RYCERSKA KREW
- Film dokumentalny
- Produkcja:Polska
- Rok produkcji:2001
- Barwny, 45 min
Wcześniej Sigrun von Schlichting-Bukowiec zwiedziła niemal cały świat, mieszkała w różnych zakątkach Europy, kilka lat przeżyła w Afryce, zbudowała sześć domów. Szukała swego miejsca na ziemi. Znalazła je w okolicach Szlichtyngowej - miasteczka położonego między Głogowem a Wschową - w pobliżu gniazda swego rycerskiego rodu. Pałacu, w którym się urodziła już nie ma, w niedalekich Jędrzychowicach kupiła więc inny i od pięciu lat go odbudowuje. W filmie opowiada o swoim rodzie, losach i przedsięwzięciu, które ma ukoronować jej pracowite życie. Z jej opowieści, dokonań i refleksji wynika jak niezwykłą jest kobietą. W zapisach historycznych nazwisko jej rodu pojawia się już w 1069 roku. Von Schlichtingowie pochodzili ze Skandynawii. Najpierw osiedli w Danii, potem rozproszyli się po Europie. Kaspar zawędrował do Polski. Jeden z jego potomków, Ambrozjusz, ożenił się z córką księcia Leszczyńskiego. Inny, sędzia ziemski Jan Jerzy, wyjednał u króla Zygmunta III Wazy przywilej lokacyjny i w 1644 roku założył miasto Szlichtyngowa. W jego pobliżu, w Górczynie, von Schlichtingowie z czasem zbudowali pałac. Sigrun urodziła się w nim, jako jedna z dziesięciorga rodzeństwa. Miała 4 lata, kiedy rodzice zostali z niego wypędzeni. Z dawnej posiadłości dziś w Górczynie pozostała jedynie brama, stajnie, kupa gruzu w miejscu, w którym stał pałac, i resztki parku. Ciągle jednak rośnie tam dąb, który wspólnie posadzili jej przodek Aleksander i król Jan III Sobieski, po zwycięskiej wyprawie pod Wiedeń. Dzieciństwo, podobnie jak urodzona w 1914 roku jej matka, miała bardzo trudne. Po opuszczeniu Polski von Schlichtingowie osiedli w Bawarii. Cierpieli głód i niedostatek. Sigrun nosiła ubrania otrzymane z pomocy społecznej. Wyglądała najgorzej w szkolnej klasie, kiedy więc miała 12 lat, sama zaczęła szyć. Potem szyła dla ośmiorga swoich dzieci i ich lalek. Robi to także teraz. Wypracowała w ubiorach własny styl, którym nawiązuje do rycerskiego rodowodu. Nie jest to jej jedyna umiejętność. Studiowała mitologię. Szlifowała szkło i malowała porcelanę. Zdobyła dyplom w dziedzinie ogrodnictwa i rolnictwa. Z powodzeniem zajmowała się kwiaciarstwem. Tka gobeliny. W 1994 roku z jej inicjatywy Szlichtyngowa obchodziła jubuleusz 350-lecia istnienia. Wtedy się zdecydowała. Kupiła zamek w Jędrzychowicach. Budowla, niegdyś bardzo piękna, jeszcze w latach 70. była w dobrym stanie. W salach zamku odbywały się zabawy i bale sylwestrowe. Nie wiadomo, kiedy zabytek popadł w całkowitą ruinę. Polskie władze zażądały za obiekt 600 mln starych złotych. Sumę ogromną, zważwszy na jego opłakany stan. Zaakceptowała ją, lecz fakt zakupu zamku przez jakiś czas ukrywała przed rodziną, wstydząc się, że zainwestowała w ruinę wymagającą ogromnych nakładów. W końcu się przyznała, ale i tak sama boryka się ze wszystkim: dzieci, które wychowała z ogromną miłością i troską, by im oszczędzić przeżyć swoich i babki, pracują lub uczą się. Liczyła, że odbudowę skończy w ciągu 12 lat. Pomyliła się. Dwa lata bezpowrotnie straciła przez polskich urzędników, którzy przeciągali sprawę, i konserwatora, który mnożył trudności. Nie dostała dotacji państwowej, dwa lata temu straciła sponsorów, pracuje więc bardzo ciężko. Kłopoty i rozczarowania, sześć lat mieszkania w zawilgoconej ruinie sprawiły, że podupadła na zdrowiu, pogłębił się jej reumatyzm. Bywa, że porusza się z największym trudem. Wstaje jednak bardzo wcześnie, wykonuje 700 zaleconych ćwiczeń, karmi psy i czeka na robotników, by zlecić im prace. I tak przez 2196 już minionych dni, z których każdy opisała w raportach dziennych. Jest bardzo religijna. Jak jej rycerski ród, jest arianką. Myśli Sigrun o Bogu polskim katolikom mogą wydać się dziwne. Jest przekonana, że tworzyć piękno to służba dla Boga i wszystko, co się odbudowuje czy upiększa jest służbą dla Boga. Służy więc Bogu w Jędrzychowicach najlepiej, jak umie. A wszystko, co robi, robi z miłości i z miłością. Pragnie w zamku zorganizować hotel służący porozumieniu narodów. Pamięta, że w Bawarii w najcięższych czasach, kiedy głód zaglądał im w oczy, von Schichtingowie często siedząc wokół stołu rozmawiali właśnie o porozumieniu narodów. Ta idea jest im najbliższa. Mają przecież w swoich żyłach krew wszystkich europejskich rodów królewskich i niemal wszystkich europejskich nacji - z zachodu i wschodu. Sigrun często myśli też o dawnym proroctwie. Jej przodek Ambrozjusz polował wraz z królem Zygmuntem Augustem. Napadnięto ich. Dworzanie uciekli w popłochu. Ambrozjusz został z władcą i dął w róg, tak głośno i tak długo, aż przyszła odsiecz. Król wtedy umieścił róg w jego herbie z proroctwem: jak długo będzie słychać ten róg w Polsce, tak długo będą tu dobre i szczęśliwe czasy. Sigrun von Schlichting ma nadzieję, że kiedyś ktoś z jej rodu znów zadmie w róg i wtedy znów nastaną dobre i szczęśliwe czasy. To piękna opowieść o niezwykłej kobiecie. Oprócz niej o jej przedsięwzięciu opowiadają przyjaciele Charlotta Drop-Rajewska i Mieczysław Tomala, a także burmistrz Marek Ast i okoliczni mieszkańcy. [TVP]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseria
- Scenariusz
- Lektor
- Zdjęcia
- Opracowanie muzyczne
- Dźwięk
- Udźwiękowienie
- Montaż
- Współpraca montażowa
- Tłumaczeniew napisach imię: Piotr
- Producent wykonawczy
- Produkcja
Nagrodyschowaj
- 2004Lublin (Międzynarodowe Dni Filmu Dokumentalnego "Rozstaje Europy")
III Nagroda ufundowana przez Prezydenta Miasta Lublina za "pochwałę pracowitości, jako sposobu przełamywania barier w relacjach polsko-niemieckich"