ZŁOTE ŁANY
11
- Odcinek serialu
- 25'
Pan Franciszek wybiera się do młyna z kilkoma workami ziarna. Sąsiad, właściciel samochodu, zaproponował mu pomoc. Darek Szorc wyręcza ojca, zajętego przy koniach, i wykonuje jesienne podorywki, przemierzając na traktorze dziesiątki hektarów. Edward Wełpa jest zadowolony z tego, że ostatnio dokupił jeszcze ziemi, choć sąsiedzi, sami zresztą też gospodarujący na dziesiątkach hektarów, zastanawiają się, po co mu tyle gruntu. Ryszard Szorc uważa, że musi żyć i dawać sobie radę, bo w jego wieku za późno na zmiany. Dobrze się czuje, kiedy ma dużo zajęcia i czas dokładnie wypełniony. Obawia się tylko wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Boi się, że zniszczy nas tamtejsza biurokracja. Pan Franciszek zmierza do starego, jednego z nielicznych już młynów w okolicy, prowadzonego przez Jana Maja. Ten wiekowy człowiek całe życie poświęcił pracy, lecz nie myśli z niej zrezygnować. Jego żona jest przekonana, że pan Jan bez młyna nie pożyłby długo, choć dziś zajęcia już coraz mniej, bo ludzie kupują mąkę w sklepie. Pan Jan ze swej strony uważa, że dziś wszystko się zmieniło, młodzi nie chcą być ani młynarzami, ani ślusarzami. Chcieliby tylko jeździć samochodami. Pani Rozalia komentuje plany wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Jest pewna, że dla kraju nie wyniknie z tego nic dobrego. W okolicy jest też konkurencja dla pana Maja - bardzo nowoczesny młyn, własność kilku przedsiębiorców. Są zdania, że przyszłość należy właśnie do nich, bo tylko oni są w stanie sprostać unijnym wymaganiom. Do nich właśnie pojechał Irek, syn pani Wandy, by sprzedać ziarno. U Edwarda Wełpy na polach pracują synowie. Zbiory są dobre, ale pani Wełpowej to nie cieszy, bo cena gryki leci w dół i nie wiadomo, czy w ogóle opłaca się ją zbierać, zwłaszcza że na pieniądze za zbiory trzeba czekać, a kredyt - spłacać zaraz.Irek przyjeżdża do domu wyraźnie zadowolony z ceny, jaką we młynie uzyskał za zboże, ale pieniędzy i tak na remont domu nie starczy. Trzeba je zawieźć do banku. I w tym gospodarstwie kredyt domaga się spłaty.
12
- Odcinek serialu
- 25'
Ku zaskoczeniu mieszkańców Złotych Łanów, pan Franciszek zdecydował się sprzedać większość swojej ziemi. Nie ma już sił, a ziemia musi być uprawiana. Jest pewien, że nowy gospodarz będzie o nią dbał. Niespodziewanie ponownie zjawiają się u niego geodeci, by mierzyć sąsiednie grunty. Opowiadają, że nowy właściciel jego ziemi planuje jakąś inwestycję rekreacyjną. Pan Franciszek czuje się oszukany. Był przekonany, że jego ziemia nadal będzie rodziła chleb, bo po to jest, a nie po to, by na niej leżeć lub się bawić. Nie może zrozumieć, że ludzie na świecie umierają z głodu, a tu warunki ekonomiczne skłaniają do tego, by przestać zajmować się rolnictwem. Pani Franciszka czuje się tak samo zawiedziona. Aukcja koni przypomina nieco spotkanie elitarnego klubu. Dorota Szorc, która odziedziczyła koniarską żyłkę po ojcu, przyjechała właśnie na aukcję, żeby zobaczyć, jak wyglądają zwierzęta wyhodowane w jego stajni i sprzedane wcześniej. Tymczasem pan Szorc odwiedza przyjaciela, Jana, również hodowcę koni, by obejrzeć jego ostatni nabytek: piękną klacz. Pani Wanda opowiada o swoich planach wyjazdu do Niemiec. Jest przekonana, że gdyby udało jej się tam zarobić, mogłaby wybrnąć z kłopotów finansowych i postawić gospodarstwo na nogi. Ewa Wełpowa wszystkim w gospodarstwie zajmuje się sama, ale tylko do powrotu synów ze szkoły. Zaraz zabierają się do pracy. Nie skarżą się. Młodszy jednak myśli o zdobyciu innego zawodu, Marek natomiast czuje się już związany z rolnictwem na stałe. Irek, syn pani Wandy, też lubi pracę na roli. Ma nadzieję, że trud, który do tej pory włożył w gospodarstwo, kiedyś zaprocentuje. Ryszarda Szorca zaś coś ciągnie do ziemi. Praca w rolnictwie przypomina mu trochę grę w karty - jest ryzykowna. Ma nadzieję, że za dwa-trzy lata będzie lepiej. Realizatorzy filmu postanowili na koniec pogodzić dwa zwaśnione od ponad 20 lat rody - Wełpów i Gralów. Zaczęli od wizyty u rodziców Edwarda Wełpy. Senior oświadcza, że wprawdzie Gralowie są jego wrogami, ale nie siedziałby obojętnie widząc ich krzywdę, odmawia jednak jakiejkolwiek zgody z nimi. Tak więc na 50. urodzinach Ryszarda Grali nie ma Wełpów. Pan Franciszek kopcuje ziemniaki, które wyrosły na tej części jego ziemi, na której już nic nigdy się nie urodzi. To zajęcie to znak, że jesień zagościła w Złotych Łanach na dobre. Pani Rozalia wita ją ze smutkiem, choć wie, że ta odwieczna zmienność pór roku to normalna kolej rzeczy. Pani Stenia natomiast tryska energią i optymizmem. Ona również obchodzi 50. urodziny. Przed zdmuchnięciem świeczek na torcie mówi, że najważniejsze dla niej jest zdrowie. I pieniądze, oczywiście. Marzy o własnej restauracji i dyskotece. Taka już jest, że musi pracować. Dobiega końca ostatnia wizyta w Złotych Łanach. Opowieść o nich pokazała, że odchodzi świat starych wartości, lecz przyszłość wsi jest niepewna - jeszcze nie wiadomo, jak odmieni ją to, co je zastąpi.