URAL - GRANICA MIĘDZY EUROPĄ A AZJĄ
- Film dokumentalny
- Produkcja:Polska, Niemcy
- Rok produkcji:2000
Trzyczęściowy film produkcji polsko-niemieckiej, przedstawiający historię i współczesność Uralu.
Ekipa
pełna
|
skrócona
|
schowaj
- Reżyseriaw napisach określenie funkcji: Realizacja
- Współpraca realizatorska
- Scenariusz
- ZdjęciaIgor Sidorczenko
- Współpraca operatorska
- Muzyka
- DźwiękSzamil Ismaiłow
- Udźwiękowienie
- Montaż
- Montaż elektroniczny
- Współpraca montażowa
- Czołówka
- RedakcjaOlaf GrunnertZDF/ARTETvP 2TvP 2
- Kierownictwo produkcjiElena Petlarskaja
- Produkcja wykonawcza
- ProdukcjaZDF
URAL PÓŁNOCNY (1)
- Część
- 53'
Magiczna linia oddzielająca Europę od Azji i cywilizację
europejską od kultur Azji rozciąga się na przestrzeni ponad trzech
tysięcy kilometrów. Jej południowy kraniec sięga Morza Kaspijskiego,
granicę północną wyznacza koło podbiegunowe. Właśnie wśród
śniegów i lodów tundry rozpoczyna się podróż realizatorów filmu
ukazującego wspaniałą, obfitującą w skarby natury i gorzko zapisaną
w dziejach najnowszych krainę. Zdążający do Workuty pociąg wlecze
się w żółwim tempie - ułożone na wiecznej zmarzlinie tory nie
pozwalają na rozwijanie większej prędkości. Za oknami wolno
przesuwa się niemal monotonny pejzaż. Trudno wypatrzeć w nim
ślady ludzkiej obecności. Tylko od czasu do czasu w polu widzenia
ukazują się butwiejące rudery, zapadnięte w gruncie resztki baraków,
wężowato powyginane, zarośnięte szyny dawno nie używanych
bocznic, pordzewiałe zwoje drutu kolczastego. Tego ostatniego jest
zdecydowanie najwięcej. Nic dziwnego - północny skrawek imperium
był przed stosunkowo niewieloma laty jednym wielkim obozem
niewolniczej pracy, ważnym ogniwem "Archipelagu GUŁAG".
Przez rozrzucone wokoło łagry przewinęły się miliony
więźniów. Setki tysięcy pozostały na nieludzkiej ziemi na zawsze.
Tyrali w kopalniach, budowali północną nitkę kolei transsyberyjskiej,
mającą łączyć Ural z Magadanem. Pracownicy torowi ginęli
nadaremnie. Kosztem ogromnych ofiar udało im się położyć zaledwie
siedemset kilometrów szyn, które wkrótce utonęły w wiecznej
zmarzlinie. W centrum rejonu leży ponurej sławy, górnicze miasto
Workuta. Wydobywaniem węgla trudniło się tu mrowie "zeków",
dozorowanych przez armię strażników. W kopalniach pracowali także
ochotnicy - młodzi komsomolcy wydzierający skarby Północy na
wezwanie wodza. Mieszkali w nie lepszych od więźniów warunkach -
w wyrytych w gruncie ziemiankach, a nawet w namiotach - przy
czterdziestostopniowych mrozach! W nagrodę za trudy mogli
odwiedzić workucki teatr i przez dwie godziny przebywać w
bajkowym świecie operetkowej "krainy uśmiechu". Zajmowali tylne
rzędy. W przednich niebieściło się od pagonów oficerów NKWD.
Najwięcej złota nosił na epoletach pan i władca okręgu - generał
Malcew. Jego słabość do sztuki choć trochę polepszała dolę licznych
artystów, skazanych za nieprawomyślność na ciężkie roboty. Po pracy
w kopalni zrzucali cuchnące łachy i przebierali się we fraki, tużurki
i krynoliny, by wcielać się w postacie bohaterów oper, operetek,
komedii Czechowa i dramatów Ibsena. Los tysięcy nieszczęśników ma
uczcić wznoszony przez członków workuckiego oddziału organizacji
"Memoriał" kompleks pomnikowy poświęcony ofiarom GUŁAG-u.
Dzisiejszym mieszkańcom Workuty nie wiedzie się lekko.
Ściągali na Północ w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych
zwabieni wysokimi zarobkami. Teraz kopalnie podupadają. Węgiel
leży na hałdach, dyrekcje nie płacą pensji. Ludzie nie mają dokąd i
za co wrócić. Mogą z zazdrością patrzeć na współczesną
"arystokrację" dalekiej Syberii - pracowników centrum wydobycia
gazu na Półwyspie Jamalskim. Podwładni imperium "Gazpromu" mają
w Jamburgu świetnie zaopatrzone sklepy, sale sportowe, baseny oraz
zarobki sięgające tysiąca procent średniej krajowej w Rosji. Takich
zmartwień, mimo skrajnie trudnych warunków bytu, nie mają
odwieczni mieszkańcy podbiegunowych ziem. Nomadzkie ludy
Północy, przymusowo osiedlane przez sowiecką władzę i zapędzane
do kołchozów, mogą jak ongiś przemierzać tundrę, polować, czcić
przodków, kultywować pradawne wierzenia i obyczaje.
[www.tvp.com.pl]
URAL ŚRODKOWY (2)
- Część
- 51'
Odkrywcami i zdobywcami Uralu byli ongiś geologowie. Już w
szesnastym stuleciu Iwan Groźny zlecił włoskim specjalistom
poszukiwanie skarbów natury na azjatyckich rubieżach państwa
moskiewskiego. Szeroko zakrojone prace kontynuowano w latach
panowania Piotra Wielkiego, pragnącego uczynić z zacofanej Rosji
potężne mocarstwo. Podobne ambicje miała młoda władza radziecka.
I znowu geolodzy ruszyli w góry. Jak powiadano - byli jedynymi
wolnymi ludźmi w imperium sowieckim. Zostawiali daleko za sobą
stołecznych notabli, lokalnych kacyków, komisarzy, nadzorców i
kapusiów. Dzięki trzymanym za pazuchą "mocnym papierom"
przekraczali wojskowe oraz więzienne zony, by szukać skarbów,
znosić trudy wędrówek, a także cieszyć się wysokimi apanażami i
swobodą. Dziś zawód geologa przestał być tak atrakcyjny. Wolność
nie jest już reglamentowana, zarobki zaś nie wyróżniają się na tle
powszechnej mizerii.
W drugim odcinku filmu realizatorzy podróżują przez zamknięte
do niedawna przed cudzoziemcami rejony Uralu Środkowego. Tutaj
skalista bariera oddzielająca Europę od Azji jest najniższa. Tworzy
naturalną bramę, przy której od tysiącleci Zachód spotykał się ze
Wschodem. Od osiemnastego wieku górzysta, zasobna w surowce
mineralne kraina jest centrum rosyjskiego przemysłu ciężkiego. Jego
początki są mocno związane z nazwiskiem Demidowych - pionierów
obróbki metali. W kuźniach i przy piecach pudlarskich bogatej familii
pracowały tysiące ludzi. Wedle legendy - garstka trzymanych w lochu
niewolników trudniła się także biciem złotych monet. Gdy wieści o
tym procederze dotarły do Petersburga, car wysłał na Ural inspekcję.
Rewizorzy nie znaleźli żadnych śladów nielegalnej mennicy
Demidowych, gdyż ostrzeżeni zawczasu przedsiębiorcy zatopili
piwnicę wraz z nieszczęsnymi ludźmi. Pamiątką okrutnego czynu jest
wieża górująca nad lochem. Stoi krzywo, bowiem woda podmyła jej
fundamenty.
Nierównie więcej pamiątek zbrodni pozostało po czasach
sowieckiego totalitaryzmu. Po obu stronach górskiego łańcucha
powstawały wtedy karne osady dla przesiedlonych z Ukrainy i
Białorusi "kułaków", a także obozy pracy dla wszelkiej maści wrogów
ludu. Zasoby darmowej siły roboczej przydały się w okresie wojny,
gdy na Ural ewakuowano liczne zakłady przemysłu ciężkiego z
zagrożonych przez Niemców rejonów Związku Radzieckiego.
Miejscowych więźniów wspomagali przyjezdni - młodzi ochotnicy obu
płci. Wielu "dobrawolców" nie wróciło w rodzinne strony. Filmowcy
rozmawiają z obwieszonymi medalami, steranymi życiem kobietami,
które przed półwieczem montowały czołgi T-34 w tajnym, zamkniętym
do niedawna mieście Niżnym Tagile. Byłe komsomołki ciepło
wyrażają się o tamtych latach - czasach okrucieństwa, ale też dawno
minionej młodości.
Realizatorzy filmu natrafili również na ludzi, którym
wspomnienia mrocznej przeszłości nie dają spokoju. To ich starania
doprowadziły do odnalezienia szczątków ofiar zbrodni popełnionej w
nocy z szesnastego na siedemnastego lipca 1918 roku w
Jekaterynburgu. Wtedy właśnie w piwnicy domu kupca Ipatiewa
komando czekistów pod dowództwem Jakowa Jurowskiego
zamordowało ostatniego cara Rosji Mikołaja II oraz jego rodzinę,
przybocznego lekarza i służących. Oprawcy wywieźli zwłoki do lasu
i po nieudanej próbie spalenia ich - wrzucili do kopalnianej sztolni.
Siedemdziesiąt lat później szczątki zabitych doczekały się godziwego
pogrzebu. Po domu grozy nie został ślad. Na początku lat
osiemdziesiątych został zburzony na polecenie ówczesnego pierwszego
sekretarza komitetu obwodowego partii w Swierdłowsku. Grymas
historii sprawił, iż ów dygnitarz - Borys Jelcyn - został później
pierwszym prezydentem demokratycznej Rosji.
[www.tvp.com.pl]
URAL POŁUDNIOWY (3)
- Część
- 52'
Realizatorzy trzyczęściowego filmu kończą długą wędrówkę
wzdłuż górskiego łańcucha odzielającego światy Wschodu i Zachodu.
Ostatni etap marszruty wiedzie przez Kazachstan. W tym rejonie
międzykontynentalna granica biegnie nurtem rzeki Ural, wypływającej
ze źródeł w pasmie Ural-tau, po przebyciu niemal dwóch i pół tysiąca
kilometrów wpada do Morza Kaspijskiego. Stąd przed wiekami
wyruszały na podbój Zachodu wojska Złotej Ordy. W mieście
Sarajczyk istniała wówczas promowa przeprawa łącząca dwa brzegi
rzeki i Europę z Azją zarazem. Archeolodzy odsłonili spod piasków
ruiny starych budowli i grobowce dawnych władców. Współczesna
architektura kazachskich miast, takich jak czterystuletni Uralsk czy
położony u ujścia rzeki Atyrał, w niczym nie przypomina Orientu.
Takie ponure blokowiska stawiano we wszystkich stronach byłego
imperium i w krajach satelickich.
Miłym urozmaiceniem zurbanizowanego pejzażu są wznoszone
od paru lat meczety. W czasach władzy radzieckiej praktykowanie
wszelkich religii i obrządków było surowo zakazane. Od 1991 roku
Kazachstan jest krajem suwerennym. Znaczna część społeczeństwa, to
wyznawcy islamu. Wielu z nich musi się dopiero uczyć stosownych
w świątyni zachowań. Na ruchy i gesty doświadczonych wiernych
zerkają zarówno młodzieńcy, jak i siwi, obwieszeni girlandami medali
weterani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Zapełniają się też cerkwie i
kościółki. Dawną republikę ZSRR zasiedlają obok rdzennych
Kazachów także Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie, Polacy i
nadwołżańscy Niemcy, zsyłani na stepy za czasów carskich, a
zwłaszcza władzy sowieckiej. Niemała część obywateli wspomina z
nostalgią lata Związku Radzieckiego. Mieli pracę i marne, lecz stałe
zarobki. Od paru lat są bezrobotni. Nie potrafią odnaleźć się w
nowych realiach gospodarki rynkowej. Nieliczne zakłady przemysłowe
oraz kołchozy upadły, ich wyposażenie zostało rozkradzione, na
zasiłki i renty trzeba czekać miesiącami. Ludziom dokucza bieda,
straszy ich widmo wojen i zamieszek, jakie rozdzierają niedaleki
Kaukaz. Sytuację pogarsza degradacja środowiska naturalnego. Przez
lata Kazachstan traktowany był jako kraj surowcowy. Miejscowe
zasoby naturalne eksploatowano w rabunkowy sposób, nie troszcząc
się o dotkliwe dla przyrody następstwa takich praktyk.
Stepowa kraina ma jednak realne szanse rozwoju. Pod
wszędobylskim, wdzierającym się wszędzie piaskiem, spoczywają
ogromne zasoby ropy naftowej, szacowane na dwadzieścia pięć
miliardów baryłek. Zachodni kapitał zwietrzył już szanse dobrych
interesów. Powstały pierwsze nowoczesne zakłady przetwórstwa
"czarnego złota". Jeśli nawet Kazachstan nie będzie drugim
Kuwejtem, to może w znaczący sposób poprawić swą sytuację
ekonomiczną. Bardzo wiele zależy od społecznej świadomości
obywateli. Muszą pilnie patrzyć władzom na ręce, aby spodziewane
zyski nie zasiliły kont garstki skorumpowanych bonzów, lecz stały się
własnością ogółu.
[www.tvp.com.pl]