Wyszukiwaniex

Proszę wpisać poszukiwane słowo lub jego fragment.

Opcja fragment pozwala wyszukać każde wystąpienie poszukiwanego wyrażenia.

Opcja początek pozwala wyszukać wszystkie tytuły i nazwiska rozpoczynające się od wyszukiwanego wyrażenia.

Opcja dokładnie wyszukuje tylko te filmy i osoby, których tytuły, imiona i/lub nazwiska są takie same jak wyszukiwane wyrażenie.

WAŻNE!
W tytułach filmów w wyszukiwarce nie uwzględniamy występujących w nich znaków przestankowych.
Proszę pamiętać, że każda osoba wpisana jest do bazy w formie „nazwisko, imię”. Wyszukując osoby w opcji początek należy wpisać jej nazwisko lub jego początkowy fragment, w opcji dokładnie należy wpisać np. Kowalski, Jan (nie Jan Kowalski). W tej opcji wpisanie przecinka i spacji JEST KONIECZNE.

Szukaj w bazie

SAMO ŻYCIE

139

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 25 min

Agnieszka jest ogromnie wstrząśnięta wiadomością o śmierci Pawła, zastygła w bezruchu z tępym wzrokiem wlepionym w jakiś tylko jej znany punkt zdaje się nie słuchać tłumaczeń ciotki Janiny, która usprawiedliwia się, że przez telefon nie powiedziała jej o tragedii, tylko nagle pyta "Gdzie jest Paweł?" Kubiakowa odpowiada, że w szpitalu i przewidując, że Agnieszka będzie chciała natychmiast tam jechać przekonuje, że nie powinna tego robić, z raczej dobrze by było gdyby teraz pomyślała o sobie, i wskazując jej wydatny brzuch dodaje, że przecież ma dla kogo żyć. Agnieszka zupełnie przytomnie uspokaja zalewającą się łzami rozpaczy ciotkę twierdząc, że je płacz i tak już niczego nie zmieni, Janina jednak uważa, że i ona powinna płakać, teraz musi wypłakać to całe nieszczęście, bo potem nie będzie czasu na płacz, potem trzeba będzie normalnie żyć. Dziewczyna już nieco zirytowana lamentem ciotki ze złością w głosie rzuca, że nie może płakać, potem chwyta się za bolący brzuch. Tymczasem w Cafe "Kredens" Donata Leszczyńska także nieświadoma śmierci Pawła Dunina paląc papierosa samą siebie pyta dlaczego faceci zawsze wolą niedorozwinięte panienki, które uciekną od nich zaraz jak tylko dostanie kataru, od dojrzałych kobiet, które zapewnią im spokój, czułość, troskę, łzy wzruszenia, ugotują najlepszy na świecie rosół, podadzą lekarstwa, przypilnują żeby nikt im nie przeszkadzał. Te dywagacje przerywa nagłe wtargnięcie do lokalu zrozpaczonego Łukasza, który w chamski sposób, nie zważając na protesty Dony i siłową interwencję barmana Czarka wypędza z restauracji wszystkich gości, po czym przytulając się do piersi oburzonej jego zachowaniem Leszczyńskiej komunikuje jej tragiczną wiadomość o śmierci ojca. W tym czasie smutna, pogrążona we własnych myślach Agnieszka siedzi przy stole w kuchni ciotki Janiny, a kiedy ta stawia przed nią szklankę herbaty jak gdyby nigdy nic prosi o ciasteczka. Nieco zaskoczona tą prośbą Janina mówi, że chyba nie ma nic słodkiego, bo chłopcy na pewno wynieśli, kiedy jednak dziewczyna nalega daje jej słoik z miodem i cudem ocalałe, znalezione gdzieś w zakamarkach kredensu herbatniki. Kubiakowa bardzo chciałaby dać Agnieszce w tej tragicznej dla niej chwili jakieś słowo pocieszenia, jednak nie znajduje nic odpowiedniego, prosi ją jedynie by zrozumiała, że jeżeli stało się tak jak się stało to znaczy, że tak miało być, potem pyta czy pamięta może jak zginał jej mąż Antoni. Duninówna łamiąc na drobne kawałeczki ciasteczka mówi, że on chyba spadł z rusztowania. Janina potwierdza ten fakt, wspomina jak to zawsze przestrzegała męża by uważał na siebie, ale to nie nic dało, dodaje, że nie można być przecież przygotowanym na wypadek, ona wtedy też nie była na to przygotowana, śmierć Antoniego spadła na nią tak nagle, lecz mimo tej wielkiej tragedii musiała się szybko pozbierać ze względu na synów, bo jak się ma dzieci to ma się i obowiązki, to ma się cel, i brnie się dalej przez życie, mówi, że długo nie mogła tego wszystkiego zrozumieć, znieść, wymyślała Panu Bogu i Antoniemu, wymyślała i wymyślała aż któregoś dnia zrozumiała, że to tak właśnie miało być, że jedni się rodzą, inni umierają, a czy w wyniku starości, wypadku czy choroby to już nie jest ich sprawa. Agnieszka przerywając ciotce prosi ją, aby tego nie porównywała do jej tragedii, bo u niej jest zupełnie inaczej. Janina przyznając rację siostrzenicy stwierdza jednocześnie, że to i tak nie ma żadnego znaczenia, bo ważne jest teraz tylko to jak będzie dalej wyglądało jej życie. Agnieszka stwierdza, że nie ma żadnego "dalej". Janina nieco zirytowana tym stwierdzeniem krzyczy, że chyba jednak jest, a dziewczyna musi się otrząsnąć i zacząć coś robić, gdzieś pracować, bo za chwilę będzie potrzebowała wielkiej siły do życia, które toczy się dalej, i teraz będzie musiała myśleć o sobie i o dziecku, i to będzie dla niej najważniejsze. Agnieszka przerywa ciotce słowami, że nie ma już najważniejszego, nie ma już Pawła, Janina jest jednak zdania, że dziecko, które przyjdzie na świat będzie jakby cząstką Pawła, jakby jego nowym wcieleniem i ona kochając je będzie wyrażać swoją miłość do męża, przekonuje, że ono musi mieć normalne, porządne życie. Po tych słowach Agnieszka histerycznie krzyczy, że to dziecko nigdy nie będzie miało normalnego życia, bo jeszcze się nie urodziło a już jest sierotą, ona zaś ani nie ogłuchła, nie oślepła, nie straciła rąk ani nóg tylko po prostu została wdową, a to przecież nic, najważniejsze żeby żyć dalej. Janina nie mniej głośno wtóruje Duninównie, że właśnie życie jest najważniejsze. A w Cafe "Kredens" Łukasz Dunin swoją rozpacz po stracie ojca topi w alkoholu, nie reaguje na upomnienia Dony by już więcej nie pił tylko butnie odpowiada jej, że nie jest grzecznym chłopcem tylko cholernym kaleką i podwójnym sierotą, i to z własnej winy, bo życzył ojcu śmierci i to jego życzenie się spełniło. Donata uważa, że to bzdura, twierdzi, że Pan Bóg nie słucha takich głupot, bo jest dobry i nie zrobiłby czegoś tak okropnego. Łukasz wtrąca, że w takim razie wysłuchał go szatan. Leszczyńska stwierdza, że nie wolno tak mówić, bo w ten sposób chłopak pomnaża na świecie zło, jest zdania, że zmarłemu należy okazać szacunek. Łukasz mówi, że on powinien był okazać ojcu miłość i szacunek wtedy, kiedy żył, kiedy próbował go ratować z paranoi, kiedy zmuszał do rozmowy z terapeutą, kiedy okazywał mu jak go kocha, wtedy powinien był powiedzieć: "Tato, kocham Cię!" Donata twierdzi, że na to nigdy nie jest za późno i zachęca chłopaka do modlitwy, bo jak mówi, jej to zawsze przynosiło ukojenie, więc może i jemu pomoże, przekonuje, że jego rodzice gdzieś tam z nieba zawsze będą przyglądać się poczynaniom swojego syna. Łukasz wysuwa przypuszczenie, że w niebie jego matka na pewno nie będzie chciała rozmawiać z ojcem, przecież on ją zabił, chociaż tego nie chciał, nie wybaczy mu także Agnieszki. Donata twierdzi, że Paweł nie zabił swoje żony, co więcej, teraz sam został zabity. Łukasz wtrąca, że sam wielokrotnie w jakiś tam sposób zabijał swojego ojca wtedy, kiedy ten przychodził do jego pokoju by pokazać jak go kocha, a on w zamian za to tysiące razy przepięknie pokazywał mu jak go nienawidzi. Dona żąda by chłopak wreszcie przestał się nad sobą użalać i zrozumiał, że jego ojciec nie zginął w wypadku tylko został zamordowany, dodaje, że ma nawet pewne podejrzenia kto dokonał tej zbrodni, ale powie mu to dopiero wtedy jak wytrzeźwieje. Łukasz cynicznie dopowiada, że w takim razie nieprędko to nastąpi i prosi o przyniesienie kolejnej butelki wódki, a kiedy Leszczyńska odmawia żąda by w takim razie odwiozła go do domu. Agnieszka zamierza tę tragiczną dla niej noc spędzić u ciotki Janiny, jednak przypomina sobie o Łukaszu, który zapewne jeszcze nie wie co się wydarzyło, potem pośpiesznie zbiera się do powrotu do domu. Kubiakowa, która także uświadamia sobie, że zupełnie zapomniała o Łukaszu zamierza jechać razem z siostrzenicą. Kiedy Agnieszka i Janina pojawiają się w domu jest tam już Łukasz i Donata. Dziewczyna po przyjęciu wyrazów współczucia od Leszczyńskiej udaje się do pokoju Łukasza, Dona zaś w reakcji na retoryczne postawione pytanie Kubiakowej jak to teraz wszystko będzie i kto zajmie się organizacją pogrzebu Pawła odpowiada, że ona się wszystkim zajmie, Janina zaś jako osoba najbliższa Agnieszce powinna się nią teraz zaopiekować. Tymczasem Agnieszka w pokoju obok leży na podłodze obok Łukasza i mówi, że kiedy była mała i szła spać to mama zawsze przychodziła zgasić światło, ona wtedy bardzo mocno zaciskała powieki, bo bała się, że zobaczy potwora, teraz jednak boi się czegoś zupełnie innego, mianowicie boi się, że kiedy otworzy oczy to zobaczy śmierć. Łukasz, jako że nie wie co odpowiedzieć dziewczynie po prostu milczy. Kilka godzin później, kiedy chłopak już zasnął a Dona sobie poszła Agnieszka przychodzi do krzątającej się jeszcze po kuchni ciotki Janiny. Tragiczne wydarzenia dzisiejszego dnia niestety dają o sobie znać, bo nagle Duninówna przyklęka na podłodze i niespodziewanie dla wszystkich zaczyna rodzić. [Robert Kufel]

140

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 25 min

Agnieszka trafia do szpitala na oddział położniczy, jako że akcji porodowej nie udało się zatrzymać dziewczyna trafia na trakt porodowy gdzie za chwilę powinna powić dziecko. Położna prosząc Duninównę by spokojnie oddychała pociesza ją, że wcześniaki mają potem więcej szczęścia w życiu. Zdenerwowana Agnieszka pyta położną czy ma swoje dzieci, ta odpowiada, że nie, bo nie może ich mieć. Tymczasem na szpitalnym korytarzu na efekt porodu Agnieszki z niepokojem oczekują Janina i Łukasz. Kubiakowa pociesza chłopaka, że wszystko będzie w porządku, Agnieszka urodzi dziecko, wyjdzie ze szpitala i będzie spokojnie wychowywała potomstwo, a ostatnie tragiczne wydarzenia wszyscy potraktują jak straszny sen, a kiedy już się obudzą to tylko gdzieś w zakamarkach pamięci zostaną ślady tych koszmarnych dni. Chłopak nie podziela optymizmu Kubiakowej, załamany śmiercią ojca nagle wybucha pytaniem czy ona naprawdę wierzy, że jeszcze kiedykolwiek cokolwiek może być dobrze? Janina po chwili zamyślenia retorycznie pyta co Agnieszka komu złego uczyniła, że Pan Bóg ją tak ciężko doświadczył, pyta dlaczego Pan Bóg dopuszcza takie zło, ze łzami w oczach mówi, że już raz jedna dziewczyna bardzo chciała mieć dziecko i Bóg odebrał jej małą córeczkę. Łukasz z okrutnym cynizmem wtrąca, że pewnie ta dziewczyna wyskoczyła z dziesiątego piętra i wszyscy żyli długo i szczęśliwie, Janina jednak zaprzecza i mówi, że ta dziewczyna miała już syna, który właśnie szedł do szkoły, potem po kilku latach urodziło się jej jeszcze jedno dziecko, i jeszcze jedno, ale ile razy leżała na porodówce przypominała sobie tamtą straconą córeczkę, lecz musiała być silna dla swoich synów. Łukasz domyśla się, że Kubiakowa opowiada o sobie. Janina płacząc potwierdza jego przypuszczenia mówiąc, że miała kiedyś córeczkę, która żyła tylko jeden dzień, dzisiaj miałaby dwadzieścia dwa lata, na koniec złowrogo dodaje, że jeśli teraz Agnieszka straci swoje dziecko to będzie znaczyło, że Boga nie ma. Tymczasem Maciek odmawia zjedzenia śniadania i pójścia do szkoły, najważniejszym dla niego jest teraz wiedzieć jak czuje się Agnieszka. Mirek tłumaczy synowi, że wszystko w rękach Boga i lekarzy, Maciek więc proponuje, aby wspólnie pomodlili się o zdrowie Agnieszki i jej dzidziusia. Łukasz czas wyczekiwania na wynik porodu Agnieszki spędza na zabawie na swoim wózku inwalidzkim i rozmyślaniach w wyniku których przychodzi mu na myśl refleksja, że kobiety, które tracą dzieci mają bardziej przegwizdane niż synowie którym umiera ojciec, dodaje, że na szczęście matkę pochował już pięć lat temu to przynajmniej połowę nieszczęścia ma już za sobą, szczęśliwym trafem wydaje mu się także fakt, że nie umierają bliźniaki, bo jak się traci dwoje dzieci na raz to chyba bardziej boli niż jedno. Janina prosi chłopaka, aby się uspokoił, on jednak płacząc stwierdza, że nie ma po żyć. Kubiakowa przywołuje chłopaka do porządku i wręcz nakazuje mu by zamiast pielęgnować w sobie cierpienie i bezradność wziął się w garść, bo przecież musi być silny by zaopiekować się Agnieszką i jej potomstwem. Łukasz obiecuje, że będzie pomagał Agnieszce z całych sił. A akcja porodowa Agnieszki jest w toku. Lekarz poucza położnicę, by uważniej kontrolowała częstość występowania skurczów. Agnieszka płacze, że nie ma już siły, położna prosi ją jednak by jeszcze trochę wytrzymała, mówi, że jej poród jest teraz najważniejszy, nic innego się nie liczy i musi się ona skoncentrować, bo teraz tylko od niej samej zależy czy jej dziecko będzie zdrowe. Agnieszka przypomina położnej o konflikcie serologicznym i błaga by w przypadku wystąpienia jakichś komplikacji w pierwszej kolejności ratować dziecko a nie ją. Tymczasem w Dęblinie Jerzy Augustynek wypomina żonie, że jest strasznie zawzięta i mimo że od ślubu Agnieszki i Pawła minęło tyle czasu ona nie chce pojechać do swojej córki, co więcej, nawet nie chce doń zatelefonować. Renata zaprzecza jakoby była uparta, mówi, że napisała do Agnieszki list i dała jej broszkę, a to tak jakby była na ślubie, a dlaczego nie była tam naprawdę to już mąż doskonale wie. Augustynek pyta co będzie jak dojdzie do ślubu kościelnego, Renia odpowiada, że wtedy pojedzie, teraz jednak niech mąż nie naciska na odwiedziny u córki i zięcia. Jerzy sugeruje by żona chociaż zatelefonowała do Agnieszki i porozmawiała z nią choćby o pogodzie, ona jednak stanowczo odmawia. Jerzy poddaje się, wciąż jednak nie rozumie co takiego strasznego uczyniła Agnieszka, że rodzona matka nie chce z nią rozmawiać, to, że jej nie posłuchała tylko poszła za głosem własnego serca? Renata wyjaśnia, iż wybaczyła już Agnieszce ucieczkę sprzed ołtarza od Piotra i ślub z Duninem, ale nie jest jeszcze gotowa by tak po prostu do niej pojechać, a już nie wyobraża sobie by przedstawić się Pawłowi jako jego teściowa. Jerzy zirytowany uporem żony krzyczy, że nie powinien jej obchodzić Dunin tylko córka. Renata wreszcie ulega presji i postanawia zatelefonować, ale na razie tylko do Janiny. Kubiakowa i Łukasz nadal czekają na narodziny dziecka Agnieszki. W szpitalu pojawia się również pan Lucjan, który przywozi pozdrowienia od wszystkich pracowników redakcji "Samego Życia". Michalak nieśmiało sadowiąc się obok Janiny namawia ją by pojechała do domu i nieco odpoczęła. Kubiakowa odmawia argumentując to tym, iż w domu by chyba zwariowała, dlatego będzie tutaj siedziała dopóki Agnieszka nie urodzi. Łukasz również nakłania Janinę by pojechała do domu, położyła się i odpoczęła, ona jednak stanowczo się na to nie zgadza. Michalak rad nie rad ustępuje i postanawia poczekać wraz z Janiną i Łukaszem na zakończenie porodu Agnieszki. W tym czasie nie przeczuwająca niczego złego Renata dzwoni do Janiny. Telefon odbiera Maciek. Augustynkowa jest nieco zdziwiona, że chłopiec nie jest w szkole, przypuszcza jednak, że ten się zaziębił i dlatego tata pozwolił mu zostać w domu, udziela mu nawet kilku rad jak szybko i skutecznie zwalczyć przeziębienie, potem prosi do telefonu babcię. Maciek wyjaśnia, że babcia jest u Agnieszki w szpitalu, bo nagle zaczęła rodzić. Kiedy słuchawkę od Maćka przejmuje Mirek przerażona Augustynkowa chce od niego uzyskać więcej szczegółów na temat stanu zdrowia Agnieszki, on jednak nie potrafi powiedzieć jej nic konkretnego, uspokaja tylko ciotkę, że na pewno wszystko będzie dobrze, a wcześniaki potem wcale nie są opóźnione i w ogóle lepiej się chowają. Augustynkowa nie słucha już siostrzeńca tylko poinformowawszy męża o tym, co się wydarzyło zgodnie podejmują decyzję o natychmiastowym wyjeździe do Warszawy. Teresa Jankowska odwiedza w szpitalu rannego w wypadku samochodowym Kacpra Szpunara i dopytuje się lekarzy o stan jego zdrowia przedstawiając się jako bliski współpracownik chorego. Lekarka w dość enigmatyczny sposób informuje ją, że operacja przebiegła bez żadnych komplikacji, bo Szpunar ma bardzo silny organizm. W szpitalu pojawia się także Marta Ignis, która jednak dostrzegłszy Jankowską unika z nią spotkania tylko bocznymi korytarzami przemyka się na salę, na której leży Kacper gdzie uprzednio przedstawiwszy się jako najważniejsza osoba dlań osoba uzyskuje od lekarza dyżurnego nieco bardziej szczegółowe informacje na temat stanu jego zdrowia i zapewnienie, że za kilka tygodni pacjent będzie jak nowy. Wychodząca ze szpitala Ignis natyka się na mecenasa Leńskiego, który widząc zdumioną jego obecnością minę Marty wyjaśnia, że do takiej padliny jak Szpunar ciągną wszystkie hieny i sępy, potem w dość arogancki sposób domaga się od niej jasnej odpowiedzi kto po śmierci Pawła Dunina będzie nowym redaktorem naczelnym "Samego Życia", bo według niego nic już nie stoi na przeszkodzie by był nim jego człowiek. Ignis ugina się pod szantażem Leńskiego, który grozi jej, że jeżeli nie będzie robiła tego co jej karze to zażąda natychmiastowego zwrotu pożyczonych jej pieniędzy i tłumaczy, że owszem Turkiewicz był bardzo oddany, ale nie udało się doń przekonać dziennikarzy. W tym momencie Leński przerywa Ignis mówiąc, że o Turkiewiczu w ogóle nie chce rozmawiać i dodaje, że właśnie teraz jest najdogodniejszy moment na obsadzenie stanowiska redaktora naczelnego "Samego Życia" "jego" człowiekiem, ona zaś dopiero zaczyna szukać kandydata, na co według niego jest już trochę za późno, potem każe jej natychmiast opuścić wnętrze jego samochodu i szybko odjeżdża, przerażona zaś Marta Ignis wsiada do swojego auta i zastanawia się co robić. A w redakcji "Samego Życia" Teresa zwierza się Elżbiecie Rowickiej, mówi, że właśnie teraz, kiedy pierwszy raz w życiu poczuła że może kogoś pokochać ten ktoś uległ bardzo poważnemu wypadkowi. Rowicka domyśla się, że Teresa dopiero teraz poczuła jak bardzo zależy jej na Szpunarze. Jankowska odgaduje, że Rowicka wie, co ona czuje, dlatego uśmiechając się pyta ją czy wszyscy ludzie są tak durni jak ona? Rowicka potwierdza tę starą prawdę, także to, że ludzie dopiero wtedy potrafią kogoś docenić jak go tracą, na ten przykład ona sama dopiero jak dowiedziała się o chorobie Henryka to zrozumiała, że nie może bez niego żyć. Rowicka i Jankowska zgodnie dochodzą do banalnego wniosku, że kobiety są po prostu głupie. W szpitalu wreszcie dobiega końca akcja porodowa Agnieszki. Wyczerpaną porodem, na wpół przytomną dziewczyną personel medyczny wiezie na wózku na salę chorych. Pielęgniarka uspokaja Janinę i Łukasza dopytujących się o stan zdrowia położnicy, że wszystko jest w porządku i nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo, kiedy jednak padają pytania o stan zdrowia dziecka odpowiada im cisza, złowroga cisza. Pełne strachu twarze Janiny i Łukasza zastygają w bezruchu. [Robert Kufel]

141

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 25 min

Po nieoczekiwanym spotkaniu z mecenasem Leńskim zdenerwowana Marta Ignis wraca do swojego ekskluzywnego domu, w którym ku jej wielkiemu niezadowoleniu zastaje Ryszarda, jej szwagra, który przecież jako szef miał właśnie prowadzić zebranie Zarządu "Ignis Cosmetics", na którym miano głosować nową inwestycję. Ryszard delikatnie zamykając drzwi garderoby wyjaśnia, iż głosowanie już się odbyło i wszystko jest w najlepszym porządku, potem zaczyna namiętnie całować i rozbierać swoją szwagierkę. Marta poddaje się pocałunkom, pozwala się też rozbierać, choć ma obawy, że oprócz nich ktoś jeszcze może być w domu. Ryszard nie zaprzestając miłosnej gry wstępnej szepce, iż myślał, że ona tak lubi, że podnieca ją ryzyko. Marta nieco stopując zapędy Ryszarda odpowiada, że owszem, lubi ryzyko, ale nie głupotę. Ryszard uspokaja Martę, że w domu nikogo nie ma, mama wraca z zagranicznych wojaży dopiero jutro, a Marysia, jego żona i zarazem siostra Ignis, do wieczora będzie siedziała na uniwersytecie, na dowód, że ma rację głośno nawołuje wspomniane kobiety, ale odpowiada mu tylko cisza. Oboje, już spokojni, że nikt ich nie widzi, lądują w sypialni, gdzie zaczynają się namiętnie kochać, wcześniej jednak Ryszard odwraca stojące na stoliku zdjęcie jego żony Marii, żeby, jak mówi, nie było jej przykro, bo czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Ryszard pyta Martę czy była u Szpunara w szpitalu, ta potwierdza, ale nie chce teraz o tym rozmawiać tylko rozpalona do granic możliwości chce uprawiać seks. Tymczasem w redakcji "Samego Życia" panuje smutek i żałoba po tragicznej śmierci redaktora naczelnego Pawła Dunina. Jacek Starczewski wspomina czas jak to naczelny wkurzał się na ten wygaszacz ekranowy z Agnieszką, mówi, że wtedy nie miał jeszcze pojęcia, o co on tak naprawdę się wścieka, Romek dodaje, że kiedy Paweł wezwał go do swojego gabinetu i wrzeszczał, po co to zrobił to myślał, że mu odbiło. Gośka mówi, że Dunin kazał natychmiast wykasować ten wygaszacz, a Marek Szafrański wtrąca, że potem Paweł ten wygaszacz sobie od niego skopiował i zainstalował w swoim laptopie. Teresa pyta co teraz będzie, Marek odpowiada, że właśnie boi się tego "teraz", obawia się, że właściciele gazety przyślą im kogoś i będzie to ktoś znacznie gorszy od Turkiewicza. Andrzej Kornacki przeciwstawia się takiemu biegowi rzeczy, mówi, że nie powinni siedzieć z założonymi rękami i czekać aż właściciele gazety mianują nowego redaktora naczelnego tylko spośród siebie wybrać nowego szefa i tym samym postawić ich przed faktem dokonanym, a oni przecież będą się musieli liczyć z głosem zespołu. Rowicka jest nieco sceptycznie nastawiona do tego projektu, uważa, że nie jest to dobry moment na takie działania, przecież Paweł dopiero co zginął, Kornacki jednak upiera się przy swoim pomyśle i proponuje natychmiast zorganizować wybory. Pomimo wątpliwości wielu członków zespołu redakcyjnego wybory naczelnego rozpoczynają się, padają nawet pierwsze kandydatury na szefa redakcji - Marka Szafrańskiego i Andrzeja Kornackiego. Kilka chwil później, gdy stygną emocje Andrzej w rozmowie z Edytą Kamińską mówi, że teraz mu trochę głupio, że wyskoczył z pomysłem wyborów, przecież Paweł jeszcze dobrze nie ostygł, a oni już wybierają jego następcę. Edyta jest innego zdania w tej sprawie, przekonuje, że właśnie teraz trzeba wybrać następcę Dunina by ten kontynuował jego dzieło, poza tym właścicielom gazety nie przyjdzie do głowy, że zespół, w chwilę po śmierci naczelnego zechce wybierać jego następcę i bezwzględnie wykorzysta panujące zamieszanie by stanowisko redaktora naczelnego "Samego Życia" obsadzić swoim zaufanym człowiekiem. Kornacki przyznaje rację Kamińskiej, nie jest jednak pewny czy właśnie on jest dobrym kandydatem na stanowisko naczelnego, uważa, że Szafrański jest lepszy. Edyta bezlitośnie łechcąc ambicje Andrzeja przypomina mu, że zawsze marzył by szefować tej gazecie, mówi, że jest przecież typem przywódcy i ma doskonały kontakt z zespołem, dodaje, że jak zespól sam wybierze swojego naczelnego to Zarząd na pewno to zaakceptuje. A w pokoju obok o propozycji wyborów redaktora naczelnego spośród zespołu "Samego Życia" rozmawiają Teresa i Elżbieta. Teresa pomysł Andrzeja uważa za paranoiczny, jest oburzona, że wraz z Kamińską przygotował już nawet urnę wyborczą, do której jutro wszyscy maj wrzucić swoje głosy. Rowicka mówi, że jak tak dalej pójdzie to Andrzej, który ostatnio zachowuje się bardzo dziwnie jeszcze niejedno zmajstruje. Teresa wtrąca, że podczas strajku Kornacki zachowywał się wspaniale, właściwie to dzięki niemu wtedy obronili Pawła, a teraz nagle po jego śmierci w jego zachowaniu nastąpiła taka niesłychana odmiana, stwierdza, że według niej Andrzej od początku cierpiał na kompleks podwładnego, zawsze był o jeden krok za kimś, zawsze był tym drugim, i teraz zżera go żądza władzy. Nagle Jankowska zmienia temat i pyta o Agnieszkę. Rowicka niewiele potrafi powiedzieć, wie tylko tyle, że dziewczyna urodziła dziecko, które przebywa na intensywnej terapii, więcej powie im zapewne jutro pani Janina. Teresa mówi, że może trzeba zatelefonować do Agnieszki, zapytać czy jej czegoś nie trzeba, może powinni ją odwiedzić. Rowicka nie sądzi by to był dobry pomysł, w końcu oni są dla Agnieszki właściwie obcymi ludźmi. Teresa nie wie co o tym myśleć. Niemal w tym samym czasie Marta Ignis po odbyciu aktu miłosnego z Ryszardem planuje już jak wykorzystać do swoich celów fakt kilkutygodniowej nieobecności Kacpra Szpunara obecnie przebywającego w szpitalu, a potem pewnie jeszcze długo rehabilitowanego, mniema, że teraz zapewne w redakcji "Samego Życia" panuje duże zamieszanie i to doskonały moment by wsadzić tam kogoś zaufanego. Ryszard uświadamia Marcie, że dziennikarze zeżrą tego kogoś, mówi, że ktokolwiek to by nie był to ta banda redaktorków schrupie jej kandydata na drugie śniadanie. Marta doskonale zdaje sobie z tego sprawę i dlatego postanawia to wykorzystać, chce podesłać do redakcji kogoś, na kogo natychmiast rzucą się dziennikarze i go rozszarpią, bo oni muszą się teraz wyszumieć, zawalczyć, postawić na swoim, ona więc dostarczy im ofiarę w postaci nowego redaktora naczelnego, którego zespół zeżre, a kiedy już go rozszarpią i się zmęczą to ona wtedy postawi na czele redakcji właściwego człowieka, którego dziennikarze potraktują jako wybawiciela i będą nosić na rękach. Ryszard Majewski podchwytuje ten pomysł, mówi, że w takim razie nowym redaktorem naczelnym "Samego Życia" powinien być ktoś bez wyrazu, ktoś, kto nie postawi na swoim, ktoś, kto pozwoli się zeżreć i na dodatek jeszcze będzie wszystkim życzył "smacznego", według niego jest jednak pewien problem - nigdzie nie znajdą takiego bezbarwnego i zarazem zaufanego człowieka, który by się zgodził na taką rolę i ich nie wyrolował. Po tych słowach Marta Ignis uśmiechając się tajemniczo i wskazując na zdjęcie Marysi mówi, że właśnie ona jest do tej roli idealna. Ryszard kandydaturę swoje żony na stanowisko redaktora naczelnego "Samego Życia" przyjmuje za kiepski żart, przecież Marysia nie jest dziennikarzem, uważa, że zespól redakcyjny nigdy się na to nie zgodzi. Marta wtrąca, że nikt ich nie będzie pytał o zdanie, przecież ona jest współwłaścicielem "Samego Życia", poza tym nie ma nie ma dobrych notowań wśród dziennikarzy, więc cokolwiek złego zrobi to i tak będą ją traktować ja zimną sukę, dowodzi, że obsadzenie stanowiska redaktora naczelnego Marysią będzie znakomitą prowokacją, wręcz zaproszeniem do pożarcia, ona jest przecież zielona, nie ma żadnych kompetencji i tym będzie prowokowała zespół, Maria podziała na nich jak płachta na byka. Ryszard nadal pozostaje sceptyczny, mówi, że musi się przespać z tym pomysłem, oswoić. Marta jest pewna, że Marysia nie postawi się okoniem, bo jest bez wyrazu, będzie bezwolna, dyspozycyjna i pójdzie jak ciele na rzeź, a jak już w redakcji będą jej mieli serdecznie dość i odkryją, że jest jej siostrą to wtedy ona zjawi się w redakcji i ją wyrzuci, jak poświęci własną siostrę dla dobra redakcji to dziennikarze będą tak wzruszeni, że uznają, iż naprawdę zależy jej na gazecie i wtedy już będą jedli jej z ręki, a ona wtedy wyciągnie z rękawa tego właściwego człowieka, który od razu zyska zaufanie wszystkich pracowników "Samego Życia". Ryszard wysłuchawszy historii Marty stwierdza trochę z podziwem i trochę ze strachem w głosie, że nie chciałby być jej wrogiem. Kontrowersje wokół propozycji Kornackiego nie milkną, przeciwna wyborom jest na przykład Gośka, która spiera się na ten temat z Edytą. Kamińska przekonuje, że każdy statek, tak i redakcja, powinien mieć swojego kapitana, Adamek zaś uważa, że trochę za wcześnie na wybieranie nowego kapitana, kiedy jeszcze nie pochowano starego, zarzuca Kamińskiej i Kornackiemu kreowanie filozofii: "Umarł król - niech żyje król!", po czym nie chcąc kontynuować tego tematu odchodzi, Edyta zaś z lampką szampana podchodzi do Andrzeja i z satysfakcją mówi, że bardzo jej on dzisiaj zaimponował tym, że stawił wszystkim czoła, że postawił na swoim i wybory się odbędą, twierdzi, że jest on silnym facetem, a kobiety bardzo lubią silnych mężczyzn i na pewno on jutro zostanie wybrany na stanowisko redaktora naczelnego "Samego Życia", potem zaczyna się z nim całować. Tymczasem w szpitalu Agnieszka jeszcze bardzo wyczerpana po porodzie, rozmawia ze współpacjentką z sali, Halinką, która mówi, że pierwszy dzień jest najgorszy, ruszyć się człowiek nie może, a jak już ktoś ma kaszel to wszystko w dwójnasób boli, pociesza, że już juto będzie lepiej. Agnieszka niepokoi się o swoją nowonarodzoną córeczkę, pyta kiedy przywiozą jej dziecko. Halinka tłumaczy, że wcześniaki leżą w inkubatorach na oddziale neonatologii na drugim piętrze i nigdzie ich stamtąd nie ruszają, a Agnieszka jak już poczuje się na siłach to sama tam pójdzie. Agnieszka chce natychmiast wstać, Halinka jednak powstrzymuje ją przed tym, mówi, że sama dwóch kroków nie da rady zrobić. Agnieszka płaczliwym głosem mówi, że bardzo niepokoi się o swoją córeczkę Kasię, którą zaraz po porodzie zabrali na neonatologię i ona teraz nie wie co się z nią dzieje, jak ona się czuje. Halinka uspokaja dziewczynę, że dziecko na pewno jest pod doskonałą opieką, a jak przyjedzie jej mąż to zobaczy dziecko i wszystko jej opowie. Agnieszką nagle zmienia się na twarzy i mówi, że jej mąż nie przyjedzie, i jako że Halinka myśli, iż jej mąż pracuje albo mieszka gdzieś daleko, z wielkim smutkiem w głosie wyjaśnia, że on nie żyje. Halince robi się bardzo głupio, wychodzi z sali, a przechodząc obok dyżurki słyszy jak pielęgniarki rozmawiają o Agnieszce Dunin, której mąż nie żyje, a dziecko jest w bardzo poważnym stanie, i robią mu teraz wymienną transfuzję krwi. Halina posłuchawszy jeszcze chwilę ubolewań pielęgniarek o nieszczęściu Duninówny wraca na salę. Agnieszka natychmiast pytają czy dowiedziała się czegoś o jej Kasi, Halinka kłamie, że właściwie to nie, mówi, że wszyscy są tutaj bardzo zajęci i tylko cały czas powtarzają, że wszystko będzie dobrze, pociesza Agnieszkę, że to bardzo dobry szpital, mają tu wspaniałych lekarzy i doskonały sprzęt podarowany im przez Fundację Polsat, dodaje, że dobrze, iż urodziła dziewczynkę, bo podobno dziewczynki mają większe szanse, a jej mąż wcale nie umarł tylko żyje nadal w Kasi. Te słowa wcale nie uspakajają Agnieszki, nawet zapewnienia pielęgniarki, która przyszła zmienić jej kroplówkę, że dziecko jest w dobrych rękach nie koją jej skołatanych nerwów, nie może znieść niepewności, chce natychmiast wstać i pojechać na neonatologię by choć przez chwilę popatrzeć na swoją córeczkę. Halinka nie mogąc znieść błagań Agnieszki o pomoc pomaga jej założyć szlafrok i usadowiwszy ją na wózku wiezie na oddział neonatologii gdzie przez szybę Duninówna obserwuje leżącą w inkubatorze maleńką Kasię. Dziewczyna widząc po raz pierwszy swoją Kasieńkę jest szczęśliwa, cichutko szepce dzieciątku, że mamusia jest przy niej i już zawsze przy niej będzie. [Robert Kufel]

142

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 25 min

W szpitalu, w którym przebywa Agnieszka pojawiają się jej rodzice. Renata delikatnie budzi córkę. Agnieszka zbudziwszy się i dostrzegłszy stojącą nad nią matkę wybucha płaczem i rzuca się w jej ramiona. Jerzy chcąc by matka i córka zostały same wycofuje się na korytarz, Agnieszka zaś wtulona w ramiona matki przez łzy mówi, że już myślała, że prócz Kasi to już nikogo nie ma na świecie, szlocha, że od śmierci Pawła za każdym razem, kiedy budzi się rano uświadamia sobie na nowo, że on już nigdy do niej nie przyjdzie, nie weźmie jej za rękę, nie uśmiechnie się, nie porozmawiają o tym, co było, co będzie. Augustynkowa czule głaszcząc córkę po głowie przekonuje, że musi być silna, bo przecież ma dla kogo żyć, a Agnieszka wtrąca, że najgorsze jest to, że Kasia nigdy nie zobaczy swojego ojca, nigdy nie ucieszy się na jego widok, nigdy nie będzie mogła poprzeszkadzać mu w pracy, dodaje, że teraz strasznie boi się wszystkiego, nie wie co teraz będzie. Renata ma wyrzuty sumienia, że nie było jej przy córce w najcięższych chwilach, prosi ją, aby jej wybaczyła i zapewnia, że teraz już zawsze przy niej będzie. Agnieszka chce by matka jak najszybciej zobaczyła Kasię, z czułością mówi, że ona jest taka śliczna, taka maleńka jak kruszynka, dodaje, że lekarze trochę się o nią martwią, bo jest wcześniakiem, ale ona wierzy, że dziewczynka będzie zdrowa, ona to po prostu wie. Tymczasem Jerzy chcąc w jakiś sposób podziękować personelowi szpitala za opiekę na Agnieszką udaje się do pokoju pielęgniarek i chce jednej z nich wręczyć kopertę z pieniędzmi, bo jak tłumaczy kwiatów nie zdążył kupić. Pielęgniarka odmawia przyjęcia łapówki pieniędzy mówiąc, że z kopertą to nie do niej, a jego córka i wnuczka są w dobrych rękach, więc nie ma się o co martwić. Kiedy Maria Majewska wraca do swojego domu jest mile zaskoczona, że jest tam już jej siostra Marta, myślała bowiem, że ten dzień będzie musiała spędzić sama, bo mama przecież dopiero wieczorem wraca z Krety. Maria wręcza siostrze prezent - nadmuchiwaną zabawkę do jej kolekcji jaszczurek. Marta nie bardzo rozumie z jakiej okazji ten prezent, nieco speszona Maria wyjaśnia, że tak bez okazji, potem jednak infantylnie tłumaczy, że to z okazji Dnia Siostry, bo są Dni babci, Dziadka, Górnika, Hutnika, a Dnia Siostry nie ma. Marta chłodno podziękowawszy siostrze za podarunek oświadcza, że chciałaby z nią bardzo poważnie porozmawiać, mówi, że jest współwłaścicielką "Samego Życia" gdzie ostatnio zwolniło się stanowisko redaktora naczelnego, a gazeta przecież nie może funkcjonować bez naczelnego, więc pomyślała sobie, że właśnie ona byłaby dobrym kandydatem na tę funkcję. Maria jest tak zdumiona propozycją siostry, że przerwawszy nadmuchiwanie gumowej zabawki zastyga w bezruchu. Tymczasem zorganizowane w redakcji "Samego Życia" wybory nowego redaktora naczelnego kończą się zwycięstwem Andrzeja Kornackiego. Tuż po ogłoszeniu wyników wyborów głos zabiera Kornacki, podziękowawszy za oddane na niego głosy oświadcza, że choć są to tylko ich wewnętrzne wybory to ma nadzieję, że będą konsekwentni i nie pozwolą sobie narzuć kogoś z góry. Andrzej w pierwszym słowie mówi, że od dawna ma przygotowaną swoją koncepcję prowadzenia gazety, którą teraz postara się wprowadzić w życie oczywiście nie niszcząc tego, co wspólnie zbudowali z Pawłem Duninem. Swojego zadowolenia ze zwycięstwa Kornackiego nie kryją Edyta Kamińska i Elżbieta Rowicka, Teresa Jankowska zaś jest zdania, że te całe wybory to strata czasu, bo i tak nie będą mieli żadnego wpływu na wybór naczelnego. Edyta wtrąca, że mogą się przecież jako zespół upierać przy swoim, Jankowska zauważa, że Andrzej to na pewno będzie się upierał, mówi jeszcze, że on już zachowuje się jak redaktor naczelny, zupełnie zwariował. Do rozmowy wtrąca się Gośka, która jest zdania, że Kornackiemu bardzo zależy na władzy, a Szafrański wtrąca, że właśnie odebrał telefon od uroczej współwłaścicielki gazety, Marty Ignis, która zapowiedziała na jutro w samo południe swoją wizytę, uważa, że ona śpieszy się z decyzjami dopóki nie ma Kacpra Szpunara. Elżbieta wróży, że dzień jutrzejszy będzie pełen niespodzianek. Maria Majewska ma wątpliwości czy powinna przyjąć propozycję siostry, uważa, że nie zna się na prowadzeniu gazety, poza tym nie rozumie dlaczego akurat ona ma być nową szefową "Samego Życia", przecież ona ma swoją pracę, a wielu dziennikarzy marzy o takim stanowisku. Marta tłumaczy siostrze, że znalezienie redaktora naczelnego nie jest żadnym problemem, kłopot w tym by znaleźć kogoś zaufanego, wyjaśnia, że jej firma znajduje się teraz w bardzo trudnej sytuacji, wielu ludzi chce ją wykończyć, a nieprzemyślana decyzja w obsadzeniu stanowiska redaktora naczelnego "Samego Życia" może być gwoździem do trumny, dlatego tak liczy na siostrę. Po chwili do domu z wycieczki na Krecie wraca Urszula, matka Marty i Marii, która podzieliwszy się z nimi pierwszymi wrażeniami z zagranicznych wojaży pyta co słychać w szaroburej Warszawie. Marta mówi, że właśnie zaproponowała Marysi posadę redaktora naczelnego "Samego Życia". Ryszard, który przywiózł Urszulę z lotniska, udając zaskoczenie, że niby nic nie wie o planach Marty gratuluje żonie nominacji. Podobnie czyni Urszula, która cieszy się bardzo, że siostry pomagają sobie nawzajem, potem każdemu z nich wręcza prezenty, jakie przywiozła z Krety. Maria czuje się zagubiona, przecież jeszcze nie przyjęła propozycji siostry i wciąż waha się czy ją przyjąć. Kornacki po powrocie do domu upomniany przez żonę, że obiecał Małgosi pomoc w napisaniu wypracowania z języka polskiego udaje się do pokoju córki. Małgosia przeczuwając, że ojcu nie spodoba się jej mowa pogrzebowa króla Karola nad martwym rycerzem z "Pieśni o Rolandzie" bardzo niechętnie pokazuje mu swój zeszyt. I nie myliła się. Andrzej po przeczytaniu pracy córki jest oburzony jej stylem, nie rozumie jak można napisać, że "Roland był moim najfajniejszym rycerzem", jest wściekły, że ona każe mówić średniowiecznemu rycerzowi "fajny", coraz bardziej zniecierpliwiony brakiem postępów w nauce Małgosi zaczyna na nią krzyczeć, że na niczym jej nie zależy, że nic ją nie interesuje. Małgosia nie mając zamiaru słuchać wrzasków ojca wychodzi z pokoju, za to wpada tam Barbara, która z miejsca naskakuje na męża, że traktuje swoją córkę jak jakiegoś dziennikarzynę, wrzeszczy na nią zamiast je pomóc. Zirytowany Kornacki oświadcza żonie, że teraz ona będzie musiała zacząć pomagać córce w nauce, on bowiem będzie miał coraz mniej czasu, bo został redaktorem naczelnym "Samego Życia". Te słowa wywierają na Barbarze ogromne wrażenie. A tymczasem przy kolacji Ryszard i Marta nie ustają w próbach przekonania Marii do przyjęcia propozycji objęcia fotela szefa "Samego Życia", jest inteligentna, umie pracować z ludźmi i na pewno sobie poradzi, a jej praca na uniwersytecie za marne grosze nie jest warta odrzucenia tak intratnego stanowiska. Maria wciąż nie czuje się przekonana, uważa, że to zbyt duże ryzyko, przekonuje, że gdyby przyjęła proponowane jej stanowisko to wyszłaby na kompletną kretynkę, przynajmniej przed samą sobą. Marta przeczuwając, że Maria jej odmówi postanawia postawić wszystko na jedną kartę i odwracając nieco kota ogonem mówi, że nigdy siostry o nic nie prosiła, niczego od niej nie chciała i teraz wie, że miała rację, więc jeśli ona nie chce jej pomóc to O.K. nie ma sprawy, temat skończony, po czym zdenerwowana wstaje od stołu i wychodzi. Ryszard i Urszula doskonale wyczuwają podstęp Marty i chcąc wywołać w Marii poczucie winy naskakują na nią, że zupełnie nie obchodzi jej to, co tyczy się jej domu, nie obchodzi jej rodzina. Matka sugeruje Marysi, że to właśnie dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu Marty ona może sobie pracować na uniwersytecie i bujać w obłokach, oświadcza też, że nigdy nie tolerowała podłości i jest jej wstyd za córkę. Maria jest bardzo zaskoczona tak nerwową reakcją matki i ignorowaniem jej osoby przez Ryszarda, który w ten sposób daje wyraz jak bardzo czuje się zawiedziony jej decyzją. Barbara Kornacka jest bardzo zdziwiona kiedy widzi jak mąż wieczorem wyciąga z szafy garnitur i krawat, bo przecież on nigdy dotąd nie chodził do pracy w takim stroju. Andrzej wyjaśnia, że został redaktorem naczelnym i musi wyglądać przyzwoicie, poza tym jako szef "Samego Życia" został zaproszony do telewizji gdzie ma udzielić wywiadu. Barbara jest zdumiona, że telewizja już dowiedziała się o jego nominacji. Andrzej tłumaczy, że zaproszenie przysłano tydzień temu i nie było to zaproszenie imienne, więc to chyba jasne, że to właśnie on powinien z niego skorzystać. Tuż przed snem Maria zagląda do pokoju Marty i przysiadłszy na jej łóżku mówi, że przyjmie jej propozycję objęcia stanowiska redaktora naczelnego "Samego Życia", ale siostra nie będzie miała do niej żalu, że jak się jej nie uda to zrezygnuje. Marta zadowolona z takiego obrotu sprawy umawia się z Marią na spotkanie następnego dnia w południe w hollu redakcji "Samego Życia". Nazajutrz Maria Majewska bardzo niepewnym krokiem przekracza próg budynku redakcji "Samego Życia", tam znudzona nieco oczekiwaniem na Martę podchodzi do kiosku pana Lucjana i prosi o czekoladę. Michalak na życzenie klientki podaje jej największą z posiadanych czekolad, ona zaś poczęstowawszy kioskarza zauważa, że jedzenie samemu słodyczy jest tak samo okropne jak picie w samotności wina, potem obrzuciwszy spojrzeniem jego kiosk dodaje, że kiedy była małą dziewczynką to marzyła żeby kiedyś pracować w takim kiosku i bezkarnie opychać się słodyczami. Pan Lucjan zauważa, że małe dziewczynki z reguły mają inne marzenia, chcą zostać aktorkami, modelkami, piosenkarkami, a rzadko która chce być kioskarką. Majewska stwierdza, że marzenia małych dziewczynek rzadko się spełniają, także i ona swój kiosk zamieniła na coś innego, a widząc wchodzącą do redakcji Martę i pytający wzroku pana Lucjana dodaje, że teraz będzie redaktorem naczelnym "Samego Życia". Po tych słowach Michalak wybucha śmiechem, bo to najlepszy dowcip jaki ostatnio słyszał, a nie wie jeszcze, że to co powiedziała mu jego sympatyczna rozmówczyni wcale nie jest żartem. [Robert Kufel]

143

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 24 min

Wbrew decyzji dziennikarzy Marta ustanawia Marię redaktorem naczelnym "Samego Życia". Współwłaścicielka gazety grozi Andrzejowi zwolnieniem z pracy, jeśli ten będzie kwestionował jej postanowienia. Łukasz prosi Augustynka o pomoc w skręcaniu łóżeczka dla dziecka, chłopak jest przekonany, że Agnieszka powinna po wyjściu ze szpitala wraz z dzieckiem zamieszkać u niego. Augustynek jest innego zdania, próbuje nakłonić córkę do powrotu do Dęblina. Agnieszka odrzuca tę propozycję, jest zdecydowana zostać w Warszawie i zamieszkać wraz z dzieckiem u Łukasza. Maria Majewska otrzymuje zaproszenie do talk show Kuby Wojewódzkiego, uprzedza męża, że wróci do domu później, bowiem bierze udział w programie telewizyjnym. Ryszard jest zdania, że żona poradzi sobie ze wścibskim i niekiedy bezczelnym Wojewódzkim. [Na podstawie oficjalnej strony internetowej serialu oraz informacji własnych opracował Robert Kufel]

144

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 26 min

Maria i Leszek są gośćmi telewizyjnego talk-show Kuby Wojewódzkiego, kobieta występuje w programie jako nowa redaktor naczelna "Samego Życia", mężczyzna zaś jest lekarzem, który jeździ do krajów gdzie opieka medyczna jest najbardziej potrzebna. Retman opowiada o swojej nowej książce opisującej trudne życie ludzi w Afryce. Kuba zachęca Leszka, aby zatańczył tango, ten prosi do tańca Marię i pomimo jej protestów wyciąga ją na środek studia. Ten popis nie jest godny podziwu, Maria bowiem w ogóle nie umie tańczyć i kompromituje się na oczach tysięcy widzów programu. Marię bardzo denerwuje zachowanie Leszka, który nieudolnie próbuje okazać jej sympatię i przeprosić za zrobienie plamy z soku na jej spódnicy. Podczas przerwy w programie Maria robi Leszkowi awanturę, nie zauważa, gdy przerwa się kończy i ich kłótnia zaczyna być pokazywana widzom. Fatalne samopoczucie Marii po nieudanym debiucie w telewizji pogarsza jeszcze jej mąż Ryszard swoimi pretensjami o to, że żona skompromitowała nie tylko siebie i gazetę, ale także i jego oraz współkierowaną przezeń firmę. Zrozpaczona Maria prosi siostrę, aby pozwoliła jej jutro nie iść do redakcji, Marta jest jednak nieugięta, grozi, że jeśli Maria nie pojawi się w pracy to ona w zamian za to wyrzuci Ryszarda ze swojej firmy. Tymczasem Leszek Retman postanawia zadzwonić do Marii i przeprosić ją za swoje zachowanie w telewizyjnym studio. [Na podstawie oficjalnej strony internetowej serialu oraz informacji własnych opracował Robert Kufel]

145

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 25 min

Maria bardzo niechętnie idzie rano do pracy do redakcji "Samego Życia", nie ma ochoty przekroczyć progu swojego gabinetu, zdaje sobie sprawę, że po wczorajszym występie w telewizji ze strony dziennikarzy nie może spodziewać się niczego dobrego. Zawsze życzliwy wszystkim pan Lucjan poprawia nieco humor redaktor Majewskiej opowieścią o swojej pierwszej wpadce w szkole. Dziennikarze starają się zdenerwować nową redaktor naczelną przypominając jej o nieudanym występie w telewizji, jednak Maria próbuje nie dostrzegać złośliwych komentarzy i aluzji związanych z wczorajszym programem. Na kolegium redakcyjnym Majewska oznajmia dziennikarzom, że postara się zachować wizerunek gazety, jaki stworzył Paweł Dunin, mówi, że zdaje sobie sprawę, że nie będzie umiała zastąpić Pawła, ale ma nadzieję, że z czasem dziennikarze bardziej ją polubią. Agnieszka kupuje dla Kasi pierwszą zabawkę i chce natychmiast zanieść ją córeczce, jest przerażona, gdy okazuje się, że Kasi nie ma w inkubatorze. Zdenerwowana Agnieszka prosi lekarza o wyjaśnienie, co stało się z jej dzieckiem. Doktor Stachowiak uspokaja Agnieszkę, mówi, że nie ma powodów do niepokoju, a mała dziewczynka pojechała piętro niżej na rutynowe badania kontrolne. Leszek pojawia się w redakcji "Samego Życia" z wielkim bukietem kwiatów dla Marii Majewskiej. [Na podstawie oficjalnej strony internetowej serialu oraz informacji własnych opracował Robert Kufel]

146

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 24 min

Maria zakłada się z dziennikarzami, że nauczy się tańczyć tango. Teresa proponuje Majewskiej, aby wzięła prywatne lekcje u Danuty. Skruszony Leszek Retman chce przeprosić Marię za swoje wczorajsze zachowanie w telewizji. Majewska nie daje się przeprosić, pomiędzy nią a Leszkiem dochodzi do kolejnej awantury. Dziennikarze "Samego Życia" głośno i ironicznie komentują tę sytuację. Łukasz odwiedza Agnieszkę w szpitalu i przynosi dla jej córeczki ogromnego misia, opowiada dziewczynie, że przez cały czas urządza pokój dla Kasi dzięki prezentom przekazanym młodej matce przez kolegów z redakcji "Samego Życia". Agnieszka jest wzruszona ogromnym zaangażowaniem Łukasza i pomocą okazaną przez dziennikarzy. Teresa jedzie do Kacpra do szpitala, aby poinformować go o zmianach w redakcji związanych z przyjściem nowej naczelnej, okazuje się jednak, że Kacper został niespodziewanie zabrany na kolejną operację. Wychodząc ze szpitala Łukasz spostrzega Piotrka, który przekonuje pielęgniarkę, aby pomimo późnej pory pozwoliła mu na spotkanie z Agnieszką. Łukasz tarasuje przed Piotrem drzwi do pokoju Agnieszki i nie wpuszcza go do środka. [Na podstawie oficjalnej strony internetowej serialu oraz informacji własnych opracował Robert Kufel]

147

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 25 min

Augustynkowa planuje zaraz jak wyjdą ze szpitala zabrać Agnieszkę i jej córeczkę do Dęblina. Janina zauważa, że należy pozwolić Agnieszce na samodzielne dokonanie wyboru, jest przekonana, że dziewczyna będzie chciała zostać w Warszawie i zamieszkać razem z Łukaszem. Augustynkowa nie chce się zgodzić, aby jej córka zamieszkała wspólnie z niepełnosprawnym chłopakiem, boi się, iż nie poradzi sobie ona z opieką nad dzieckiem i niepełnosprawnym Łukaszem, poza tym nie wie z czego oni zamierzają żyć, przecież żadne z nich nie ma stałych dochodów, a Łukaszowi zapewne trudno będzie znaleźć jakąś pracę. Maria opowiada siostrze o niespodziewanej wizycie Leszka Retmana w redakcji, zwierza się jej, że jest jej bardzo przykro z powodu ciągłych docinków dziennikarzy. Łukasz opowiada Donacie o incydencie, jaki wydarzył się w szpitalu, chwali się jej, że nie pozwolił Piotrkowi zobaczyć się z Agnieszką. Leszczyńska jest przekonana, że to właśnie Piotr jest sprawcą wypadku, w którym zginął Paweł. [Na podstawie oficjalnej strony internetowej serialu oraz informacji własnych opracował Robert Kufel]

148

  • Odcinek serialu
  • Rok produkcji:
    2002
  • 22 min

Maria jest wstrząśnięta zachowaniem Ryszarda, który próbował ją zgwałcić. Marta obiecuje siostrze, że nie pozwoli by taka sytuacja się powtórzyła. Agnieszka wstaje w nocy z przeczuciem, że jej córeczka płacze. Pielęgniarka stwierdza, że nie zadziałał alarm w inkubatorze, kiedy Kasi nieco spadła temperatura ciała, uspokaja Agnieszkę, że na szczęście nie stało się nic złego. Marek Szafrański podczas przerwy proponuje Marii wspólne wyjście na obiad, w restauracji opowiada jej o kłopotach z poprzednim kolporterem "Samego Życia", który został zastraszony przez Stingera. Marta ostrzega Ryszarda, że natychmiast wyrzuci go z pracy, jeżeli jeszcze raz zachowa się w tak naganny sposób w stosunku do Marii. Majewski tłumaczy Marcie, że próbował tylko wypełnić jej polecenie i chciał zająć się żoną. Jerzy przychodzi pożegnać się z Agnieszką przed wyjazdem z Warszawy, prosi córkę, aby zastanowiła się nad powrotem do Dęblina, jednak tylko jej pozostawia decyzję i zapewnia, że w pełni uszanuje jej wybór. Leszek podejmuje kolejną próbę pogodzenia się z Marią. [Na podstawie oficjalnej strony internetowej serialu oraz informacji własnych opracował Robert Kufel]

2024.10.05 00:14:47
© 1998-2024 Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi.
Internetowa Baza Filmu Polskiego filmpolski.pl jest bazą danych chronioną przepisami Ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych (Dz. U. 2001 nr 128 poz. 1402). Kopiowanie treści zawartych w serwisie bez zgody redakcji zabronione. Kopiowanie i wykorzystywanie fotosów oraz materiałów audiowizualnych zamieszczonych w serwisie bezwzględnie zabronione, z zastrzeżeniem wyjątków przewidzianych przez prawo. Cytowanie fragmentów treści zawartych w serwisie wymaga zgody redakcji. W każdym przypadku konieczne jest podanie źródła w podpisie pod cytowanym fragmentem. W przypadku portali internetowych żródło musi być linkiem do serwisu filmpolski.pl.
Internetowa Baza Filmu Polskiego filmpolski.pl działa na podstawie art. 2 Ustawy z dnia 10 maja 2018 r. o ochronie danych osobowych (Dz.U. 2018 poz. 1000).
Internetowa Baza Filmu Polskiego filmpolski.pl współpracuje z TVN w zakresie publikacji promocyjnych materiałów audiowizualnych. Administratorem danych pozyskanych w związku z emisją tych materiałów jest TVN.

Informacja o zasadach publikacji linków i danych adresowych w serwisie filmpolski.pl w ramach pakietu premium.

Ta strona używa plików cookie. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki.