PRZEPOWIEDNIA Z PERONU
- Film dokumentalny
- Produkcja:Polska
- Rok produkcji:2001
- 26'
W 1975 roku reporter spytał troje podróżnych przypadkowo napotkanych na dworcu w Katowicach, kim będą - ich zdaniem - w 2000. roku. Ćwierć wieku później katowicka telewizja regionalna przypomniała tę sondę, prosząc widzów o informacje o uczestniczących w niej osobach, by zweryfikować ich marzenia i nadzieje związane z przyszłością. Udało się dotrzeć do tamtych dwóch kobiet i rodziny mężczyzny. Na prośbę autorki dokumentu odnalezione osoby odtwarzają w pamięci tamto wydarzenie, opowiadają o swoim życiu, konfrontują z rzeczywistością przepowiednię sprzed lat. Mężczyzna, który w 1975 roku bez cienia wątpliwości odpowiedział, że za ćwierć wieku będzie dziadkiem, a w jego życiu zawodowym nic się nie zmieni, nazywał się Jerzy Musiał. Rzeczywiście, byłby dziadkiem, niestety, zmarł przedwcześnie 1 maja 1992 roku. W filmie wspominają go żona Anna i córka, dla których był wspaniałym mężem i ojcem. Anna poznała Jerzego w pociągu. Zamieszkali w domu jego rodziców. Wiedli szczęśliwe życie, choć mąż dużo podróżował służbowo. Lubił chodzić po górach i często zabierał ze sobą córkę. Kiedyś powiesił na ścianie wyrzeźbioną przez ludowego twórcę kapliczkę z aniołem, by strzegł ich domu. Niestety, obie z rozpaczą myślą, że będą musiały dom opuścić, bo nie są w stanie go utrzymać.
Joanna Kercz przed ćwierćwieczem odpowiedziała reporterowi, że w 2000 roku już jej nie będzie, była bowiem u wróżki i ta powiedziała jej, że będzie żyła jeszcze tylko 15 lat. Ta wróżba odegrała w jej życiu znaczącą rolę, choć się nie spełniła. Pani Joanna wyszła za mąż, urodziła dwóch synów. Małżeństwo nie było jednak udane. Rozstała się z mężem, lecz pozostają w przyjacielskich stosunkach. Miała kłopoty ze zdrowiem, bardzo chorzy byli też jej synowie, szukała pomocy u bioenergoterapeutów i uzdrowicieli. Zrozumiała, że błądzi, kiedy zetknęła się z grupą Odnowy w Duchu Świętym. Był to punkt zwrotny w jej życiu. W połowie lat 90. związała się ze Stowarzyszeniem Apostolstwa Dobrej Śmierci, działa w nim społecznie. Głęboko wierzy, że zawsze przy niej stoi mądry anioł stróż.
W 1975 roku Anna Dziedzic powiedziała reporterowi, że spodziewa się dziecka i przypuszczała, że będzie to syn. Rzeczywiście, urodziła syna, a nawet dwóch. Dziś jest już babcią, czego się nie spodziewała. Ze swoim przyszłym mężem studiowali polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. On był jednocześnie muzykiem i przypadek sprawił, że został dancingowym klezmerem. Zarabiał świetnie. Stan wojenny i godzina milicyjna zmieniły wszystko. On został wędrownym muzykiem, ona na niego czekała. Po 1989 roku znów było dobrze. Powstały prywatne firmy fonograficzne. Został pionierem w dziedzinie tzw. muzyki chodnikowej - wszędzie można było usłyszeć piosenki jego zespołu. Niestety, Anna została sama z synami, załamana przedwczesną śmiercią męża. Konieczność utrzymania dzieci wyzwoliła w niej jednak wszelkie uzdolnienia, które - jak się okazało - miała. Udało się jej. Aniołki jej wyrobu mają wielkie wzięcie. Pisze też bajki.
A reporter? W 1975 roku miał 29 lat, tamtą sondę pamięta jak przez mgłę. Dziś jego syn ma 29 lat i też jest dziennikarzem.
[www.tvp.com.pl]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseria
- Scenariusz
- Zdjęcia
- Współpraca
- Oświetlenie
- MuzykaTomasz Bojczuk
- Opracowanie muzyczne
- Dźwięk
- Współpraca
- Montaż
- Kierownictwo produkcji
- Producent
- Produkcjadla Programu 1