ANIOŁKI
- Serial dokumentalny
- Produkcja:Polska
- Rok produkcji:2001
- Barwny, odcinki x ok. 25 min
Małgosia, Asia, Beata, Halinka, Gosia. Autor nowego serialu dokumentalnego żartobliwie nazwał je aniołkami, co budzi skojarzenie z serialem "Aniołki Charliego". Ale tu Charliego nie ma, zresztą one nie są policjantkami, dzielnymi dziewczynami, które bez namysłu sięgają po broń. Bohaterki opowieści są wprawdzie dzielne, lecz broni nie mają, pracują w straży miejskiej, w Warszawie. Może więc inne skojarzenie: aniołki - stróże porządku? Kamera towarzyszy im w pracy i życiu prywatnym, ale też bezpośrednio do niej opowiadają o sobie. [TVP]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseriaw napisach określenie funkcji: Realizacja
- Współpraca reżyserska
- Scenariusz
- Zdjęcia
- Współpraca operatorska
- Muzyka
- Dźwięk
- Udźwiękowienie
- MontażW. Karol
- KonsultacjaRafał Lasota
- Kierownictwo produkcji
- Współpraca produkcyjna
- Producent
- Produkcja wykonawcza
- ProdukcjaTelewizja Polska - I Program
1
- Odcinek serialu
Asia ma małego synka. Zostawia go pod opieką dziadka. Im chłopczyk jest starszy, tym trudniej godzi się z jej wyjściem do pracy. Dostaje nawet histerii. Na szczęście dziadek ma wspaniałe podejście do dzieci. Syn Małgosi jest już sporym chłopcem, który nie tylko musi, lecz umie sobie sam radzić - np. z podgrzaniem obiadu - ona jednak przed wyjściem do pracy zasypuje go lawiną zaleceń, boi się bowiem o jego bezpieczeństwo; Jarek ma więc uważać z gazem i nikogo nie wpuszczać do domu. Beata i jej mąż przeżyli tragedię. Stracili kolejno dwoje dzieci, wkrótce po urodzeniu. Było to już dość dawno, mężowi po tych przejściach pozostały przedwcześnie posiwiałe włosy. Ona ciągle pamięta. Przed pójściem do pracy niesie kwiaty na cmentarz. Gosia nie boi się tej pracy. Ma partnera, który jest funkcjonariuszem policji, z większymi zatem niż ona uprawnieniami, czuje się więc przy nim bezpiecznie. Często podchodzą do grup młodzieży. Dziewczyny i chłopaki palą papierosy, nie przebierają w słowach, niekiedy u któregoś znajdzie się nóż. Gosię jednak najbardziej intrygują wizytówki agencji towarzyskich, które miewają uczennice. Nie daje jej to spokoju. To przecież nienormalne, że piętnasto- czy szesnastolatka ma przy sobie coś takiego. W końcu spytała. Uczennica gimnazjum powiedziała jej: bo to jest łatwy chleb. Matka jest bez pracy, a ubrania i kosmetyki są takie drogie, trzeba więc sobie radzić. Asia już dość długo pracuje z Robertem. Są zaprzyjaźnieni. Wie, że może na niego liczyć w każdej sytuacji, także w sprawach prywatnych. Właśnie jadą w patrolu. Dostają wiadomość o okradzeniu kiosku. Sprawca uciekł w kierunku parku na Moczydle. Tam go właśnie dostrzegają. Ruszają do akcji. Beata nie czuje się aniołkiem. Jej partner natomiast, Fredek, jest szczęśliwy. Tak często słyszy od ludzi, że nie mają pracy. On ją ma. Jest też szczęśliwy, że wrócił na Wolę. Fredek postanawia pouczyć grupę młodych ludzi, którzy zachowują się wyzywająco. Zatrzymana dziewczyna mówi wprost, że nie lubi policji, straży miejskiej i w ogóle ludzi w mundurach. Beata odpowiada: nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie lubić. Ona nie ma żadnego kompleksu z powodu munduru. Przeciwnie, bardzo o niego dba. To jej praca, traktuje ją poważnie i cieszy ją kiedy komuś może pomóc. Halinka ze służbowej notatki dowiaduje się o istnieniu małego Huberta, który był świadkiem awantury wywołanej przez jego wujka. Uważa, że dziecku należy oszczędzać takich przeżyć, że trzeba coś zrobić, a przynajmniej sprawdzić. Idzie więc poznać sytuację rodzinną i materialną chłopca. Stara się z siedmioletnim Hubertem nawiązać jak najbliższy kontakt. Rzeczywiście, chłopcu nie jest łatwo, choć babcia stara się jak może. Matki jednak prawie nie widuje, a ojca nie zna. Małgosia wraz z partnerem pieszo patrolują ulice na Mokotowie. Trafiają na dwóch mężczyzn, którzy handlują bez zezwolenia w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Potem spostrzegają grupę mężczyzn pijących piwo pod sklepem. Małgosia traktuje ich jak niesfornych chłopców. Widać, że zna ich od dawna. Ma zresztą na nich "uczulenie": wie, że tego rodzaju amatorzy piwa, by się napić wymuszają pieniądze od dzieci i osób starszych, które boją się im przeciwstawić. Gosi natomiast ciągle nie dają spokoju wizytówki agencji. Za oknem samochodu dostrzega prostytutkę stojącą na skraju parku na Mokotowie. Postanawia dowiedzieć się od niej, jak to jest z nieletnimi. Najpierw jednak pyta kobietę, dlaczego ona to robi.
2
- Odcinek serialu
Małgosia z partnerem otrzymują zgłoszenie do człowieka leżącego na ulicy. Mężczyzna jest nieprzytomny. Wzywają karetkę pogotowia. Potem rozmawiają z bezdomnym mężczyzną, mieszkającym w kanale. Twierdzi, że nie pije alkoholu, pali natomiast papierosy. Małgosia i jej partner ograniczają się do kilku pouczeń, zwłaszcza dotyczących groźby zaprószenia ognia, i nakazują posprzątanie śmieci wokół kanału. Wieczorem spotkają następnego bezdomnego. Tym razem jest to człowiek nie stroniący od alkoholu. Nie chce iść do noclegowni, bo tam nie wolno pić, mieszka więc na klatkach schodowych. W takich przypadkach straż miejska jest właściwie bezradna. Małgosia, odnosząc się do bezdomnego z szacunkiem i współczuciem, doradza, by jednak skorzystał z przytułku, gdzie można się umyć i przespać w godziwych warunkach. Ostrzega, że skończył się okres ochronny i spanie na klatkach może mieć przykre następstwa. W innej części Warszawy Beata i jej partner znajdują na klatce schodowej starej kamienicy młodego mężczyznę. Dwudziestoczteroletni Sebastian przyznaje się, że od pół roku bierze narkotyki. Kilka godzin wcześniej przyjął dawkę heroiny. W Beacie młody mężczyzna wzbudza uczucia opiekuńcze. Przekonuje go, że w ośrodku Monaru znajdzie szansę wyjścia z nałogu i powrotu do normalnego życia. Sebastian bardzo szybko zgadza się przyjąć pomoc w umieszczeniu go w ośrodku na detoksykacji i leczeniu. Niebawem zjawia się wezwana przez patrol karetka Monaru. Halinka w dość zaskakujący sposób spełnia swoją misję. Ze strażnika staje się pracownikiem społecznym. Po usilnych staraniach, u małego Huberta, mieszkającego w biedzie i niedostatku, zjawiają się jej koledzy z nowym łóżkiem. Chłopiec jest zdezorientowany, bo oprócz mebla - a będzie to pierwsze w jego życiu własne łóżko - dostaje jeszcze nowiutką, ciepłą kurtkę i prawdziwą bejsbolówkę. Asia jest młoda, sprawna i trenowała taekwondo. W czasie patroli czuje się bezpieczna. Wie, że poradzi sobie z ewentualnym napastnikiem. Poza tym nie jest przecież sama: na sprawnego i wyszkolonego partnera może liczyć w każdej sytuacji. Bez obaw interweniują w przypadkach zakłócania spokoju przez grupy młodzieży, nie wyglądającej na dobrze wychowaną i stroniącą od alkoholu. Ich zdecydowanie budzi respekt i przynosi pożądany skutek. Tymczasem Gosi ciągle nie daje spokoju problem młodocianych prostytutek. Wciąż nie może zrozumieć, jak dziewczyny ze szkoły średniej mogą decydować się na taki sposób zarabiania pieniędzy. Składa wizytę w siedzibie Stowarzyszenia TADA. Doświadczeni pracownicy potwierdzają, że problem jest poważny. Zwłaszcza na początku ferii i wakacji młodzież, która uzyskuje złe oceny w szkole, często ucieka z domu. Dziewczęta "na gigancie" coraz częściej wychodzą na ulicę, by zarobić na przeżycie. Stowarzyszenie rozważa możliwość otwarcia w Warszawie hostelu dla młodzieży zagubionej i czasowo bezdomnej.
3
- Odcinek serialu
- 28'
Małgosia z koleżanką podchodzą do grupy młodych pijących piwo. Beata z Fredkiem łapią na cmentarzu złodzieja. Gosia nakłania pijanego, aby poszedł do domu. Halinka zagląda do pewnej staruszki. Przynosi kobiecie lekarstwa. Dziewczyny odwiedzają rodzinę wietnamską.
4
- Odcinek serialu
- 28'
Gosia ma trudne zadanie. Jej patrol szkolny - specjalna ekipa dozorująca okolice szkół mokotowskich - na jednym z podwórek zatrzymał kilkoro licealistów najwyraźniej znajdujących się pod wpływem narkotyków. Strażnicy zauważyli, że młodzież stara się pozbyć fifek i niedopałków skrętów. Wśród walających się w trawie akcesoriów jest też spora paczka substancji odurzającej. Patrol wzywa policję. Młodzi ludzie policyjnymi "sukami" jadą do komendy. Tam odbywa się procedura osobistego przeszukania, niezbyt przyjemna dla zatrzymanych, zwłaszcza dziewcząt. Gosia bardzo przeżywa tego rodzaju sytuacje. Nie może zrozumieć, co skłania młodych ludzi pochodzących z "dobrych" rodzin, nie biednych i nie patologicznych, do marnowania sobie życia. Patrol Beaty tym razem uczestniczy w rozwiązywaniu na pozór banalnych, ale zatruwających życie konfliktów sąsiedzkich. W jednym z budynków lokatorzy wysypują śmieci w kącie podwórka. Na miejscu okazuje się, że dostęp do śmietnika utrudniają dwa rottweilery, wyprowadzane na spacer. Strażnicy znajdują sprawcę zanieczyszczenia i nakazują uprzątnięcie śmieci. Doradzają przy okazji złożenie skargi na właściciela psów, bez niej bowiem nie mogą interweniować. Na innej posesji ktoś samowolnie wybudował mało estetyczne komórki. Samowola budowlana okazuje się częścią narosłego od wielu lat konfliktu między dwoma sąsiadami. Beata i jej partner zamierzają podjąć się mediacji i umawiają na spotkanie. Nie wiadomo, co z tego wyniknie, gdyż obie strony nie potrafią przełamać niechęci i raczej sceptycznie odnoszą się do propozycji rozmów. Tymczasem Halinka po raz kolejny odwiedza na działkach na wale wiślanym znaną już polsko-wietnamską rodzinę. Jest coraz bardziej zdeterminowana, by szukać dla niej pomocy. Nie jest w stanie pojąć, że kochająca się, zdrowa rodzina może być skazana na życie w tak nędznych warunkach. Otoczone troskliwą opieką dzieci świetnie się uczą i nie sprawiają rodzicom żadnych kłopotów. Kobieta jest zarejestrowana w Urzędzie Pracy jako bezrobotna i dzięki temu korzysta z ubezpieczenia zdrowotnego dla siebie i dzieci. Mąż - Wietnamczyk mówiący po polsku - stara się wszelkimi legalnymi sposobami zarobić na utrzymanie bliskich. Halinka wie, że upominki dla dzieci nic nie załatwią. Decyduje się na wizytę w Wydziale Lokalowym Urzędu Gminy, aby nakłonić znajomego urzędnika do znalezienia jakiegoś pustostanu. Jej rola w Straży Miejskiej, za sprawą wrażliwości i specjalnych predyspozycji, coraz bardziej nabiera charakteru instytucji charytatywnej. U Gosi proza życia - śpiący na klatce schodowej pijak, który zdążył oddalić się przed przybyciem patrolu, okazuje się wymeldowanym synem skarżącej się lokatorki. Nie ma tu nic do roboty. Asia zaś wciąż z zapałem trenuje sporty walki. Ma do tego "dryg" już od lat szkolnych. Bez trudu obezwładnia dorosłych mężczyzn i czuje się coraz pewniej w niebezpiecznych sytuacjach.
5
- Odcinek serialu
- 28'
Beata z partnerem wspominają Sebastiana - młodego narkomana, którego kilka dni temu znaleźli na klatce schodowej i który za ich namową zgodził się podjąć leczenie w ośrodku Monaru. Postanawiają sprawdzić, czy ich wysiłki i dobra wola przyniosły rezultat. W ośrodku czeka ich zawód. Tamtejsi terapeuci dobrze go znają. Czterokrotnie zjawiał się w ośrodku, jednak najdłuższy pobyt, ten ostatni, trwał dwa dni.
Pora więc na umówione spotkanie ze skłóconymi mieszkańcami z ul. Syreny 10. Samowola budowlana, psy bez smyczy i kagańca, utrudniające dostęp do śmietnika, to objawy zewnętrzne. A pod spodem tkwi w tych ludziach niewytłumaczalna wzajemna niechęć, zapiekłe animozje, egoizm i kompletny brak dobrej woli.
Poziom wody w Wiśle podniósł się niepokojąco. Wobec zagrożenia powodziowego Gosia została wysłana na wał wiślany w okolicach Siekierek, aby ostrzec właścicieli działek o konieczności usunięcia sprzętów, mogących ulec zniszczeniu. To na tych działkach mieszka polsko-wietnamska rodzina, której los spędza sen z powiek Halince. Gosia też ich zna, lecz nie może odnaleźć w domku, który zamieszkują. Okazuje się, że sąsiadka zaproponowała im przeniesienie się na czas zagrożenia do domku położonego wyżej. To już czwarta powódź, którą przeżywają na działkach. Pan Huan jest tak zdesperowany, ze Gosia całkiem poważnie obawia się o jego stan psychiczny .
Asia nadal trenuje i powoli staje się dla innych koleżanek autorytetem w dziedzinie sportów obronnych. Czuje się na tyle bezpiecznie, że bez obaw podejmuje interwencję i zatrzymuje obcokrajowca ze Wschodu, który nie ma dokumentów, jest mocno pijany i wcale nie wygląda na przyjaźnie nastrojonego.
Halinka natomiast jest w swoim żywiole. Właśnie przeprowadziła wśród kolegów zbiórkę i zgromadziła kwotę wystarczającą na sfinansowanie wyjazdu swojego ulubieńca, Huberta, na kolonie organizowane przez fundację pomocy dzieciom. Chłopczyk mieszka z babcią i mimo ubóstwa i braku rodziców, wyrasta na miłego i rezolutnego chłopca.
6
- Odcinek serialu
- 28'
Poziom wody w Wiśle podniósł się powyżej przewidywanego i część działek znalazła się pod wodą. Zalany został domek, w którym dotychczas przebywali państwo Huan. Małgosia i jej partner podchodzą do grupy zebranych na działkach osób, by się upewnić, czy jej działania z poprzedniego dnia pozwoliły ustrzec przed niebezpieczeństwem działkowiczów i przynajmniej najcenniejszą część ich ruchomego dobytku. Pan Huan przedstawia Małgosi znajomych, którzy pomogli jego rodzinie przenieść się do domku położonego wyżej. Mężczyzna nie kryje wdzięczności i wzruszenia. To już czwarta ich powódź na działkach. Tymczasem Małgosia stara się pocieszyć jego żonę i dzieci, przestraszone i zasmucone kłopotami nękającymi rodziców.
Gosia i jej patrol szkolny tym razem mają kłopoty z nietrzeźwymi właścicielami psów. Jeden z nich nie jest w stanie opanować młodego, pokaźnych rozmiarów brytana. Ponieważ nie można dojść do porozumienia z mężczyzną, zapada decyzja o przetransportowaniu go do izby wytrzeźwień. Pies, który, jak się okazało, nie jest jego własnością, zostanie odprowadzony do swojej pani.
Wyjazd małego Huberta na kolonie jest dla Halinki dużym przeżyciem. Wciąż trudno jej uwierzyć, że udało się zebrać fundusze na ten cel. Wraz z jego babcią odprowadza chłopca. Hubert nie bardzo rozumie, co się dzieje wokół niego. Przez chwilę niepokoi się, że inne dzieci wyjeżdżają z rodzicami. Kiedy pociąg odjeżdża, Halinka zwierza się, że przez chwilę poczuła się, jakby na kolonie wysłała własne dziecko.
Beata i jej partner coraz trudniej znoszą koszmar na ulicy Syreny 10. Właśnie nakazali administratorce umieszczenie znaków zakazu wjazdu na podwórko posesji i bezwzględne zgłaszanie wszelkich przypadków wyprowadzania psów bez smyczy i kagańców. Postępowanie w sprawie samowoli budowlanej toczy się już w sądzie rejonowym. Strażnicy mają dość bezustannych, nic nie wnoszących dyskusji sąsiedzkich, najczęściej kończących się swarami i wzajemnymi obrazami.
7
- Odcinek serialu
- 28'
Gosia z partnerem znajdują się w okolicach parku na Mokotowie. Przechodzący starszy pan skarży się na nieporządki w parku, na młodzież i pijaczków urządzających libacje na ławkach. Park jest zaśmiecony, matki z dziećmi obawiają się tam przychodzić. Starszy pan spodziewa się, że Straż Miejska zrobi z tym porządek. Niestety, strażnicy nie mają wystarczających uprawnień. Mogą jednak spróbować. Wśród czterech mężczyzn siedzących na ławce jeden jest zamroczony alkoholem. Gosia wzywa policyjną przewozówkę, aby zabrała delikwenta do izby wytrzeźwień. Ale na prośbę jego kompanów, którzy zobowiązują się dostarczyć pijanego do domu i położyć spać, strażnicy odwołują patrol policyjny i zgadzają się na łagodne załatwienie sprawy. Może to dobry sposób na wypracowanie autorytetu wśród miejscowych "bywalców"? Na działkach na wale wiślanym woda opadła po powodzi. Polsko-wietnamska rodzina wróciła do swojego domku. Kiedy Halinka odwiedza ich po dłuższym okresie niewidzenia, sytuacja jest dramatyczna. Ponad trzy tygodnie musieli czekać na osuszenie domku. Woda zniszczyła ogródek, w którym zasadzili warzywa, by zrobić zapasy na zimę. Dach po naprawie wytrzyma może jeszcze do przyszłego roku. Pana Huana nie ma w domu, bo udało mu się znaleźć pracę i ma nadzieję zarobić trochę pieniędzy na utrzymanie. Jego żona jest coraz bardziej załamana. Największą pomoc uzyskali ze strony duchownych i sąsiadów, którzy przechowali ich w bezpiecznym miejscu. Coraz więcej ludzi wie o trudnej sytuacji rodziny, nikt jednak nie jest w stanie dopomóc w definitywnym rozwiązaniu jej problemów. Czują się więc jak ciekawostka: interesuje się nimi prasa i telewizja, ale nie przynosi to żadnych efektów. Jedynie matka robi wszystko, by dzieci nie odczuwały jak trudna jest sytuacja i ile trosk mają rodzice. Halinka przynosi dzieciakom kolorowe prezenty. Tymczasem Małgosia otrzymała zgłoszenie w sprawie bezdomnych psów. Na obrzeżach Mokotowa w zaroślach zagnieździły się szczeniaki pozostawione przez matkę. Było ich więcej, lecz w tamtej okolicy wiele zwierząt ginie pod kołami samochodów. Małgosia z dwoma kolegami przeprowadzają sprawną, choć niełatwą akcję, w wyniku której bardzo miłe pieski odjeżdżają w specjalnej klatce do weterynarza. Nic im nie grozi, tym bardziej że Małgosia postanawia szukać opiekunów dla szczeniąt wśród znajomych, by nie trafiły do schroniska. Beata musi wyegzekwować bezwzględny zakaz parkowania samochodów na jednej z wolskich posesji. Sąsiedzi kierowców skarżą się, że zablokowane są przejścia i zastawione miejsca zabaw dla dzieci. Nie ma innego sposobu: sypią się kary, wezwania do zapłaty i pouczenia. Także na Woli Asia wyrusza z bardziej niebezpieczną misją. Jej patrol udaje się do starej kamienicy, gdzie w zagraconym mieszkaniu znajduje się starszy mężczyzna. Z jego mieszkania skradziono drzwi. Lokator nie umie wskazać sprawców. Strażnicy nic nie mogą pomóc, ale problem miejsc takiego, jak to, jest szerszy. W starych kamienicach gnieżdżą się niezameldowani bezdomni, pijacy, handlarze narkotyków. Mieszkają też starzy ludzie, dla których ta sytuacja jest szczególnie uciążliwa. Jedną z mieszkanek jest samotna matka z trojgiem dzieci, która stara się o meldunek, gotowa jest płacić czynsz. Administracja nie wyraża na to zgody, jako że budynek przeznaczony jest to rozbiórki.
8
- Odcinek serialu
- 28'
Halinka uparcie szuka pomocy dla swych polsko-wietnamskich podopiecznych. Podczas wizyty u Rafała Lasoty, rzecznika prasowego Straży Miejskiej, dowiaduje się o krokach, które poczynił w ich sprawie. Prezes i zarząd jednej ze spółdzielni mieszkaniowych na Bemowie wyraził zgodę na zatrudnienie pana Huana jako dozorcy i przydzielenie mu mieszkania służbowego. Zaprotestowali jednak mieszkańcy, podburzeni przez innych dozorców. Koronnym argumentem było podejrzenie, że Wietnamczyk sprowadzi mafię. W rzeczywistości należy się domyślać, że dozorcy obawiali się konkurencji ze strony pracowitego i zmotywowanego Azjaty. Wysiłki spełzły na niczym. U pani Jackowskiej Halinka była już wcześniej. Matka pięciorga dzieci mieszka z czwórką w bardzo trudnych warunkach. Najstarszy syn, Norbert, zszedł jednak na złą drogę. Ojciec alkoholik opuścił ich przed trzema laty. Pani Jackowska twierdzi, że bez niego jest jej lepiej. Ubolewa tylko, że Norbert poszedł w ślady ojca: pije i kradnie. Z młodszymi tułała się jakiś czas, wszyscy chorowali na gruźlicę, ale wreszcie ma mieszkanie i mimo biedy daje sobie jakoś radę, a dzieci chodzą do szkoły i nie sprawiają kłopotów. Halinka postanawia dla dwojga z nich załatwić wyjazd na wakacje. Pomaga jej w tym Krystyna Kot, kierowniczka Ośrodka Opieki Społecznej, która co prawda nie ma już środków na dofinansowanie wyjazdów, ale poprzez jedną z fundacji rezerwuje dwa miejsca na obozie sportowym za niewysoką odpłatnością. W sobie tylko znany sposób Halinka załatwia konieczną kwotę i przekazuje ją pani Jackowskiej. Niestety, kobieta, która wzbudziła zaufanie strażniczki, nie wpłaciła pieniędzy na wyjazd. Co gorsza, rozmawia z Halinką w nieprzyjemny sposób, nie przyjmując do wiadomości, że sprzeniewierzyła pieniądze z trudem zebrane wśród pomocnych ludzi. Beata z partnerem dostają wezwanie do nietrzeźwego. Na miejscu jest już policyjny patrol. Okazuje się, że starszy pan wyszedł właśnie ze szpitala, wypił trochę, ale jest przytomny i spokojny. W jego stanie zdrowia pobyt w izbie wytrzeźwień byłby niewskazany. Strażnicy postanawiają odprowadzić go do domu i dopilnować, by pozostał pod czyjąś opieką. Spotkany w windzie sąsiad deklaruje pomoc i zapewnia, że starszy pan jest bardzo spokojnym lokatorem, nadużycie alkoholu zdarza mu się bardzo rzadko. Beata odczuwa satysfakcję, że wybrali sposób pomocy nie narażający starszego mężczyzny na koszty i upokorzenie. Małgosia nadal zajmuje się bezdomnymi psami. Tym razem trafia z partnerem do domku mężczyzny, który nie radzi sobie z opieką nad pogryzionym psem. Pies leży w budzie, ma na piersi nie gojącą się ranę. Odwożą cierpiące zwierzę do weterynarza. Okazuje się, że psa można bez trudu wyleczyć. Po pobycie w schronisku będzie mógł wrócić do właściciela, jeśli ten pokryje koszty leczenia.Patrol Asi zostaje wezwany na niezabudowane tereny za Torami Wyścigów Konnych. Na ścianie budynku magazynowego nieznani sprawcy wykonali malowidło graffiti. Farba jest jeszcze świeża. Przebywający w pobliżu robotnicy nie potrafią udzielić żadnych wskazówek. W pobliżu torów kolejowych Asia dostrzega czterech młodych ludzi, którzy jednak znikają tak szybko, że pogoń jest bezcelowa.
9
- Odcinek serialu
- 28'
Rzecznik prasowy Rafał Lasota, któremu Halinka wielokrotnie dostarczała argumentów, że warto pomóc polsko-wietnamskiej rodzinie mieszkającej w baraczku na działkach, za pośrednictwem telewizji zwraca się z apelem o pomoc dla jej podopiecznych. Tymczasem strażniczka bardzo przeżywa zawód, jaki sprawiła jej pani Jackowska, która sprzeniewierzyła pieniądze zebrane na opłacenie wyjazdu dzieci na wakacje. Pani Krystyna z Ośrodka Opieki Społecznej początkowo ma nawet do Halinki pretensję, że przekazała kobiecie pieniądze, ta jest bowiem znana w ośrodku z jak najgorszej strony. Nieraz już oszukiwała i przedstawiała fałszywe informacje. Pani Jackowska w czasie spotkania zachowuje się arogancko i nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności. Halinka zaczyna wątpić, czy warto pomagać ludziom. Koledzy jednak uświadamiają jej życzliwie, że osoby takie jak Jackowska są wyjątkiem pośród większości przyzwoitych i uczciwych. Gosia i jej partner zostają wezwani na jedną z mokotowskich posesji, gdzie starsza kobieta skarży się, że łobuzy wybijają szyby kamieniami. Na miejscu strażnicy znajdują grupkę kilkuletnich chłopców, którzy na trawniku budują "bazę" z desek i kijów, przyciągniętych ze śmietnika. Dzieciaki nie mają gdzie się bawić, gdyż starsi przeganiają je z boiska. Chłopcy z pewnością nie rzucali kamieniami. Prawdziwych sprawców trudno będzie znaleźć. Ale budowlę, niestety, trzeba z trwanika usunąć. Z niedużego domku dobiega bardzo głośna muzyka. Małgosia z partnerem przyjechali na wezwanie sąsiadów, alarmujących, że zakłóca się ich spokój. We wnętrzu znajdują dwóch młodych ludzi, którzy tłumaczą, że przygotowują się do koncertu. Są członkami alternatywnej kapeli. Pokazują gościom swój teledysk o Straży Miejskiej. Kończy się na pouczeniu i odebraniu zapewnienia, że w przyszłości artyści będą uzgadniać natężenie hałasu z sąsiadami. Zaraz potem - wezwanie do pijanego. Mieszkańcy osiedla znają go od dawna. Mieszkał tam kiedyś, a teraz przyjeżdża z innej dzielnicy do kolegów, którzy po wypiciu dużej ilości alkoholu zwykle pozostawiają kompana leżącego na ulicy. Patrol wzywa policję, by odstawić delikwenta do izby wytrzeźwień. Beata jest bardzo zadowolona ze współpracy z Zenkiem. Jej partner z patrolu jest pogodny, koleżeński i zawsze można na niego liczyć. Lubi też opowiadać ciekawe historie. Nic dziwnego, że kiedy patrolując mokotowskie targowisko trafiają na handlarza książek, Zenek wdaje się z nim w pogawędkę. Ze zdumieniem słyszy, że większość książek pochodzi.... ze śmietników. Handlarz ubolewa nad takim brakiem szacunku dla sztuki i - choć nie wygląda na bibliofila - wyznaje, że przeczytał znaczną część lektur wyłożonych na brezencie. Asia musi zająć się kolejnym pijanym bezdomnym, którego trzeba usunąć z klatki schodowej.
[www.tvp.com.pl]
10
- Odcinek serialu
- 28'
Na rogu ulic Wałbrzyskiej i Sikorskiego doszło do zderzenia samochodów. Polonez potrącił mniejszy samochód. Jego kierowca, będący najprawdopodobniej pod wpływem alkoholu, zbiegł. Małgosi, która została wezwana na miejsce zdarzenia, udaje się znaleźć świadka, który widział sprawcę. Z jego relacji wynika, że mężczyzna pobiegł do pobliskich delikatesów. Potwierdzają to także inne osoby.Rozpoczyna się pościg. W sklepie okazuje się, że podejrzanego widziano, lecz zdążył już opuścić sklep i pobiegł między służewskie bloki. Tymczasem przybyli policjanci rozpoznają poloneza. Znają go dobrze, bowiem właściciel pojazdu już kilka razy był sprawcą podobnych wypadków, znalezienie go nie będzie więc trudne. Szczęśliwie w kolizji nikt nie odniósł obrażeń. Asia z partnerem patrolują okolice szkół. Właśnie powiadomiono ich, że na strychu jednej z kamienic przebywa grupa młodzieży, a jej zachowanie zakłóca spokój mieszkańcom. Czworo młodych ludzi przyznaje, że są na wagarach. Jedna z dziewcząt, sprawiająca wrażenie lidera grupki, wdaje się w rozmowę z Asią. Stara się nie zadrażniać sytuacji. Ponieważ młodzi ludzie zachowują się spokojnie, obiecują odejść ze strychu i wrócić do domów, zajście kończy się pouczeniem. Ale miejsce na strychu trzeba zapamiętać. Pełno tam rysunków i napisów, świadczących o częstych wizytach młodzieży z narkotykowego kręgu. Patrol rusza dalej. Napotykają pijanego bezdomnego. Ten opowiada, że pochodzi z Małopolski, w Warszawie przebywa od dwóch lat, koczuje na klatkach schodowych, a utrzymuje się zbierając puszki po napojach. Mężczyzna kwalifikuje się do izby wytrzeźwień. Następny delikwent to starszy pan z pieskiem. Jest sympatyczny i wesoły, stara się nawiązać kontakt ze strażnikami, utrudnia mu to jednak stan zamroczenia alkoholem. Asia chętnie odesłałaby go do domu, w okolicy jednak nie ma nikogo, kto mógłby się nim zaopiekować i poręczyć za jego bezpieczeństwo. Trzeba więc wzywać policję, by zabrała go do izby wytrzeźwień. Halinka jest w swoim żywiole. Tym razem jej patrol "zgarnia" z ulic rumuńskich chłopców, żebrzących przy ruchliwych jezdniach. Andrei jest od dwóch lat w Polsce. Rodzice zostawili go "pod opieką". Nietrudno zgadnąć, że jest zmuszany do żebrania, a jego "utarg" odbiera mu "opiekun". Chłopiec, mimo potraktowania go ze współczuciem, nie ujawnia szczegółów swojego dramatycznego położenia. Sytuacja młodszego chłopaka jest identyczna. Po smutnych doświadczeniach z panią Jackowską, nastrój Halinki znacznie się poprawia w czasie wizyty u babci Huberta, który dzięki jej staraniom wyjechał na kolonie letnie. U babci jest remont, a przeprowadza go głównie nowy narzeczony matki Huberta. Mężczyzna zaakceptował chłopca, jest więc szansa, że niebawem zamieszkają wszyscy razem, a matka Huberta wreszcie zajmie się synem. Beata ma inny kłopot. Jej córeczka tęskni, kiedy mama długie godziny spędza w pracy. Dlatego strażniczka, kiedy tylko może, dzwoni do domu, aby zamienić z dziewczynką choć kilka słów.
[www.tvp.com.pl]