźń. Jednocześnie z dużym zaangażowaniem uczestniczył w prześladowaniu swoich przyjaciół. Jak to możliwe?

Ekipa
pełna | skrócona | schowaj

Nagrody
schowaj

  • 2008
    Nagroda im. Andrzeja Woyciechowskiego
  • 2008
    Nagroda Główna Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
  • 2009
    Nagroda im. Dariusza Fikusa-w kategorii: twórca w mediach
  • 2009
    Nowy Jork (The New York Polish Film Festival)-Wyróżnienie
  • 2009
    Rzym (Międzynarodowy Festiwal Produkcji Telewizyjnych "RomaFictionFest")-Nagroda dla najlepszego filmu opartego na faktach

TRZECH KUMPLI w internecie

2024.03.01 01:44:45
© 1998-2024 Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi.
Internetowa Baza Filmu Polskiego filmpolski.pl jest bazą danych chronioną przepisami Ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych (Dz. U. 2001 nr 128 poz. 1402). Kopiowanie treści zawartych w serwisie bez zgody redakcji zabronione. Kopiowanie i wykorzystywanie fotosów oraz materiałów audiowizualnych zamieszczonych w serwisie bezwzględnie zabronione, z zastrzeżeniem wyjątków przewidzianych przez prawo. Cytowanie fragmentów treści zawartych w serwisie wymaga zgody redakcji. W każdym przypadku konieczne jest podanie źródła w podpisie pod cytowanym fragmentem. W przypadku portali internetowych żródło musi być linkiem do serwisu filmpolski.pl.
Internetowa Baza Filmu Polskiego filmpolski.pl działa na podstawie art. 2 Ustawy z dnia 10 maja 2018 r. o ochronie danych osobowych (Dz.U. 2018 poz. 1000).
Internetowa Baza Filmu Polskiego filmpolski.pl współpracuje z TVN w zakresie publikacji promocyjnych materiałów audiowizualnych. Administratorem danych pozyskanych w związku z emisją tych materiałów jest TVN.

Informacja o zasadach publikacji linków i danych adresowych w serwisie filmpolski.pl w ramach pakietu premium.

Ta strona używa plików cookie. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki.