KRONIKA POWSTANIA W GETCIE WARSZAWSKIM WG MARKA EDELMANA
- Film dokumentalny
- Produkcja:Polska
- Rok produkcji:1993
- Czarno-biały, 74 min
Niemieckie władze okupowanej Warszawy 28 października 1939 roku zarządziły spis mieszkających w niej Żydów, blokadę ich kont bankowych, zamknięcie bóżnic, wydały też zakaz zbiorowych modłów w mieszkaniach prywatnych. Był to początek nazistowskiej metody "rozwiązania problemu żydowskiego", który jeszcze nie zapowiadał totalnej zagłady narodu.12 listopada wydano rozporządzenie o przejęcie w dzierżawę przedsiębiorstw żydowskich. 30 listopada nakazano Żydom oznakowanie ich sklepów, a następnego dnia - noszenie na prawym rękawie białej opaski z niebieską gwiazdą Syjonu. 7 grudnia zamknięto szkoły podstawowe dla dzieci żydowskich. W 1940 roku, od końca stycznia do 5 lipca, zakazano Żydom: jazdy koleją, wstępu do restauracji i pracy w nich, wstępu do parków, siadania na ławkach, chodzenia po niektórych ulicach, wykonywania zawodu lekarza i adwokata. Potem utworzono getto i zamknięto w nim blisko 700 tys. Żydów, izolując od reszty świata wysokim murem. Autorka we wstępie dokumentu podaje wykaz restrykcji nałożonych na Żydów, a potem w długich, niemych, pozbawionych komentarza sekwencjach, w których wykorzystała materiały filmowe z archiwum warszawskiej WFDiF oraz kroniki Juliena Bryana, przypomina kolejne lata koszmarnej rzeczywistości getta aż do momentu, kiedy w 1943 roku stłoczeni za murem ludzie zaczęli wychodzić na Umschlagplatz by wsiąść do bydlęcych wagonów i ruszyć w podróż, której celem były obozy koncentracyjne, a przede wszystkim komory gazowe w Treblince. Dopiero po takim wstępie rozpoczyna się właściwa kronika - opowieść Marka Edelmana. Zaczyna ją od przypomnienia owego 18 kwietnia 1943 roku, kiedy to Komenda Żydowskiej Organizacji Bojowej dowiedziała się, że następnego dnia Niemcy mają zacząć ostatnią już akcję wysiedlania Żydów z getta, by je ostatecznie zlikwidować. W obrębie murów zostało już tylko 60 tys. ludzi. Żydowscy bojownicy zdecydowali, że jeśli Niemcy rzeczywiście przyjdą do getta, oni stawią czynny opór, by ocalić siebie i współbraci. Potem Marek Edelman opowiada o kolejnych dniach powstania. O tym, co sam przeżył, co widział, o czym słyszał. Mówi o śmierci i walce, śmierci i bohaterstwie, śmierci i ocaleniach, śmierci i wesołym miasteczku z karuzelą stojącą tuż za murem, śmierci i osamotnieniu, rozpaczliwych próbach nawiązania kontaktu ze "stroną aryjską", a także o miłościach - przypadkowych, zrodzonych z głębokiej potrzeby choćby trwającego jedną noc poczucia bezpieczeństwa. Wszystkie opisywane zdarzenia są - bo siłą rzeczy muszą być - szczególne, jak decyzja ciężko rannego chłopaka, który, by nie zatrzymywać kolegów został w palącym się już domu, gdzie spłonął żywcem przeraźliwie krzycząc przed zgonem, a ci, którzy wtedy umknęli śmierci, słyszeli jego krzyk jeszcze długo po tym, jak umilkł. Swoją pełną dramatyzmu, rozpaczy, okrucieństwa, ale i poczucia zwycięstwa, polegającego na tym, że nikogo z ŻOB Niemcy nie schwytali żywego i nie wywieźli do obozu, Marek Edelman kończy na dniu 9 maja. Było to już po tym, jak przywódca powstania Mordechaj Anielewicz, podobnie jak blisko 300 osób siedzących wraz z nim w bunkrze przy ul. Miłej, popełnił samobójstwo, po tym jak Niemcy otoczyli bunkier i wrzucili do niego pojemniki z zabójczymi gazami. Edelman był w innej części getta. Wraz z grupą dwudziestu osób wszedł do kanałów, gdzie czekało ocalenie. Odnalazł się wysłany kilka dni wcześniej na "aryjską stronę" kolega, który oznaczył drogę pod właz. Po całonocnym oczekiwaniu właz ten się otworzył. Śmiertelnie zmęczeni, umorusani, ciągle jeszcze z bronią w ręku wyszli w blask dnia. Potem wsiedli na ciężarówkę i przejechali nią przez dzielnicę niemiecką i ulicami pełnymi Niemców wydostali się z Warszawy. Jego opowieść kończą przechowane w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie zdjęcia młodziutkich twarzy ludzi, o których opowiadał: Mordechaja Anielewicza, Miry Richrer, Arne Wilnera, Celiny, Antka, Lilit, Zygmunta Frydrycha, Eliezera Cellera, Lutka Rotblata, Dawida Nowodworskiego... I tysięcy bezimiennych, wędrujących do czekających już wagonów. Marek Edelman mówi spokojnie, niemal beznamiętnie, najprościej. Jego twarz, tylko częściowo wydobytą z mroku, autorka filmu pokazuje na dużych zbliżeniach. Wplata w nią materiały archiwalne, a stare filmy pokazuje w lekkim zwolnieniu, niektóre ich sekwencje wydłuża powtarzając po dwa, trzy razy. Operuje też ciszą i mieszaniną zlewających się, trudnych do rozpoznania dźwięków. Osiąga efekt przykuwający uwagę i poruszający do głębi. To wyjątkowy film. [TVP]
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseria
- Współpraca reżyserska
- Scenariusz
- Zdjęcia
- Zdjęcia specjalne
- Współpraca operatorska
- Laboratorium
- Muzykamuzyka z filmu "Tragarz puchu"
- Wykonanie muzykiśpiewśpiew
- Dźwięk
- Konsultacja muzyczna
- Montaż
- Kierownictwo produkcji
- Współpraca produkcyjna
- Opieka artystyczna
- Opieka produkcyjna
- Produkcja
- Współfinansowanie
- Bohater
Nagrodyschowaj
- 1994San Francisco (MFF)-Golden Gate Award w kategorii dokumentalnego filmu historycznego
- 1994Gyor (Międzynarodowe Spotkania Filmu i Muzyki)-Nagroda dla najlepszego filmu dokumentalnego
- 1994Lipsk (Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych i Animowanych DOK Leipzig)-Nagroda Jury Ekumenicznego
- 1994Lipsk (Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych i Animowanych DOK Leipzig)-Nagroda Don Kichota
- 1995Monachium (Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych)-Grand Prix
- 1996Nagroda tygodnika "Stern"
za "niezwykłe osiągnięcia w obszarze kulturowym i kulturowo-politycznym"