PRAWDZIWY KONIEC WOJNY
OSTATNI ŻYWI BANDYCI
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2003
"Ostatni żywi bandyci" to film o antykomunistycznym ruchu oporu, który rozwijał się na Dolnym Śląsku począwszy od wkroczenia na te tereny armii radzieckiej aż po lata pięćdziesiąte ubiegłego stulecia. Na ziemie odzyskane już w parę dni po zakończeniu wojny zaczęli przybywać żołnierze polskiego podziemia, "spaleni" we wschodniej i centralnej Polsce. Drugą grupę stanowili ci, którzy na tych terenach zamierzali stawić opór nowemu ustrojowi, oczekując na wojnę między Wschodem i Zachodem. Większość z nich miała rodowód AK-owski i działała w latach 1945-1948. Ale to nie był jeszcze koniec wojny. W latach 1948-1949, kiedy oddziały WiN-u i NSZ-u były już prawie wybite przez UB, rozwinęły działalność następne organizacje, tworzone przez młodych ludzi, którzy w chwili zakończenia wojny mieli po kilkanaście lat. O swojej walce, wieloletnim cierpieniu i o marzeniach o wolnej Polsce w filmie opowiedzą m. in.: por. Zbigniew Lazarowicz - żołnierz WiN-u, adiutant swego ojca, Adama Lazarowicza, komendanta obszary zachodniego WiN od grudnia 1946 do grudnia 1947 r., straconego w roku 1950; Edward Fiołek - kierownik Referatu Młodzieżowego WiN-u na obszar zachodni; Lidia Gierat-Struzikiewicz - żołnierz "Inspektoratu Afryka"; Antoni Wojtasiek - żołnierz Rzeczypospolitej Walczącej, organizacji, która w walce z komunistycznym reżimem sięgała po broń, oraz Julian Głuchowski, ps. "As", członek utworzonego w październiku 1950 roku "Młodzieżowego Batalionu AK". Całości dopełni materiał archiwalny ze zbiorów wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, Ligi Republikańskiej oraz zbiorów prywatnych. [PAT]
NIE MÓW NIGDY, ŻE IDZIESZ W OSTATNIĄ DROGĘ
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2003
Historia osadnictwa Żydów na Dolnym Śląsku w pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej. Atmosferę tamtych dni, życie gmin żydowskich, trudy i radości wspólnej pracy oraz powody odejścia z tych ziem wspominają świadkowie wydarzeń, wiekowi dziś Polacy wyznania mojżeszowego. II Rzeczpospolita była państwem wielonarodowościowym, około dziesięciu procent jej obywateli stanowili Żydzi. Z trzech i pół miliona polskich Żydów wojnę i okupację hitlerowską przeżyło zaledwie 250 tysięcy. Po zakończeniu działań zbrojnych nowa władza ludowa stanęła przed dylematem, gdzie osiedlić ocalałą ludność żydowską, gdyż często powrót w rodzinne strony był niemożliwy. Rząd przychylił się do postulatów organizacji żydowskich, by powracający do ojczyzny wyznawcy Mojżesza osiedli na tzw. ziemiach odzyskanych, głównie w okolicach Dzierżoniowa, Bielawy, Pieszyc i Wałbrzycha. Na terenach tych znajdowały się dwa ocalałe z pożogi wojennej zagłębia przemysłowe - włókiennicze i węglowe, gwarantujące wiele miejsc pracy. Osadnicy z nadzieją i radością zaczęli zagospodarowywać się na nowej ziemi. Zakładali spółdzielnie produkcyjne, m.in. tkackie, szewskie, krawieckie, a także rolnicze spółdzielnie produkcyjne. Utworzenie w 1948 roku niepodległego państwa Izrael na obszarach historycznej Palestyny oraz niesprzyjający klimat polityczny w Polsce spowodowały masowe wyjazdy Żydów na Bliski Wschód. Niewielu spośród około stu tysięcy dolnośląskich Żydów zdecydowało się pozostać w Polsce. Garstka zaawansowanych wiekowo ludzi opowiada o świecie, który odszedł bezpowrotnie, a którego pamięć wciąż w sobie pielęgnują. [PAT]
OSTATNI ŁUŻYCZANIN
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2002
To opowieść o przedwojennym życiu Górnołużyczan skupionych w tzw. worku żytawskim w pobliżu Zittau i Bogatyni, a także historia ich wypędzenia z Polski w 1945 roku. Narratorem tych opowieści jest ostatni żyjący w Polsce Łużyczanin - Willi Hajn. Na tym terenie mieszkali Górnołużyczanie - jedno z dwóch (obok Dolnołużyczan) plemion stanowiących pozostałość Słowian Połabskich. W 1945 roku zaczęto z ziem odzyskanych wysiedlać Niemców. Z różnych powodów mały słowiański naród Łużyczan, który przetrwał germanizację i okres faszyzmu, podzielił ich los. Pozostał tylko Willi Hajn. Po stronie niemieckiej Łużyczanie skupieni są wokół dwóch ośrodków - Budziszyna i Chociebuża. Jest ich jednak coraz mniej (około 40 000). Z Polski ich wypędzono. Pozostały tu jednak ich cmentarze i charakterystyczna łużycka architektura. O świecie, którego już nie ma i który nigdy nie powróci, opowiada świadek historii. [PAT]
BYLIŚMY, JESTEŚMY, BĘDZIEMY
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2003
Filmowa opowieść o skomplikowanych dziejach Śląska oraz nauce podporządkowanej systemom totalitarnym - niemieckiemu faszyzmowi i polskiemu komunizmowi. O pracach badawczych niemieckich i polskich naukowców - archeologów, antropologów, historyków i językoznawców, którzy próbowali udowodnić germańskość bądź słowiańskość tych ziem, mówią ich współcześni koledzy po fachu. Pomorze oraz Dolny i Górny Śląsk postrzegane były przez Niemców jako wschodnie kresy, przedmurze cywilizacji, pełniły podobną rolę jak Wilno i Lwów w świadomości Polaków. Począwszy od zjednoczenia Niemiec, przez okres rządów Bismarcka, wzrastało w Rzeszy zainteresowanie wschodnimi rubieżami państwa. Tendencja ta umocniła się po 1933 roku, po dojściu Hitlera do władzy. Niemieccy badacze na każdym kroku starali się podkreślić odwieczną germańskość Śląska. Faszystowska doktryna podporządkowała sobie niemal wszystkie dziedziny nauki. Jednym z przykładów upolitycznienia działań naukowych były badania archeologiczne w Niemczy przeprowadzone na polecenie Henricha Himmlera. Wykopaliska w jednym z najstarszych miast prowincji miały udowodnić jego germańskość, tymczasem odnaleziono tam ślady wielu kultur z wyjątkiem germańskiej. Niepomyślne wyniki prac utajniono. Akcje połączonych sił nauki i propagandy w kwestii przynależności Śląska do Rzeszy odcisnęły trwały ślad w mentalności Niemców. W maju 1945 roku, na mocy wcześniejszych porozumień ze Związkiem Radzieckim, na tzw. ziemie odzyskane wkroczyła polska administracja. Wkrótce Dolny Śląsk i inne byłe tereny Rzeszy zaczęli zasiedlać polscy osadnicy. Władza socjalistyczna starała się, by przybysze poczuli się na nowych, nieznanych ziemiach jak u siebie. Szeroko zakrojonej akcji propagandowej towarzyszyły również prowadzone na dużą skalę badania naukowe - tym razem miały one dowieść słowiańskości i polskości tych terenów. Jedno z najpopularniejszych ówczesnych haseł propagandowych brzmiało: "Byliśmy, jesteśmy, będziemy". [PAT]
ODBUDOWA CZY ROZBIÓRKA
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2003
Opowieść o odbudowie i zagospodarowywaniu tzw. ziem odzyskanych w pierwszych latach po wojnie. Świadkowie tamtych wydarzeń, m.in. architekt i konserwator zabytków, mówią o odgruzowywaniu zniszczonych miast, wyburzaniu grożących zawaleniem budynków oraz trwającej latami odbudowie, a także o tym, dlaczego z krajobrazu Śląska zniknęło wiele zabytkowych budowli - rezydencji, świątyń, które nie ucierpiały w wyniku działań wojennych. Osadnicy, licznie przybywający na ziemie odzyskane tuż po wyzwoleniu, zastawali najczęściej dymiące jeszcze zgliszcza. Tereny te, zwłaszcza miasta, były w dużym stopniu zniszczone. W pierwszej kolejności zajęto się odgruzowywaniem, pozyskując przy tym duże ilości cegły, którą można było wykorzystać do budowy nowych domów. Z Wrocławia i innych śląskich miast wysyłano transporty cegły w głąb kraju, m.in. do Warszawy. Zapotrzebowanie na ten materiał budowlany prowadziło do wielu nadużyć i rozbierania często zabytkowych obiektów ocalałych z pożogi wojennej. Brak przemyślanego planu rozbiórki i odbudowy spowodował wiele nieodwracalnych szkód. Pierwsze prace przy odbudowie Wrocławia ruszyły dopiero w 1948 roku. W związku z przygotowywaną wówczas wystawą ziem odzyskanych zrekonstruowano fragment Starówki, nigdy jednak nie odbudowano jej w całości. Pozytywnym przykładem powojennej odbudowy jest Bolesławiec, gdzie postarano się odtworzyć Rynek, niemal zupełnie zniszczony. Klęską natomiast architektów i konserwatorów zabytków jest Kłodzko, miasto, które w stanie nietkniętym przetrwało wojnę, a kilka lat później popadło w ruinę. W miejscu przedwojennych budowli powstawały blokowiska. Ten typ architektury, obowiązujący od wschodniego Berlina po Władywostok, zdominował krajobraz większości miast regionu. [PAT]
MIASTECZKO NA ZACHODZIE
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2003
Żagań to miasto o niezwykle skomplikowanych i interesujących losach. Film opowiada trzy historie związane z tą miejscowością. Pierwsza z nich wydarzyła się w czasie II wojny światowej. Wtedy to w Żaganiu i jego okolicach powstał kompleks obozów jenieckich. Szczególnie złą sławą cieszył się Stalag VIII C. W maju 1942 roku w sąsiedztwie Stalagu VIII C utworzono obóz oficerski dla lotników brytyjskich i amerykańskich - Stalag Luft III. Lotnicy wielokrotnie próbowali ucieczek - do największej doszło w nocy z 24 na 25 marca 1944 roku. Uciekło wtedy 76 oficerów. Opowieść o tej ucieczce stała się kanwą dwóch filmów fabularnych, w tym "Wielkiej ucieczki" ze znakomitą kreacją Steve'a McQueena. Druga historia związana jest z barokowym pałacem żagańskim. Kiedy w 1786 roku Księstwo Żagańskie kupił książę kurlandzki Piotr Biron, po raz kolejny przeprowadził przebudowę tego obiektu wznoszonego od 1603 r. W rezultacie powstał pałac nie mający w naszej architekturze odpowiednika, o układzie przestrzennym łączącym cechy barokowych pałaców francuskich i włoskich. Trzecia z córek Piotra Birona, Dorota, poślubiła Aleksandra de Talleyrand-Perigord. We władaniu tej rodziny Żagań pozostawał formalnie do końca II wojny światowej, a po przejęciu władzy przez Polaków, pałac, jak i cały majątek, nadal stanowiły własność rodziny francuskiej. Ponieważ nacjonalizowano na ziemiach odzyskanych jedynie majątki przedstawicieli państw "Osi", a Francja była naszym sojusznikiem, nie istniały formalne podstawy do nacjonalizacji. Dopiero w 1967 roku strona polska zobowiązała się do spłaty księstwa za 2,5 mln dolarów amerykańskich. Płatności miano dokonać węglem. Spłata (jak się okazało, nie tyle węglem, co miałem węglowym) trwała podobno do roku 1982. Dopiero wtedy pałac i jego otoczenie stały się w pełni polską własnością. Trzecia historia związana z Żaganiem to wielce tajemnicza sprawa skarbu szalonego barona - Ungerna von Stenberga. Baron Ungern, rosyjski oficer, był zaciekłym wrogiem komuny. Walczył z nią, gdzie tylko się dało - zajął nawet Mongolię i ogłosił się chanem. Według niepotwierdzonej teorii, zanim zginął, swoje skarby ukrył na Dolnym Śląsku, w Żaganiu, w podziemiach pałacu. Skarbów kurlandzkiego arystokraty nigdy jednak nie odnaleziono. Jeżeli nie ma ich w Żaganiu, to gdzie się znajdują? [PAT]
TAJEMNICE LUBIĄŻA
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2003
To opowieść na poły fantastyczna (bo prezentująca fantastyczne teorie) o niewyjaśnionych tajemnicach związanych z dawnym pocysterskim zespołem klasztornym w Lubiążu, 60 km od Wrocławia. Lubiąż to jedno z najciekawszych i najbardziej intrygujących miejsc na Dolnym Śląsku. Zbudowany tam w XII wieku klasztor przeżywał najrozmaitsze okresy rozwoju i upadku, najwięcej tajemnic kryją jednak w sobie czasy II wojny światowej. Najprawdopodobniej już w 1936 roku rozpoczęto w Lubiążu budowę podziemnych zakładów zbrojeniowych. Budynki klasztorne były ich częścią. W okresie wojny fabrykę tę "obsługiwali" więźniowie obozu pracy przymusowej, których sporą część stanowili mieszkańcy Luksemburga. W części klasztornej mieściła się filia fabryki Telefunkena wytwarzająca elektryczne i elektroniczne podzespoły do U-bootów i pocisków V1 i V2. Pozostaje jednak nadal tajemnicą, co mieściło się w okolicach klasztoru i co tam wytwarzano. Gdzie znajdowała się legendarna fabryka, do dziś nie wiadomo. Być może ulokowano ją na północ od klasztoru. W owych tajemniczych podziemiach umieszczono podobno kilkanaście tysięcy jeńców, z których większość nie doczekała końca wojny. Z kolei miejscowi wskazują jako miejsce przypuszczalnej lokalizacji fabryki tzw. Wzgórze Trzech Krzyży. Nikt jednak nie przeprowadził tam kompleksowych prac poszukiwawczych. Po wyzwoleniu Rosjanie kompletnie zdewastowali klasztor, nie oszczędzając niczego - ani jadalni, ani barokowej sali książęcej, ani podziemnej krypty z trumnami zakonników. W klasztorze urządzili najpierw szpital wojskowy, a potem punkt selekcji swoich obywateli, byłych jeńców, którzy przeżyli niemiecką niewolę. Podobno pod wirydarzami i dziedzińcem opatów odkryto niedawno setki zwłok radzieckich żołnierzy zabitych klasycznie - strzałem w potylicę. To także jest tajemnica Lubiąża. Ale jest również i tajemnica trzecia. O ile do tej pory nie odkryto w Lubiążu podziemnej fabryki, o tyle w 1982 roku znaleziono tam skarb. Nie było to, co prawda, legendarne złoto z wrocławskich banków zaginione w 1945 roku, ale... naczynie ze złotymi i srebrnymi monetami. Nie wiadomo, kto i kiedy je ukrył, ani czy jest to jedyny skarb na tym terenie. Nie wiadomo także, co stało się z częścią znalezionych monet. Wiadomo jedynie, że ów skarb zakopany został stosunkowo niedawno i na pewno nie pochodzi z czasów średniowiecza. A czy prawdą jest to, co twierdził w 1946 pewien radziecki major - że ukryto w Lubiążu przeszło 75 kg platyny? Lubiąż wciąż kryje w sobie wiele sekretów. Dla niego "prawdziwy koniec wielkiej wojny" jeszcze nie nastąpił. [PAT]
MIASTA ZAMKNIĘTE
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2003
Od końca lat 40. do 1956 roku Polska była krajem absolutnie zależnym od ZSRR. Na straży tego status quo stała nie tylko Armia Czerwona, ale i jej liczni przedstawiciele w Wojsku Polskim. Dopiero w grudniu 1956 roku zawarto w Moskwie umowę polsko-radziecką, która formalnie dawała Polsce kontrolę nad zachowaniem się tych oddziałów, ich przemieszczaniem się i ewentualnym zwiększaniem liczebności. Określenie "formalnie" jest jak najbardziej adekwatne do stanu faktycznego. W praktyce następnych dekad było widoczne, iż polskie władze nie miały realnej kontroli nad obcymi jednostkami. Na terenie tzw. Ziem Odzyskanych radzieckie komendantury były, co prawda, stopniowo likwidowane, a władzę przekazywano cywilnej administracji polskiej. Niemniej na tych terenach aż do lat 90. XX wieku stacjonowały duże garnizony sowieckie. Pełniły one wielorakie role: stanowiły miejsca lokalizacji jednostek wojskowych tak zwanego drugiego rzutu, przewidzianych do wtargnięcia na Zachód ewentualnie do obrony przed atakiem wojsk NATO. Na obszarach tych znajdowały się również jednostki pełniące rolę sił osłaniających szlaki tranzytowe łączące ZSRR z głównymi siłami stacjonującymi w Niemczech Wschodnich i z przewidywanym teatrem działań wojennych. Były to także miejsca zaplecza szpitalnego, odpoczynkowego i zaopatrzeniowego dla jednostek pierwszego rzutu, które miały atakować Zachód. Nie mniej ważnym powodem obecności Rosjan było pełnienie roli czynnika odstraszającego, zniechęcającego Polaków do ewentualnych prób uniezależnienia się od kurateli ZSRR. W rezultacie tych działań powstał szereg miast nie zaznaczanych na polskich mapach, pełniących rolę samowystarczalnych ośrodków z pełną infrastrukturą dla żołnierzy, rodzin oficerów i cywilnych pracowników administracji. Istniały nawet plany budowy metra łączącego miasta garnizonowe na Dolnym Śląsku. Wbrew zawartym umowom lokalne władze sowieckie nie zamierzały w pełni stosować się do obowiązujących w Polsce przepisów dotyczących choćby ruchu drogowego, lotniczego, czy ochrony środowiska naturalnego. Wojskowi poważnie niszczyli to środowisko, bezkarnie powodowali groźne, śmiertelne nierzadko wypadki drogowe i lotnicze. Nie płacili rachunków za wodę i energię. Jest niemal pewne, że w latach 80. na polskich ziemiach zachodnich znajdowała się radziecka broń masowego rażenia, a już na pewno środki jej przenoszenia. Pobudowano ściśle tajne silosy i ośrodki dowodzenia. Rosjanie nie dopuszczali do polskich kontroli na zajmowanych przez siebie obszarach. Kiedy miasta zamknięte zostały udostępnione polskim władzom, okazało się, że są kompletnie zdewastowane. Stan dewastacji niektórych z tych miejscowości był tak zaawansowany, że w wielu przypadkach uniemożliwiał ich ponowne zasiedlenie. Tak było na przykład w Pstrążu i Świętoszkowie. Niemniej w kontekście oddania tych miast Polakom i ewakuacji obcych oddziałów z terenów Polski można dziś już wreszcie mówić o prawdziwym końcu wielkiej wojny. [PAT]
TYGIEL NARODÓW
- Odcinek serialu
- Rok produkcji:2003
Odcinek przedstawiający historię osadnictwa na tzw. ziemiach odzyskanych w pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej, zasiedlanie Dolnego Śląska przez przybyszów z Francji, Jugosławii, Rumunii, Grecji, a także Łemków, Ukraińców i Romów. Świadkowie tamtych dni opowiadają o swoich losach, o motywach przyjazdu na Śląsk, nadziejach i realiach życia w nowym środowisku. Dolny Śląsk niemal do końca wojny zamieszkiwany był głównie przez ludność niemiecką i nieznaczną liczbę obywateli polskiego pochodzenia, ale wynarodowionych, nieczujących więzi z krajem przodków. Kapitulacja III Rzeszy i porozumienia pokojowe wielkich mocarstw diametralnie zmieniły losy tej ziemi i jej mieszkańców. Niemców masowo przesiedlano za Odrę, a na rozległe, wyludnione połacie stopniowo przybywali Polacy z centralnej części kraju oraz z kresów wschodnich. Na "ziemiach odzyskanych" ciągle jednak brakowało rąk do pracy, dlatego komunistyczna propaganda zachęcała m.in. europejską Polonię do powrotu do macierzy. Na Śląsk zaczęli napływać Polacy, którzy wyemigrowali wcześniej do Francji, Belgii czy Jugosławii, w większości związani lub sympatyzujący z partią komunistyczną. Z obawy przed sowieckimi represjami do kraju przodków powrócili Polacy mieszkający na mołdawskiej Bukowinie. W ramach akcji "Wisła" na ziemie zachodnie i północne przesiedlono większość Łemków i Ukraińców z południowo-wschodniej Polski. Skierowano tam także kilka tysięcy polskich Romów, którym komunistyczna władza odebrała konie i wozy, zmuszając w ten sposób do osiedlenia się. W 1949 roku rząd Polski udzielił schronienia greckim komunistom, którzy zamieszkali głównie w Zgorzelcu, Wrocławiu, Jeleniej Górze i Bolesławcu. Tak powstawał na Dolnym Śląsku swoisty "tygiel narodów": na stosunkowo małej przestrzeni znaleźli się przedstawiciele różnych nacji, religii i kultur. Ich losom poświęcony jest ten film. [PAT]